Na nic się nie oglądając ratował ludzkie życie. Jakub Matys, młody ratownik medyczny z Trójmiasta, reanimował narkomana, będącego nosicielem wirusa HIV. Istnieje prawdopodobieństwo, że mógł się od niego zarazić. Żeby zapobiec rozwojowi choroby, powinien brać leki. Nie dostanie ich jednak od państwa - musi zapłacić za nie z własnej kieszeni.
Sprawę ratownika opisał dziennik "Polska". Starali się ją również wyjaśnić reporterzy "Prosto z Polski".
Jakub Matys, 23-letni ratownik medyczny z gdańskiego pogotowia, ratował życie narkomanowi, który przedawkował. Podczas reanimacji mężczyzna zaczął wymiotować. Część wymiocin dostała się do ust ratownika. Narkoman był zakażony HIV i zapaleniem wątroby typu C, więc prawdopodobieństwo, że Matys został zakażony, jest duże.
Bo pracował na kontrakcie...
Aby zahamować namnażanie się wirusów, ratownik musi przyjmować leki antyretrowirusowe. Są drogie - kosztują pięć tysięcy - a Matys musi za nie płacić... sam. To dlatego, że tam gdzie pracuje Jakub, takiej umowy nie ma. Reporterzy TVN24 próbowali się dowiedzieć, dlaczego. Informacji takiej im jednak nie udzielono.
Tymczasem, gdyby prywatnie ukłuł się podejrzaną strzykawką lub uprawiał seks z zakażoną osobą, to za leki zapłaciłby budżet państwa. - Państwo dopłaca do leczenia osób uzależnionych, z marginesu społecznego. Ale to ja jestem osobą drugiej kategorii. Dlatego, że jak wielu innych pracowników służby zdrowia, musiałem podjąć pracę na kontrakcie - mówił "Polsce" rozgoryczony ratownik.
Pracodawca płaci za leki
Znowelizowana przez Sejm i obowiązująca od stycznia tego roku ustawa o chorobach zakaźnych mówi jednoznacznie: za profilaktyczne leczenie lekarzy, pielęgniarek, ratowników medycznych, policjantów zagrożonych w czasie pracy zakażeniem HIV płaci pracodawca lub osoba zlecająca pracę.
- Jeśli ratownik jest na kontrakcie, to sam dla siebie jest pracodawcą i musi kupić lek. Szpital mógłby jednak ten lek wypożyczyć i domagać się zapłaty w późniejszym terminie. Ratownik, podejmujący pracę na kontrakcie, powinien zastanowić się także nad ubezpieczeniem przed konsekwencjami zakażenia podczas pracy - wyjaśniła dr Anna Marzec-Bogusławska, dyrektor Krajowego Centrum ds. AIDS.
Jakbu Matys sytuację tę nazywa jednak paranoją: - Pojechałem do człowieka, który był rencistą, z racji tego, że był narkomanem, nie pracował. Renty są płacone z moich podatków, a ja jestem narażony i państwo nie poczuwa się do tego, żeby w jakikolwiek sposób mi pomóc - mówił rozgoryczony.
Nie można karać za ratowanie życia
Pomorski prawnik, członek Trybunału Stanu, mec. Roman Nowosielski odpowiada: - Nie może być tak, że ktoś, kto naraża życie dla ratowania drugiego człowieka, jest za to karany. Ten, kto zawiera z nim umowę i zleca pracę, musi zadbać o bezpieczeństwo pracownika.
Przed sądem ratownik ma szansę na odzyskanie pieniędzy. Na razie jednak Kuba potrzebuje drogich leków. Lekarze obiecali, że nadal będą mu je dawać i poczekają na pieniądze.
Źródło: TVN24, Polska
Źródło zdjęcia głównego: TVN24