Miała być najnowocześniejsza na wschód od Wisły sortownia śmieci, a jest śmietnisko i zakopywanie odpadów w ziemi. W Studziankach na Podlasiu wciąż trwa budowa zakładu, choć udowodniono, że już złamano tam prawo. Śmieci - zamiast utylizować - wrzucano do dołów bez żadnych osłon chroniących przed skażeniem. A wszystko to w sąsiedztwie Puszczy Knyszyńskiej i obszarów chronionych programem Natura 2000.
Zapowiadano, że będzie nowocześnie i ekologicznie. Chwalona przez wojewodę i marszałka woj. podlaskiego inwestycja w Studziankach na Podlasiu - Sortownia Odpadów Komunalnych i Fabryka Paliw Alternatywnych miała być jedną z najnowocześniejszych w Europie. Inwestor zapowiadał, że będzie przekształcał w tym zakładzie 170 tys. ton odpadów rocznie.
Powiadomiliśmy organy ścigania, ponieważ uznaliśmy, że taki sposób składowania odpadów jest niewłaściwy, niezgodny z prawem i jest zagrożeniem dla środowiska. Mirosław Michalczuk, Wojewódzki Inspektorat Ochrony Środowiska
Śmieci były zakopywane bez żadnych zabezpieczeń i zasypywane żwirem. Wojciech Dziedzic, jeden z sąsiadów sortowni
Kazałem im wybrać te śmieci i zwolniłem jednego pracownika, bo zamiast k... przesiać (...) to je wypierniczyli, bo jemu (pracownikowi - red.) się nie chciało. anonimowa osoba związana z inwestorem
Choć budowa sortowni jeszcze jest w toku, śmieci już są tam "magazynowane". Oficjalnie - są one prasowane i składowane na placu. Jednak niepokój okolicznych mieszkańców wzbudziły hałdy odpadów komunalnych, które zakopywano w dołach o głębokości 5-6 m i szerokości 4 m. - Śmieci były zakopywane bez żadnych zabezpieczeń i zasypywane żwirem - relacjonuje Wojciech Dziedzic, jeden z sąsiadów sortowni, który systematycznie fotografował ten proceder. Te zdjęcia m.in. są dowodem na łamanie prawa przez inwestora.
Jednak na budowie sortowni nikt nie przyznaje się do składowania śmieci w dołach. Pracownicy nie chcą tego komentować, a kierownik budowy twierdzi: "Ja nic nie widziałem". Główny inwestor, prezes firmy "Czyścioch", zgodził się tylko na rozmowę telefoniczną z dziennikarzem programu "Prosto z Polski". Zapewnił, że śmieci magazynowane są w kostkach na placu magazynowym. Dodał też, że na te pytania o nielegalne składowanie śmieci w dołach odpowie "po zakończeniu postępowania".
Chociaż do tego procederu nikt oficjalnie się nie przyznaje, dziennikarze programu dotarli do rozmowy nagranej na dyktafonie, w której osoba powiązana z inwestorem, jeden z pomysłodawców budowy sortowni, nieoficjalnie przyznaje, że pracownicy nielegalnie wysypywali śmieci do dołów. - Kazałem im wybrać te śmieci i zwolniłem jednego pracownika, bo zamiast k... przesiać (...) to je wypierniczyli, bo jemu (pracownikowi - red.) się nie chciało - mówi ów mężczyzna na nagraniu.
"Inwestor łamie prawo", ale zakład powstanie
Na wiadomość o procederze zakopywania przez pracowników sortowni odpadów w ziemi, Wojewódzki Inspektorat Ochrony Środowiska zawiadomił organy ścigania, gdyż uznał to za duże zagrożenie dla środowiska. - Uznaliśmy, że taki sposób składowania odpadów jest niewłaściwy, niezgodny z prawem i jest zagrożeniem dla środowiska - mówi reporterowi "Prosto z Polski" Mirosław Michalczuk z WIOŚ. Podobnego zdania jest Regionalna Dyrekcja Ochrony Środowiska w Białymstoku. To jest niedopuszczalne, inwestor łamie prawo - oceniono.
Jak poinformowała Prokuratura Rejonowa w Białymstoku za takie przestępstwo grozi kara od 3 miesięcy do 5 lat więzienia.
Oburzenia nie kryje też burmistrz Wasilkowa. Chociaż przyznaje, że zakopywanie śmieci to szczyt głupoty, to - jak twierdzi - technologia sortowni ma być w założeniu nowoczesna. Budowa zakładu trwa więc w najlepsze i - mimo obaw mieszkańców - sortownia ma powstać do końca tego roku.
Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24