Internauta, który chciał sprzedać samochód przez internet, przez pomyłkę ustalił jego cenę na 2,80 zł. Zanim skorygował błąd, samochód znalazł nabywcę. Sprawa skończyła się w sądzie.
Sąd uznał, że pechowiec nie musi sprzedawać pojazdu za tak niską cenę.
O sprawie poinformował w piątek Urząd Miejski w Jaworznie. Mieszkańcowi tego miasta, od którego kupujący domagał się przed sądem wydania samochodu, pomagała miejska rzeczniczka konsumentów. Za jej radą sprzedający uchylił się od skutków czynności prawnej, bo była dokonana pod wpływem błędu. Krystyna Banasik, jaworznicki rzecznik konsumentów wypowiedziała się w sprawie: -Ten przykład należy traktować jako ostrzeżenie przed zbyt pochopnym zawieraniem umów oraz składaniem oświadczeń woli. Nie zawsze jest tak, że można powołać się na błąd i uchylić się od skutków dokonanej czynności prawnej.
"Kup teraz" za 2,80 Prawie rok temu mieszkaniec Jaworzna sprzedawał w portalu aukcyjnym Allegro używanego forda eskorta. Był wart ok. 3 tys. zł. Sprzedający chciał dostać za niego 2,8 tys. zł, wystawiając je w opcji "kup teraz", bez możliwości licytacji. Jednak zamiast kropki wpisał przecinek, a system potraktował ten zapis jako kwotę 2,80 zł, zamiast 2.800 zł. Mężczyzna natychmiast się zorientował i chciał naprawić błąd, ale już w następnej sekundzie pojazd znalazł nabywcę.
Sprawa trafiła do sądu
W lutym tego roku mieszkaniec Jaworzna otrzymał pozew z sądu grodzkiego, w którym kupujący zażądał wydania samochodu. Wtedy internauta poprosił o pomoc rzecznika konsumentów. Ostatecznie sąd przyznał rację pozwanemu i oddalił powództwo.
W swoich pismach rzeczniczka podkreśliła m.in., że kupujący wykorzystał sytuację pomyłkowo wskazanej ceny. Godzina wprowadzenia oferty (15:07:49) i godzina zakończenia transakcji (15:07:50), świadczyły o korzystaniu przez nabywcę z programu komputerowego, wyszukującego pomyłkowe oferty.
Nieudane transakcje Nie była to pierwsza tocząca się w sądzie sprawa, związana z pomyłkowymi ofertami w portalach aukcyjnych. W 2006 roku internauta z Warszawy wystawił na aukcję dobrze wyposażonego jeepa. Licytację wygrał nabywca, który zaoferował za auto najwięcej - 23,1 tys. zł. Transakcja nie została jednak sfinalizowana, bo oferujący mówił, że zapomniał dodać w aukcji ceny minimalnej (rzędu 30-40 tys. zł), na dodatek zepsuł mu się modem i nie mógł tego skorygować przed końcem aukcji.
Warszawski sąd uznał wówczas, że wygrana licytacja to umowa kupna-sprzedaży, ze wszystkimi konsekwencjami. Sąd wskazał, że kodeks cywilny pozwala na składanie tzw. oświadczeń woli w formie elektronicznej. Aukcja kończy się jasnym komunikatem o jej zakończeniu, które jest równoznaczne z zawarciem umowy kupna-sprzedaży.
Źródło: PAP, tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: sxe.hu//tvn24.pl