Sebastiana urzędnicy odebrali rodzicom, bo w domu było brudno. Nie pomogło, że chłopca kochają rodzice. Bartka urzędnicy oddali matce, a ta spokojnie patrzyła, jak konkubent katuje chłopca. Jak ochronić rodzinę, a jednocześnie uchronić przed tragedią potencjalne ofiary? W Sejmie debata nad nowelizacją ustawy o przemocy w rodzinie. A w sądzie sprawa Sebastiana.
Sebastian ma 11 lat. Do niedawna mieszkał wraz z rodzicami w domu w Bystrzycy Nowej, niewielkiej miejscowości 25 kilometrów od Lublina. Nie jest to najładniejszy dom, to fakt. Nie jest otynkowany, w środku wykończono tylko kuchnię i jeden pokój, nie ma bieżącej wody, łazienki i toalety. W dwóch oknach przed zimowymi mrozami chroni wyłącznie dykta. W środku – jak twierdzą pracownice opieki społecznej – bałagan, a rodzice nie potrafią dziecku zapewnić odpowiednich warunków.
Zabrali chłopca, gdy ojciec był w szpitalu
Rodzina żyje z renty i zasiłków. Do tego ojciec Sebastiana ma cukrzycę, a jego stan pogorszył się tak bardzo, że trzeba było amputować mu nogę. Gdy trafił do szpitala, w domu z dzieckiem została matka, według MOPS niezaradna życiowo i w depresji. To wtedy zapadła decyzja o odebraniu rodzicom chłopca i umieszczeniu go w domu dziecka.
12 lutego pomoc społeczna zabrała Sebastiana prosto ze szkoły. Sąsiedzi są oburzeni, deklarują, że rodzina może i była biedna, ale chłopcu krzywda się nie działa. Psychologowie alarmują, że pobyt w domu dziecka może być dla Sebastiana traumatyczny i pozostawić nieodwracalne ślady. Matka odwiedza go w placówce, chłopak był też u ojca w szpitalu. Rodzice zapowiadają, że będą walczyć o syna.
Bartka zabił konkubent matki
3,5 letni Bartek z Kamiennej Góry 9 miesięcy ze swojego krótkiego życia spędził w domu dziecka i najprawdopodobniej były to jego najlepsze miesiące. Matce chłopca udało się jednak przekonać urzędników, że dziecku będzie z nią lepiej. Miała zasądzony nadzór kuratora, ale po jej wyprowadzce z Wałbrzycha tamtejszy sąd zapomniał zawiadomić o tym urzędników z jej nowego miejsca zamieszkania - Kamiennej Góry.
Konkubenta poznała w agencji towarzyskiej. Początkowo traktował chłopca dobrze, ale w maju 2008 roku miał już dość nie swojego dzieciaka. Mężczyzna katował chłopca przez trzy dni. Systematycznie, z krótkimi przerwami. Pięściami, butami, paskiem. Chłopczyk, jak zeznała, błagał matkę o pomoc, ale nie zareagowała. Nie wezwała ani sąsiadów, ani pogotowia. Gdy po trzech dniach z martwym już chłopczykiem poszła do szpitala, lekarze nie mogli uwierzyć, że coś takiego można zrobić małemu dziecku. Jego wychudzone ciałko było fioletowo-brązowe, miał krwiaka mózgu i rany od bicia.
W grudniu 2009 ojczym, Mariusz Vackar został skazany na dożywocie za zabicie i znęcanie się nad chłopcem. Matce, Iwonie Kwiatkowskiej, sąd za pomocnictwo w zabójstwie wymierzył karę 15 lat więzienia. W śledztwie okazało się, że starsza siostra Bartka – Karina – kilka lat temu zniknęła w tajemniczych okolicznościach.
Sejm o przemocy w rodzinie
Dwie historie, dwa dylematy związane z przeciwdziałaniem przemocy w rodzinie. Czy zabierać dziecko rodzicom, by nie dopuścić do tragedii? A z drugiej strony: czy ryzykować traumę placówki wychowawczej i zniszczenie rodziny, jeśli powód nie jest wystarczający?
Małemu Bartkowi nikt już nie pomoże. Los Sebastiana sąd rozstrzygnie w czwartek. Tego samego dnia Sejm będzie debatował nad nowelizacją ustawy o przeciwdziałaniu przemocy w rodzinie. Ma ciężkie zadanie: zbilansować ochronę ofiar przemocy z ochroną rodziny przed niepotrzebną interwencją urzędników.
Co wy sądzicie na ten temat? Zapraszamy do dyskusji na forum.
Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: PAP