Mandaty kierowców namierzonych przez fotoradary liczone są już w milionach złotych. Na polskich drogach takich urządzeń jest ok. 300. Niedługo będzie ich więcej. Nie znaczy to jednak, że będzie bezpieczniej. W długi majowy weekend na polskich drogach do wypadku dochodziło - średnio - co 4,5 godziny, każdego dnia na drodze życie traciło siedem osób. Ze statystyk wynika, że do 2/3 wypadków dochodzi przez nadmierną prędkość.
Można pomyśleć, że jeśli jest długi weekend, to nikomu nie powinno się spieszyć. Nic bardziej mylnego - szczególnie, jeśli ma się dobry samochód i dwupasmową drogę.
Policjanci zatrzymali m.in. kierowcę audi, który jechał 213 km/h. - Tak to jest, jak się kupi nowe auto - skomentował mężczyzna w rozmowie z policjantem. Dostał maksymalny mandat - 550 zł i 10 punktów karnych.
Drogi samochód i pedał gazu
Kierowcą-rekordzistą, którego udało się zatrzymać policji, prawo jazdy stracił cztery razy. - Jakie są realia w naszym kraju, pan doskonale wie. Jesteśmy zwierzyną łowną i maszynką do wyciągania z nas kasy. Już więcej podatków się dać nie ta, to dopie... im mandatami - denerwował się.
Ale największy mandat otrzymał kierowca porsche, który na przejściu dla pieszych wyprzedzał inne samochody. Te zatrzymały się, by przepuścić pieszych. Skutek? 16 punktów karnych i 1000 złotych kary.
Najbardziej skuteczną bronią policjantów w walce z nadmierną prędkością są specjalne radiowozy z videorejestratorami. W Polsce jest ich ok. 300. Dzięki nim policjanci są w stanie dogonić i zatrzymać tych, którzy wcześniej byli zbyt szybcy. Średnia 12-godzinna służba takiego samochodu to zapełniony mandatowy bloczek na wysokość średnio 5 tys. złotych.
Fotoradar - maszynka do robienia pieniędzy?
Inna broń do walki z kierowcami lubiącymi mocniej nacisnąć na pedał gazu, to fotoradary. Liderami w zarabianiu na piratach drogowych są gminy na Pomorzu. Kobylnica i Człuchów, które umiejscowione są w newralgicznym miejscu, na skrzyżowaniu dróg krajowych 22 i 25 (trasa Berlin-Kaliningrad i trasa prowadząca nad polskie morze), na zdjęciach z fotoradarów zarabiają rocznie ok. 7 i 5 miliony złotych rocznie. Niedaleki Dobrzyn dzięki fotoradarom zarabia zaś ok. 4 mln zł.
Przy takich sumach nie dziwi, że kierowcy zarzucają, że celem fotoradarów tak naprawdę nie jest walka o bezpieczeństwo, ale walka o pieniądze kierowców. Ale włodarze gmin podkreślają: gdyby nie pieniądze z mandatów, nie byłoby za co wyremontować dróg, budynków, wiele inwestycji nigdy by nie ruszyło.
- Te siedem milionów to kwota, która zapewnia całość utrzymania straży miejskiej i wydania korespondencji - mówi Mirosław Burak, burmistrz Dobrzyna. Mieszkańcy Dobrzyna zarzucają jednak władzom, że w straży miejskiej etaty się "rozmnożyły", z dwóch zrobiło się 12, a do tego funkcjonariusze kupili sobie nowy samochód.
Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24