Pierwsze dni były bardzo trudne, były takie sytuacje, że nie chciałem wyjść ze śpiwora - opowiadał we "Wstajesz i weekend" Robert Jałocha. Reporter "Faktów" TVN wraz z operatorem Maciejem Cepinem towarzyszyli uczestnikom zakończonej kilka dni temu zimowej wyprawy na szczyt Nanga Parbat - himalaistom Adamowi Bieleckiemu i Jackowi Czechowi.
Jałocha i Cepin podkreślali, że najtrudniejsze były początki wyprawy i przystosowanie się do warunków panujących w tak wysokich górach - najbardziej odczuwalna była mała ilość tlenu, zmiana ciśnienia i silny mróz.
- Te wszystkie pierwsze czynności, związane stricte z przeżyciem: ubrać spodnie, zawiązać buty, to wykańczało - wspominał we "Wstajesz i weekend" Maciej Cepin, operator obrazu.
- Aklimatyzacja zdecydowanie działa, organizm się przyzwyczaja, natomiast pierwsze dni były bardzo trudne. Po pierwsze: ból głowy. Były takie sytuacje, w których w ogóle nie chciałem wyjść ze śpiwora - dodał Jałocha.
Tłumaczył przy tym, że towarzyszący im wysoko w górach brak apetytu dodatkowo sprawił, że w trakcie wyprawy ubyło im mięśni, przez co mieli mniej siły do kontynuowania wspinaczki.
- Przywieźliśmy dużo wrażeń, ale trochę mniej kilogramów - mówił Jałocha.
Dodał, że nie tylko wspinaczka w górę była wyzwaniem. Równie trudne było opuszczenie zbocza Nanga Parbat. - Było bardzo ślisko, bardzo stromo. To było gigantyczne urwisko - opowiadał reporter "Faktów" TVN.
Frankfurterki i polski chleb
Jak mówili, innym problemem w trakcie wyprawy było korzystanie z telewizyjnej kamery. Cepin tłumaczył, że mógł pracować z nią tylko na zewnątrz, bo gwałtowna zmiana temperatury przy wnoszeniu sprzętu do namiotu, w którym panowało względne ciepło i wilgoć, wymagałoby osuszenia kamery.
- Ale tam nie ma miejsca, gdzie można coś osuszyć - mówił Jałocha. - Był jeden grzejniczek, przy którym wszyscy siedzieliśmy, ale potem, jak się wracało do namiotu, gdzie było minus 20 stopni, to musiałeś jakoś wykorzystać to, co masz i to, co grzeje, czyli swoje ciało - tłumaczył reporter "Faktów" TVN.
Dodał, że himalaiści, którym towarzyszyli, podzielili się obowiązkami: Adam Bielecki zabrał ze sobą niezbędny sprzęt medyczny, z kolei Jacek Czech dbał o morale wszystkich uczestników wyprawy. - Trochę także poprzez dbanie o nasze ciało, bo wziął ze sobą np. frankfurterki albo polski chleb prosto z Jaśkowic, ze swojej rodzinnej miejscowości, który służył nam prawie przez miesiąc - wspominał Jałocha.
Zdradził też, że nigdy przedtem w życiu nie spał pod namiotem. - Więc moja pierwsza noc w namiocie była pod Nanga Parbat - powiedział.
Niezdobyty zimą
Wyprawa, w której brali udział dwaj polscy himalaiści - Adam Bielecki i Jacek Czech - zakończyła się w połowie stycznia, po 25 dniach.
Chcieli oni jako pierwsi, w zaledwie kilka dni, zdobyć szczyt Nanga Parbat zimą. Przed wyprawą aklimatyzowali się w Ameryce Południowej. Z kontynuowania wspinaczki zrezygnowali jednak po założeniu bazy na wysokości 5700 m n.p.m. Powodem była m.in. zła pogoda oraz wypadek z udziałem Bieleckiego.
Nanga Parbat to szczyt położony w Himalajach, jego wysokość wynosi 8126 m n.p.m. Pozostaje do dziś jednym z dwóch ośmiotysięczników - obok K2 - którego nie udało się zdobyć zimą.
Autor: ts/tr / Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: tvn24