- W polityce wszystko jest polityczne - zauważa Janusz Palikot w najnowszym wpisie na swoim blogu. To puenta rozważań posła Platformy na temat słownego szturmu generała Waldemara Skrzypczaka na "niekompetentnych" jego zdaniem urzędników MON. - W co gra wojsko? - zastanawia się Palikot. I stawia ostrą tezę - jak zwykle - "tylko pytając".
- Skoro nie powiodła się operacja "kryzys" jako metoda rozbicia poparcia dla PO, to może uda się to uzyskać przy pomocy trupów polskich żołnierzy. W polityce wszystko jest polityczne - kończy wpis były przewodniczący komisji "Przyjazne Państwo". Wcześniej, w trzech akapitach, Janusz Palikot wyklucza kolejne "powody" ostrego ataku generała Skrzypczaka na MON.
Wojsko chce rozbić PO?
- Zważywszy, że nigdy wcześniej, mimo licznych i regularnych kontaktów, nie podniósł (generał) swoich pretensji ani na forum wewnętrznym MON, ani w bezpośrednich rozmowach z ministrem Klichem, pozostaje pytanie: o co chodzi? Raczej nie o realną zmianę wyposażenia armii, gdyż taki tryb tylko zmniejsza, a nie zwiększa szanse na jakiekolwiek zmiany! - ocenia poseł.
"Dziwne" wydaje mu się też "poddanie pod uwagę cywilnej kontroli nad armią w systemie ugruntowanej demokracji". - Dotychczas słychać było raczej liczne głosy krytyczne, że wojsko ma zbyt duży wpływ na ministerstwo, a nie odwrotnie. Reprezentujący wojskowych generał Skrzypczak strzela więc w stopę sobie i własnemu środowisku - zauważa poseł.
Zarzuty nad trumną
W niedzielę 16 sierpnia na uroczystości ku czci poległego w Afganistanie żołnierza kapitana Daniela Ambrozińskiego generał Skrzypczak zaszokował wielu słuchaczy. Kierując słowa do urzędników Ministerstwa Obrony Narodowej mówił: - To my wiemy, czym mamy walczyć i chcemy, żeby nas słuchano. Zabrano nam kompetencje, zostawiając odpowiedzialność.
To był dopiero początek. Następnego dnia w "Dzienniku" ukazał się wywiad z generałem. Zarzucił w nim urzędnikom MON, że śmierci kapitana można było uniknąć, gdyby wojsko miało potrzebny sprzęt. Wypomniał ministerialną biurokrację i "złe" zakupy.
O wywiadzie mówili wszyscy. Minister Bogdan Klich odebrał go jako podważenie zasady cywilnej kontroli nad armią. Generał tłumaczył, że nie o to mu chodziło, ale zaznaczał, że wypowiedzianych słów "nie żałuje". W związku z "utratą zaufania Ministra Obrony Narodowej" postanowił oddać się do dyspozycji Prezydenta (gen. jest Dowódcą Wojsk Lądowych).
Źródło: Onet.pl
Źródło zdjęcia głównego: TVN24