Polski śmigłowiec Mi-24 uległ poważnemu wypadkowi w Afganistanie. Podczas startu maszyna spadła na ziemię. Na razie nie wiadomo, co było przyczyną awarii. Wojskowi mówią o usterce technicznej śmigła ogonowego albo o możliwości ostrzału. Na pokładzie maszyny było pięciu żołnierzy. Nikomu nic się nie stało.
Jak podaje w komunikacie sekcja prasowa PKW Afganistan, śmigłowiec gwałtownie "przyziemił", co spowodowało jego silne uszkodzenie.
Załoga samodzielnie opuściła maszynę. Na miejsce natychmiast wysłano służby ratownicze - wojskową straż pożarną oraz służby medyczne, które udzieliły załodze niezbędnej pomocy. Nikt z załogi i pasażerów nie odniósł obrażeń.
Śmigłowiec przygotowywał się do lotu rozpoznawczo-osłonowego. Na pokładzie maszyny znajdowało się pięć osób.
Przyczyny wypadku badają eksperci.
"Wyglądało okropnie, ale wszyscy żyją"
Jak powiedział Polskiemu Radiu gen. Edward Gruszka, najprawdopodobniej przyczyną wypadku Mi-24 była awaria. - To wyglądało okropnie, ale wszyscy żyją, nie ma poszkodowanych - poinformował.
Według niego, awaria spowodowała utratę panowania nad maszyną, w wyniku czego Mi spadł na ziemię. W ocenie Gruszki. zawinił sprzęt, a nie człowiek, bo kierujący śmigłowcem pilot ma 20 lat doświadczenia w prowadzeniu takich maszyn.
Gen. Gruszka dodał, że do czasu wyjaśnienia przyczyn wypadku wstrzymano eksploatację maszyn Mi-24. Awaria nie ma jednak wpływu na moc bojową polskiego kontyngentu. Pomoc w wypełnieniu luki na czas wstrzymania lotów polskich śmigłowców zapewniła armia amerykańska.
Pod koniec 2009 roku niedaleko polskiej bazy Ghazni w Afganistanie doszło do podobnego wypadku. Mi-24 z kilkoma żołnierzami na pokładzie. Także wówczas nikomu nic się nie stało.
Źródło: TVN24.pl, Polskie Radio
Źródło zdjęcia głównego: TVN24