Dziecko może zostać odebranie rodzinie, bo jest zbyt ciężkie. Kiedy inne w wieku trzech lat zostało na trzy dni same w domu, tak szybkiej reakcji nie było. Dziecka nie odebrano matce. Eksperci twierdzą, że kuratorzy są przeładowani pracą i niektórzy nie mają odpowiednich kompetencji, aby decydować o losie najmłodszych.
W ostatnich dniach uwagę na pracę kuratorów sądowych zwrócił uwagę przypadek pięcioletniego Maćka. Do sądu trafił wniosek, aby go odebrać dziadkom z uwagi na jego otyłość i rzekome "tuczenie" przez opiekunów.
Trudne decyzje
Pojawiło się pytanie, czy aby nie jest to nadgorliwość, mogąca bardziej zaszkodzić, niż pomóc dziecku. Jednocześnie trafiają się przypadki zwlekania kuratorów i sądów z decyzjami, które wydają się być oczywiste, jak na przykład los trzyletniego chłopca z Krakowa, którego matka zostawiła na trzy dni samego w mieszkaniu. - Z niektórymi kuratorami współpraca jest ciężka - mówi Marta Kowalewska z Miejskiego Ośrodka Pomocy Społecznej w Krakowie. W przypadku trzylatka pracownicy Pomocy Społecznej przez rok alarmowali sąd pytając, czy nie należałoby matce ograniczyć praw rodzicielskich. Kurator miał ignorować sygnały. Dlaczego w tak delikatnych sytuacjach, które ważą na całym późniejszym życiu małych dzieci, decyzje mogą być zbyt pochopne lub odwlekane? Jak ocenia profesor Mariusz Jędrzejko, pedagog i socjolog, niektórzy kuratorzy i pracownicy opieki społecznej są po prostu nieprzygotowani do swojej pracy, której na dodatek mają za dużo. - Mają po 70-80 podopiecznych. Oni nie są w stanie tego zrobić i jeżeli nałożymy na to fatalnie działającą pomoc społeczną, działającą na zasadzie rozdzielnictwa, to mamy taki wynik jaki mamy - twierdzi prof. Jędrzejko.
Ludzkie ułomności
Problemem ma być też niedostateczna komunikacja pomiędzy sądami, kuratorami i opieką społeczną, które stanowią państwowy system dbania o dzieci z problematycznych rodzin. - Nie współpracują tak jak powinny. Czasami obserwujemy nawet pewną rywalizację tych służb, a czasami odpychanie jakiegoś zagadnienia - mówi Mirosława Kątna z Komitetu Ochrony Praw Dziecka. Proces reagowania na nieprawidłowości jest złożony. Zazwyczaj pierwsza alarmuje policja albo opieka społeczna. Sprawa może trafić do sądu, który jeśli zadecyduje o pozostawienia dziecka w rodzinie, wyznacza kuratora. Podczas tego procesu - zdaniem Kątnej - dochodzi do nieprawidłowości. Są to jednak problemy wywodzące się z ludzkich ułomności, a nie złych przepisów. Nowe regulacje, które właśnie są przygotowywane, mają jednak dać większe kompetencje kierownikom zespołów kuratorskich.
Autor: mk//tka / Źródło: Fakty TVN
Źródło zdjęcia głównego: TVN24 Wrocław