Jest to kompletnie niewiarygodne po trzech latach takiej jazdy na Unię Europejską - powiedział w "Faktach po Faktach" były minister spraw zagranicznych Radosław Sikorski, odnosząc się do proeuropejskiego zwrotu Prawa i Sprawiedliwości przed wyborami do Parlamentu Europejskiego.
- Plan oczywisty. Głupi, kto się da nabrać - skomentował Sikorski. - Jest to kompletnie niewiarygodne po trzech latach takiej jazdy na Unię Europejską. Uważam, że to jest wbrew jestestwu PiS-u, bo PiS jest partią nacjonalistyczną - ocenił.
Dodał, że partia uważa, iż "poziom narodowy, państwowy, jest najwyższym poziomem lojalności i zabiegania o polskie interesy".
- I uważam, że się głęboko myli, bo są takie polskie interesy - na przykład to, żebyśmy mogli jeździć swobodnie po strefie Schengen albo zabieganie o klimat czy o nasze bezpieczeństwo - których na poziomie narodowym nie jesteśmy w stanie narodowi zapewnić. I dlatego jest potrzebna współpraca międzynarodowa także w formie konfederacji - tłumaczył były szef dyplomacji.
Zaznaczył jednak, że to jest "wbrew temperamentowi, filozofii i ideologii PiS-u". Ocenił, że gdybyśmy byli "u narodzin Unii Europejskiej", z tą ideologią PiS-u i podejściem do Unii, wspólnota by nie powstała. - Bo Unia Europejska polega na łączeniu suwerenności ku wspólnemu dobru. A to jest dla PiS-u tabu, to jest wbrew ich jestestwu - dodał były minister spraw zagranicznych.
Sikorski: grupa trzymająca władzą była w zasięgu ręki
Sikorski powiedział, że Zachód nam się przygląda. - Nie rozumie, dlaczego zwariowaliśmy, dlaczego po takim sukcesie naszego członkostwa nie chcemy wchodzić do grupy trzymającej władzę. A to było stawką, to było w zasięgu ręki - zaznaczył.
- Byliśmy już w grupie G6, po wyjściu Wielkiej Brytanii (z Unii Europejskiej -red.) to byłaby grupa G5, a wobec trudności politycznych we Włoszech i w Hiszpanii Trójkąt Weimarski, czyli Francja, Niemcy, Polska, mogłaby stać się kośćcem, motorem Unii Europejskiej - zauważył.
- To było do wygrania, a zamiast tego jesteśmy na marginesie w sojuszu z Węgrami - dodał.
"Przeważają argumenty za wejściem do strefy euro"
Sikorski powiedział w "Faktach po Faktach, że "opinia publiczna nie zauważyła bardzo ważnej rzeczy, która się stała w ostatnich dniach". - Ruszyła machina stworzenia odrębnego budżetu strefy euro. Nasz rząd gardłował przez tyle lat, że jest przeciwko Unii dwóch prędkości, ona powstaje, a on (rząd-red.) - nie ze względu na strategiczne interesy, tylko na taktykę wyborczą - to odpuszcza - zauważył. Ocenił, że jeżeli ten budżet powstanie i zacznie "pożerać" budżet całej Unii Europejskiej, to "paradoksalnie wzmocni się argument za wejściem do strefy euro albo za wyjściem z Unii Europejskiej".
- Ale wtedy w strefie euro będą nie tylko niższe stopy procentowe, dzięki którym miliony polskich rodzin stać by zaczęło na mieszkanie, ale także fundusze rozwojowe. Już dzisiaj wszyscy płatnicy netto do Unii Europejskiej po wyjściu Wielkiej Brytanii są w strefie euro - mówił były szef dyplomacji.
Pytany, czy jest za wejściem Polski do strefy euro, powiedział, że w Unii Europejskiej zawsze jest "coś za coś".
- Posiadanie własnej waluty, szczególnie w czasach kryzysu, jest pewnym atutem (...) Ale w strefie euro pensje mielibyśmy wypłacane w euro. Co za tym idzie, stopy procentowe w bankach też byłyby w walucie euro i byłyby o połowę niższe. To byłoby wielkim zastrzykiem dla polskich rodzin i dla polskiej gospodarki. Z punktu widzenia bezpieczeństwa kraju też byłoby ważne, aby być w strefie euro, bo wiadomo, że Zachód będzie bronił członków strefy euro - wymieniał Sikorski.
W jego ocenie, przeważają argumenty za wejściem do strefy euro. - Tym bardziej, że to - moim zdaniem - będzie warunek niezbędny powrócenia na ścieżkę wchodzenia do grupy trzymającej władzę - dodał.
Autor: js//kg / Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: tvn24