38-letni ratownik medyczny z Rzeszowa Jacek Ch. oskarżony o otrucie żony lekiem usypiającym stanął w czwartek przed rzeszowskim sądem okręgowym. Grozi mu kara dożywotniego więzienia.
Proces ze względu na dobro małoletnich dzieci oskarżonego został utajniony. Na rozprawę stawili się także rodzice zmarłej kobiety, którzy w procesie występują jako oskarżyciele posiłkowi.
Według prokuratury Jacek Ch. wstrzyknął w grudniu 2008 r. swojej 34-letniej żonie Elżbiecie śmiertelną dawkę ketaminy, leku usypiającego, używanego w medycynie i weterynarii do znieczulenia ogólnego. Lek spowodował u kobiety niewydolność krążeniowo-oddechową i doprowadził do jej śmierci.
Oskarżony, który sam wezwał pogotowie ratunkowe, twierdził, że zmarła "niespodziewanie, w swoim łóżku". Policja ustaliła, że kobieta wcześniej była zdrowa. Początkowo Jackowi Ch. przedstawiono zarzut nieumyślnego spowodowania śmierci żony. Jednak później zgromadzone dowody pozwoliły na zmianę zarzutu na umyślne zabójstwo.
Chciał upozorować naturalny zgon
Biegli z zakresu toksykologii leków i trucizn organicznych ustalili, że poziom stężenia ketaminy w nerkach i wątrobie ofiary "był olbrzymi, niespotykany dotąd w literaturze światowej".
Z opinii biegłych wynika także, że zatrucie ketaminą może naśladować naturalne przyczyny zgonu, takie jak zatrzymanie akcji serca w wyniku zaburzenia rytmu serca. U kobiety stwierdzono także obecność środków nasennych. Śledztwo wykazało, że kobieta nigdy nie przejawiała skłonności samobójczych.
Nie przyznał się do winy
Oskarżony nie przyznał się do winy, co uniemożliwiło prokuraturze jednoznaczne ustalenie, co było motywem zabójstwa. Prokuratura przyjęła, że motywem był prawdopodobnie sposób życia oskarżonego, prowadzonego "w tajemnicy przed żoną".
Wykluczono jedynie, by była to chęć uzyskania pieniędzy z ubezpieczenia. Okazało się bowiem, że ofiara nie była wysoko ubezpieczona na życie.
Grozi mu kara pozbawienia wolności na czas nie krótszy niż 8 lat lub kara 25 lat pozbawienia wolności albo kara dożywotniego więzienia.
Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: TVN24