Prokuratura Okręgowa w Lublinie wszczęła postępowanie w sprawie przetrzymywania protokołów wyborczych przez nieuprawnione osoby. Chodzi o dwóch radnych Prawa i Sprawiedliwości - Stanisława Brzozowskiego i Dariusza Jeziora. Za taki czyn grozi do trzech lat więzienia.
Stanisław Brzozowski i Dariusz Jezior, radni PiS, mieli zbierać kopie protokołów. Przewodniczący komisji zauważył jednak, że radni mają oryginały protokołów z pieczątkami i podpisami. Zaniepokojony, wezwał policję. Sprawą zajęła się prokuratura.
"Nadużycie w toku wyborów"
Jak przekazała reporterka TVN24 Ewa Paluszkiewicz, postępowanie na tym etapie jest prowadzone w sprawie, a nie przeciwko komuś.
- Do prokuratury wpłynęły materiały dotyczące incydentu, który miał miejsce w noc wyborczą. Doszło do zbierania protokołów wyborczych przez osoby postronne. W tej chwili prowadzimy postępowanie w kierunku artykułu 248 punkt 4 Kodeksu karnego. Mówimy tu o nadużyciu w toku wyborów, przy liczeniu głosów. W tej chwili badamy, jaki był stan faktyczny - powiedziała Agnieszka Kępka z prokuratury okręgowej w Lublinie.
"Kto w związku z wyborami do Sejmu, do Senatu, wyborem Prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej, wyborami do Parlamentu Europejskiego, wyborami organów samorządu terytorialnego lub referendum dopuszcza się nadużycia lub dopuszcza do nadużycia przy przyjmowaniu lub obliczaniu głosów, podlega karze pozbawienia wolności do lat 3" - głosi treść rzeczonego punktu.
"Sprawa dotyczy kwestii formalnej"
Jak relacjonowała reporterka TVN24, radni tłumaczą, że nieporozumienie wynikało z tego, że w komisji, z której chcieli wziąć kopie protokołów, nie było kserokopiarki. Dlatego stworzono dwa "oryginalne" dokumenty zamiast je kopiować.
- Sprawa dotyczy kwestii formalnej, że tam była pieczątka i podpisy. To spowodowało całą aferę - tłumaczył radny Stanisław Brzozowski. W rozmowie z reporterką przekonywał, że sytuacja nie miała wpływu na wyniki i nie stało się nic nielegalnego.
Autor: ads//rzw / Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: tvn24