Pod pretekstem marszu pamięci ofiar Katynia we Wrocławiu pikietowali skrajni narodowcy. Doszło do utarczek z policją. Funkcjonariusze zatrzymali około 150 członków Narodowego Odrodzenia Polski i Obozu Narodowo-Radykalnego. Podczas starć dwie osoby zostały ranne.
Około 150 członków Narodowego Odrodzenia Polski oraz Obozu Narodowo-Radykalnego próbowało przejść ulicami Wrocławia, by, jak twierdzili organizatorzy przedsięwzięcia, uczcić ofiary Katynia. - Chcemy uczcić pamięć ofiar Katynia, ofiar komunizmu w nieco bardziej ogólnym znaczeniu. Jest to propagowanie patriotyzmu i wartości narodowych. To nas interesuje nie żadne wdawanie się w scysję z ludźmi którzy często nie są nawet tego warci - powiedział Tomasz Witczak, uczestnik marszu.
Pikieta została uznana za nielegalną. Wcześniej władze miasta zapowiedziały organizatorom, że jeśli pikieta nie będzie przebiegać zgodnie z jej wcześniej zgłoszonymi założeniami, to zostanie rozwiązana i uznana za nielegalną. Stało się tak już pięć minut po jej rozpoczęciu, po tym, gdy członkowie NOP i ONR zaczęli wznosić hasła "raz sierpem raz młotem czerwoną hołotę" oraz "precz z komuną".
Mimo to narodowcy twierdzą, że manifestacja odbyła się legalnie. Organizatorem marszu była prywatna osoba. Policja sprawdziła, że była ona wielokrotnie legitymowana podczas spotkań na których propagowano treści faszystowskie i rasistowskie.
Policja wezwała zgromadzonych do rozejścia się, a gdy nie posłuchali, odgrodziła ich kordonem i rozpoczęła wywożenie w małych grupkach na wrocławskie komendy.
Sprzeciw wobec pikiety wyrażało kilkunastu antyfaszystów i członków stowarzyszeń przeciwko homofobii. Podkreślali, że "nie godzą się na faszystowskie manifestacje w centrum miasta".
Podczas manifestacji doszło do konfrontacji obu grup. Na Placu Dominikańskim doszło do przepychanek. Dwie osoby zostały ranne - jedną odwieziono karetką do szpitala, druga uciekła.
Źródło: TVN24, IAR
Źródło zdjęcia głównego: TVN24