Jadwiga Emilewicz będzie pełnić funkcję pełnomocnika do spraw polsko-ukraińskiej współpracy rozwojowej i wiceministrem funduszy i polityki regionalnej. Oznacza to, że Zjednoczona Prawica bije kolejny rekord pod względem liczby ministrów, wiceministrów, sekretarzy, podsekretarzy i pełnomocników. Materiał magazynu "Polska i Świat".
Praca w rządzie to pełne ręce roboty, do której potrzebna jest moc kompetencji. Po 951 dniach Jadwiga Emilewicz, była wicepremier, wraca do rządu jako wiceminister funduszy i polityki regionalnej. Będzie też pełnić dodatkową funkcję – pełnomocnika rządu ds. polsko-ukraińskiej współpracy rozwojowej.
U schyłku rządów PO-PSL pełnomocników w rządzie było 16. Przez osiem ostatnich lat zrobiło się ich pełno. - Już trudno zliczyć, który to pełnomocnik. W zasadzie mamy zdublowaną administrację publiczną – stwierdza były członek PiS, senator niezależny Jan Maria Jackowski.
Na liście wzbogaconej o nowe powołanie jest w sumie 58 rządowych pełnomocników. - Być może jest coś nie tak, jeżeli chodzi o synergię pracy w rządzie – zastanawia się Krzysztof Izdebski z Fundacji im. Stefana Batorego. - Istotą pełnomocnika jest to, żeby ogarniać te rzeczy, które wykraczają poza jeden resort – dodaje.
Politycy o rosnącej liczbie ludzi w rządzie
Powrót Jadwigi Emilewicz do rządu jest komentowany przez wszystkie polityczne strony. - Zdradziła Gowina, jest z Morawieckim, jest zadowolona, dostała limuzynę, sekretarki, asystentów i na pewno jeszcze pięć miesięcy będzie karnie podnosić rękę – przypuszcza Tomasz Trela z Nowej Lewicy.
- Niezasadne byłoby to, gdybym z pozycji sekretarza stanu komentował, czy ktoś powinien zostać czy nie sekretarzem stanu – unika komentarza wiceminister klimatu i środowiska Jacek Ozdoba.
Pełnomocnik, czyli kto
Gdzie minister nie może, tam pełnomocnika pośle. W teorii powołane osoby mają zajmować się sprawami spoza działań ministerstw i koordynować prace instytucji i resortów.
- Teraz pytanie, ile tych pełnomocników, blisko 60, faktycznie realizuje coś. co wychodzi poza zakres kompetencji ministerstw, a ilu z nich powiela tę funkcję – rozważa dr hab. Grzegorz Makowski z Fundacji im. Stefana Batorego.
Wśród licznych pełnomocników znajdziemy między innymi osoby odpowiedzialne za promocję polskiej marki, sprawy leśnictwa i łowiectwa, koordynację struktur inspekcji sanitarnej i wspieranie reform w republice Mołdawii.
- Kiedy pojawia się nowy problem, zamiast uznać, że jest to odpowiedzialność któregoś z ministrów, oni powołują kolejną osobę na kolejnego pełnomocnika – zauważa Michał Kobosko z Polski 2050. - Może rozwiążmy ten rząd i powołajmy nowy, złożony z samych pełnomocników – proponuje.
- To jest karmienie nienasyconych apetytów koalicjantów, żeby utrzymać arytmetykę sejmową po stronie koalicji rządzącej – wyjaśnia marszałek Senatu Tomasz Grodzki.
Eksperci: to forma scalania obozu politycznego
Arytmetyka, szkolna czy sejmowa, jest nieubłagana. Zdaniem osób zajmujących się przejrzystością życia politycznego pełnomocnik ma pomagać, ale nie tylko w zadaniach pozaresortowych, ale również na sali sejmowej.
- To jest forma trzymania blisko siebie ludzi, którzy są u władzy i scalania obozu politycznego – mówi dr hab. Grzegorz Makowski. - Ma na celu związanie tych polityków z rządem i ma zapewnić też sprawną maszynkę do głosowania – przyznaje Krzysztof Izdebski.
Źródło: TVN24