Rząd przy okazji nowelizacji "ustawy hazardowej" chce wprowadzić zapisy umożliwiające blokowanie "szkodliwych" stron internetowych. Kto będzie mógł domagać się umieszczania witryny w "Rejestrze Stron i Usług Niedozwolonych"? Tego do końca nie wiadomo. W projekcie nie ma też słowa o drodze odwoławczej. Krytyka internetowego środowiska jest miażdżąca. - Te zmiany są sprzeczne z konstytucją - mówi nam Piotr Waglowski, ekspert ds. internetu.
W czwartek ujawniliśmy, że gdy posłowie głosowali w Sejmie nad ustawą hazardową, ministerstwo finansów miało już gotowy projekt jej nowelizacji. Razem z nowelą kwestii hazardowych resort proponował (i proponuje) nowelizację niektórych innych ustaw, które z hazardem wiele wspólnego nie mają (NOWE ZAPISY - PRZECZYTAJ)
"To sprzeczne z konstytucją"
Stronę techniczną tego rozwiązania chciałbym pominąć, aczkolwiek mam swoje zdanie na ten temat. Koncentruję się na tym, że w mojej ocenie propozycja ministerstwa finansów w zakresie w jakim projektuje się "Rejestr Stron i Usług Niedozwolonych" jest niezgodna z przepisami konstytucji wielu różnych aspektach. Piotr Waglowski
Drogę projektu od tygodni śledzi na swoim internetowym serwisie Piotr "Vagla" Waglowski, ekspert zajmujący się prawnymi aspektami internetu i społeczeństwa informacyjnego. I nie ma wątpliwości, że jeśli przeszedłby on w proponowanej dzisiaj formie, doszło by do złamania konstytucji. - Stronę techniczną tego rozwiązania chciałbym pominąć, aczkolwiek mam swoje zdanie na ten temat. Koncentruję się na tym, że w mojej ocenie propozycja ministerstwa finansów w zakresie w jakim projektuje się "Rejestr Stron i Usług Niedozwolonych" jest niezgodna z przepisami konstytucji wielu różnych aspektach - podkreśla. W jakich?
Według Waglowskiego najważniejsze są cztery takie aspekty: - Po pierwsze, w zakresie gwarancji wolności słowa. Po drugie, prawa do sądu i uczciwego procesu. Po trzecie, w temacie ochrony swobody prowadzenia działalności gospodarczej. Poza tym, jeśli prawodawca zdecydował się na wprowadzenie takiej regulacji, to powinna być ona poddana ocenie konstytucyjnej, która musiałaby uwzględniać istniejące i obowiązujące w naszym kraju postanowienia traktatów chroniących prawa człowieka - zaznacza Waglowski. I pyta retorycznie: - Czy takie rozwiązania naprawdę są konieczne w demokratycznym społeczeństwie?
Pytania bez odpowiedzi
Co proponuje resort finansów? Na przykład dodanie artykułu 179a do ustawy Prawo Telekomunikacyjne. Zgodnie z nim Urząd Komunikacji Elektronicznej stworzyć miałby "Rejestr Stron i Usług Niedozwolonych", czyli po prostu czarną lista witryn internetowych, które byłyby blokowane. Środowisko internetowe, reprezentowane między innymi przez Polskie Towarzystwo Informatyczne, planom resortu nie dowierza i pyta o szczegóły.
A tych jest jak na lekarstwo. Wiadomo, że Rejestr ma być jawny, a także, że piętnowane miałyby być strony propagujące faszyzm, lub totalitaryzm, pornograficzne z udziałem małoletnich i zwierząt, ale też takie, które wprowadzają w błąd, w celu osiągnięcia korzyści finansowej. Nie wiadomo jednak, kto - obok Służby Celnej - byłby "podmiotem uprawnionym" do występowania o "niezwłoczne" (to słowo pada w projekcie) blokowanie stron. Nie wiadomo też, co dokładnie oznacza słowo "niezwłocznie". Ale są i większe problemy.
W zapisach trudno szukać bowiem punktu, który precyzowałby jak wyglądałaby droga odwoławcza (nie ma o niej słowa), ani czy właściciel witryny będzie mógł starać się o ewentualne odszkodowanie. Natomiast jeżeli ktoś chciałby wykreślenia jego strony z Rejestru, musiałby dołączyć do wniosku "dokument potwierdzający tytuł prawny do posiadanej strony internetowej lub oświadczenie o świadczeniu usługi". Jaki to dokument? Nie wiadomo.
Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: TVN24