- Oczywiście uważam, że to była rakieta manewrująca rosyjska, ale nie można tego dosadnie twierdzić. Tak samo, jak nie można twierdzić, że ona opuściła terytorium Polski, bo kontakt z tą rakietą stracono w okolicy Zamościa - powiedział komandor porucznik rezerwy Maksymilian Dura na antenie TVN24. Generał brygady dr Jarosław Kraszewski wytłumaczył z kolei różnice między rakietami Ch-22 a Ch-101. Zaznaczył, że jeśli była to nowsza rakieta Ch-101, to "wskazywałoby to na małe prawdopodobieństwo, że znalazła się przypadkowo na terytorium naszego państwa".
Niezidentyfikowany obiekt wleciał w polską przestrzeń powietrzną od strony granicy z Ukrainą - poinformowało Dowództwo Operacyjne Rodzajów Sił Zbrojnych. "Zgodnie z obowiązującymi procedurami Dowódca Operacyjny RSZ uruchomił dostępne siły i środki pozostające w jego dyspozycji" - czytamy w komunikacie.
Czytaj więcej: "Niezidentyfikowany obiekt powietrzny" wleciał od strony Ukrainy. Komunikat dowództwa
Dura: uważam, że to była rakieta manewrująca rosyjska, ale nie można tego dosadnie twierdzić
Działania służb komentował na antenie TVN24 komandor porucznik rezerwy Maksymilian Dura.
Według niego jeszcze jest za wcześnie, aby z całą stanowczością twierdzić, że była to rakieta rosyjska. - Mówi się cały czas o tym, że to jest rakieta rosyjska. To nie jest tak. Myśmy tej rakiety nie zobaczyli i nie zbadali. Nie możemy powiedzieć, czy to jest rakieta rosyjska czy to jest, na przykład, rakieta przeciwlotnicza, która wyszła z terytorium Ukrainy, więc to też jest przedwczesny wniosek. Ten wniosek możemy postawić dopiero wtedy, kiedy znajdziemy szczątki tego, co wleciało w teren Polski - powiedział.
- Oczywiście uważam, że to była rakieta manewrująca rosyjska, ale nie można tego dosadnie twierdzić. Tak samo, jak nie można twierdzić, że ona opuściła terytorium Polski, bo kontakt z tą rakietą stracono w okolicy Zamościa i od tego czasu nie wiemy (co się stało - red.) - mówił.
"Rakieta manewrująca, nad którą traci się kontrolę, leci najczęściej torem prostoliniowym"
Powiedział, że istotne są komunikaty, które informowałyby o kierunku zmierzania obiektu i wyglądzie rakiety z zastrzeżeniem, że nie należy się do niej zbliżać. - Rakieta manewrująca, nad którą traci się kontrolę, leci najczęściej torem prostoliniowym. Pierwszą rzeczą, którą powinno się zająć, to powiadomienie ludności cywilnej na trasie tej rakiety o tym, że obiekt przeleciał i w jakim kierunku zmierza.
Porównał informowanie o wypadku w Przewodowie z dzisiejszym incydentem. - Jest wyraźna zmiana. Po pierwsze jest kontakt między ministrem obrony narodowej, a prezydentem i premierem. Po drugie ludność została już powiadomiona, że coś takiego się dzieje i coś takiego przeleciało - powiedział.
Kraszewski: Ch-22 służyła między innymi do zwalczania okrętów i okrętów podwodnych
Generał brygady dr Jarosław Kraszewski, były szef departamentu zwierzchnictwa nad siłami zbrojnymi w BBN opowiedział o właściwościach rakiety, która najprawdopodobniej wleciała na terytorium Polski. Gazeta.pl podała, że mogła być to rakieta Ch-22 lub Ch-101.
- Ch-22 to rakieta, która była w kilkunastu wersjach, służyła między innymi do zwalczania okrętów i okrętów podwodnych przeciwnika. Jej zasięg kalkulowany jest na około 550 kilometrów i prawdopodobnie tego rodzaju rakiety użyto. Są to rakiety z końca lat siedemdziesiątych, więc są dość stare. To by niejako tłumaczyło, dlaczego ta rakieta znalazła się na naszym terytorium - mówił.
- Wadliwie zadziałały systemy nawigacyjne, które w tamtych latach nie były tak doskonałe i tak zaawansowane technologicznie jak w tej chwili - tłumaczył.
- Rakieta Ch-101 ma znacząco większy zasięg, bo on jest liczony na około 4500 kilometrów i ma co najmniej trzy niezależne od siebie systemy nawigacyjne - system inercyjny i co najważniejsze system mapowania terenu, więc rakieta doskonale wie, w jakim położeniu się znajduje, co by wskazywało na małe prawdopodobieństwo, że znalazła się przypadkowo na terytorium naszego państwa - mówił.
"Jest to element wojny hybrydowej, którą Federacja Rosyjska prowadzi od 2014 roku"
- Całkowicie postać zmienia fakt, że jeżeli Federacja Rosyjska zaplanowała taki ruch tej rakiety, czyli dała nam kolejny znak, że sprawdzają naszą czujność, to może być niepokojące. Nie chcę tutaj popadać w panikę absolutnie i jest to element wojny hybrydowej, którą Federacja Rosyjska od 2014 roku prowadzi nie tylko z Europą, ale i ze Stanami Zjednoczonymi i resztą świata zaangażowaną w pomoc dla Ukrainy - mówił Kraszewski.
Kraszewski został zapytany o dalsze kroki, jeśli potwierdzi się, że to była rosyjska rakieta. Według niego nie nastąpi zwrócenie się do Rosji w tej sprawie. - Z racji wykonywanej przez 31 lat w mundurze profesji jestem zagorzałym zwolennikiem tego, że stare polskie przysłowie mówi - do trzech razy sztuka. Trzy razy już były, a za czwartym razem już podejmujemy działania. W momencie wejścia w polską przestrzeń powietrzną i nad polskie terytorium, dowódca operacyjny dokonuje wszelkich możliwych, najszybszych działań do tego, żeby rakieta czy obiekt natychmiast zostały strącone. Już nie ma się co bawić, bo następny raz może nie być sygnałem, ale uderzeniem, które ma sprowokować działania Sojuszu Północnoatlantyckiego - dodał.
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24