Na początku jest bezrobocie, a od tego zaczynają się wszystkie problemy takie jak przestępczość, czy patologie w rodzinach. Tak uważa Lech Kaczyński. - To największa choroba Polski i dlatego jedynym rozwiązaniem jest ochrona miejsc pracy, nawet za dużą cenę - mówił prezydent na spotkaniu ze studentami w Piotrkowie Trybunalskim.
Rząd nie powinien zdaniem Lecha Kaczyńskiego szukać dziś tematów zastępczych, a walczyć za wszelką cenę z rosnącym bezrobociem. To właśnie ono jest według prezydenta największą chorobą Polski. Jak podkreślał na spotkaniu z wykładowcami i studentami Wyższej Szkoły Handlowej w Piotrkowie Trybunalskim, w opinii ekspertów istnieje realna groźba wzrostu bezrobocia do 16 procent, co byłoby dla naszego kraju "nieszczęściem". - Myśmy to już raz przeżyli i dlatego jedynym rozwiązaniem jest ochrona miejsc pracy, nawet za dużą cenę - przekonywał prezydent.
Rząd bez głowy
A jak chronić pracę Polaków? Zdaniem Lecha Kaczyńskiego w sytuacji stagnacji gospodarczej, a także możliwej recesji potrzebna jest bardziej interwencyjna polityka państwa. I dlatego prezydent zadeklarował, że będzie się starał patronować wszystkiemu, co chroni "w 100 proc. albo przynajmniej w 80 proc." miejsca pracy. - To w tej chwili podstawowy problem - zaznaczył. Radzić nad nim politycy mają na specjalnym szczycie społecznym, który w najbliższym czasie zwoła Lech kaczyński.
Taki szczyt jest zdaniem naszego prezydenta potrzebny, bo rząd nie walczy należycie z trudną sytuacją. Ocenę, jaką Lech Kaczyński wystawia ministrom, najlepiej ilustruje jego odpowiedź na jedno z pytań. Studentka zapytała o to, czy zdaniem Lecha Kaczyńskiego rząd "stanął na głowie", aby poradzić sobie z kryzysem. - Rząd nie jest w stanie stanąć na głowie, bo nie ma głowy - odparł prezydent. - To jest około 16 osób, czy one każda z osobna jest w stanie stanąć na głowie? Nie wiem, nie znam stopnia wyćwiczenia fizycznego przynajmniej wszystkich koleżanek i kolegów z rządu, bo nie wszystkich w równym stopniu znam. Myślę, że obecny premier za dobrych czasów może i by stanął - dodawał żartobliwie.
Czarnego humoru było podczas spotkania więcej. Mówiąc o sytuacji gospodarczej prezydent zauważył, że przeciętna pensja w Polsce wynosi 3 tys. 200 zł (brutto). Sala wybuchła śmiechem. Prezydent ocenił, że traktuje to jako dowód na zróżnicowanie sytuacji w Polsce. - Chciałbym, aby za dwadzieścia lat nikt w Piotrkowie nie dziwił się wysokości przeciętnej pensji - przyznał.
ŁOs/tr
Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: TVN24, PAP