Powódź, która w lipcu 1997 roku dotknęła południowo-zachodnią Polskę, jeszcze gdy trwała, nazwana została Powodzią Tysiąclecia. Kataklizm spowodował olbrzymie straty. Dach nad głową straciło 7000 ludzi, straty z tytułu zniszczenia majątku poniosło 9000 firm. Powstał wtedy "Program dla Odry", ale jego realizacja pozostawia wiele do czynienia.
Woda zniszczyła lub uszkodziła 680 000 mieszkań, 4000 mostów, 14 400 km dróg, 613 km wałów przeciwpowodziowych i 500 000 ha upraw. Parlament na wniosek rządu w ekspresowym tempie zmienił ponad 20 ustaw mających pomóc w likwidacji skutków powodzi. Jedna z nich uruchomiła super tanie pożyczki z Krajowego Funduszu Mieszkaniowego. Ich koszt dla powodzian to tylko 2 proc. w skali roku (w tym czasie oprocentowanie zwykłych kredytów mieszkaniowych przekraczało 23 proc.).
Spłatę rozłożono na pięć-dziesięć lat. Kto oddał terminowo 90 proc., miał umorzoną resztę. Pożyczek udzielało 16 banków współpracujących z Bankiem Gospodarstwa Krajowego, który zarządzał całym funduszem.
To jest kolejny przypadek, kiedy potwierdza się, że trzeba być przezornym i trzeba się ubezpieczać, a ta prawda jest ciągle mało powszechna. Premier Włodzimierz Cimoszewicz w 1997 roku.
Usuwanie skutków powodzi finansowane było poza budżetem państwa finansowane m.in. ze środków Banku Światowego i Europejskiego Banku Inwestycyjnego.
Już rok po powodzi można było zauważyć wyraźne zmiany. Odbudowano prawie 60 proc. zniszczonych mieszkań i prawie 70 proc. zalanych szkół. Odtworzono ponad 40 proc. zniszczonych dróg i tyle samo mostów.
Dlaczego szkody były tak wielkie?
W pamiętnych dniach 1997 roku w dorzeczu górnej Odry fala powodziowa przekroczyła o 2-3 m najwyższe notowane dotąd stany wód. Dodatkowo w dorzeczu Odry problem powstał wobec faktu, że rzeki są tu w znacznej mierze uregulowane, a niedrożność ich koryt, zły stan techniczny urządzeń hydrotechnicznych i m.in. powojenna zabudowa polderów pogorszyły sytuację.
Zawiodły prawie wszystkie przeciwpowodziowe budowle i urządzenia techniczne: wały, zbiorniki retencyjne na górskich dopływach Odry. Wały zostały przerwane w wielu miejscach na całej długości biegu Odry. Na niektórych odcinkach woda po prostu przelewała się przez wały. Wielkie zbiorniki retencyjne na Nysie Kłodzkiej okazały się bezużyteczne podczas pierwszego wezbrania. Poldery zasiedlono lub zagospodarowano rolniczo, w kanałach ulgi powstały przeszkody. W rezultacie budowle te nie spełniły swego zadania - nie obniżyły maksymalnych poziomów wody w Raciborzu, Brzegu, Opolu, Wrocławiu i innych miastach nad górna Odrą.
Co dalej?
Po powodzi społeczeństwo oczekiwało dwóch rzeczy: szybkiego usunięcia jej skutków oraz budowy systemu prewencyjnej ochrony. Stąd powstanie po katastrofie grupy roboczej "Odra 2006" do przedsięwzięć związanych z ochroną przeciwpowodziową po stronie polskiej i niemieckiej, utworzonej jesienią 1998 roku z inicjatywy polskiego rządu, niemieckich polityków i Wojewody Dolnośląskiego, a także zatwierdzenie w 2001 r. "Programu dla Odry 2006", który miał na celu przygotowanie systemu ochrony przeciwpowodziowej po obu stronach granicy. Inwestycje tego systemu wyceniono na 10 miliardów złotych. Obejmują Odrę i jej dorzecza. Na terenie Dolnego Śląska program zakłada budowę do końca 2016 roku m.in. zbiorników retencyjnych i wałów przeciwpowodziowych. Na razie jednak w całej Polsce wybudowano zaledwie cztery niewielkie zbiorniki za 200 milionów złotych. Przez ostatnie dwa lata nie udało się też pozyskać ani jednego eurocenta na budowę zabezpieczeń przeciwpowodziowych z dwóch miliardów euro dostępnych z unijnego Funduszu Spójności. W 2006 roku nie została też rozpoczęta żadna z planowanych głównych inwestycji - zbiornik Racibórz i Wrocławski Węzeł Wodny.
Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24