Miałam wśród rozmówców takiego pana, który kierował rosyjskojęzyczną grupą przestępczą i wpadł na pomysł, że zabije wszystkich członków swojej grupy, żeby nie było żadnych świadków jego działalności, a następnie wyjedzie do Stanów Zjednoczonych - opowiada Monika Kotowska, kryminolożka, która w więzieniach rozmawiała ze skazanymi za udział w gangu.
Z dr hab. Moniką Kotowską, kryminolożką z Wydziału Prawa i Administracji Uniwersytetu Warmińsko-Mazurskiego w Olsztynie, autorką książki "Kariery kryminalne członków zorganizowanych grup przestępczych", rozmawia Tomasz Słomczyński.
Mam 45 lat, wyższe wykształcenie i chciałbym rozpocząć karierę w zorganizowanej grupie przestępczej. Mam jeszcze jakieś szanse?
Ma pan szanse. Członkowie zorganizowanych grup przestępczych zazwyczaj są dojrzałymi mężczyznami. Poza tym przydatne jest wyższe wykształcenie. Często są to ludzie inteligentni, z dużą wiedzą życiową, potrafią dostosować się do określonych sytuacji. Ale też musiałby pan mieć odpowiednie cechy charakteru.
Jakie?
Brak wyrzutów sumienia przede wszystkim. Brak empatii. Skłonność do manipulowania ludźmi, bezwzględność w dążeniu do celu. Z jednej strony racjonalność, ale też skłonność do ryzyka. Nie mógłby pan przywiązywać się do ludzi, musiałby pan innych ludzi traktować instrumentalne. Dodajmy do tego tendencję do obwiniania innych za własne niepowodzenia. To cechy socjopatów czy psychopatów. Więc jeśli je pan ma, to ze swoim wyższym wykształceniem na pewno byłby pan przydatny w zorganizowanej grupie przestępczej.
Zrobiła pani w sumie 157 wywiadów z osadzonymi w więzieniu członkami zorganizowanych grup przestępczych.
Tak. Badałam też akta penitencjarne. W ten sposób dowiadywałam się, za co ktoś został skazany, jak funkcjonował w grupie przestępczej, jak funkcjonowała ta grupa. Przed rozpoczęciem wywiadu wiedziałam, gdzie mieszkał, z jakiej rodziny pochodził, czy miał żonę, dzieci, znałam również opinie sądowo-psychiatryczne, notatki z rozmów skazanych z psychologami, z wychowawcami. Te akta dawały mi większą pewność, że ktoś - mówiąc kolokwialnie - nie wciska mi kitu.
O co ich pani pytała?
Nie interesowały mnie szczegóły popełnianych przestępstw, ile na tym zarobili i z kim konkretnie współpracowali, bo to miałam najczęściej w aktach. Skupiałam się na tym, skąd ta przestępczość się w nich wzięła, czy zmieniała się na przestrzeni życia, jak ją odbierają. Ale nie tylko o to. Pytałam również o dzieciństwo, wspomnienia, o dojrzewanie, relacje rodzinne, miłosne.
Jak przekonała ich pani do rozmowy?
Prawomocnie skazani nie mają już wiele do stracenia. To są osoby z długimi wyrokami, niektórzy dożywotnimi, część z nich spędzało w celi dwadzieścia trzy godziny na dobę, w towarzystwie tych samych mężczyzn. Nudzili się i byli ciekawi. Obecność kogoś z zewnątrz przełamywała ich rutynę.
Chodziło tylko o przerwanie monotonii?
Nie, nie tylko. Czasami już na początku spotkania rozmówca zaznaczał, że chciałby pogadać na jakieś tematy prawne - nie mówię tu o sprawach karnych, ale część z nich miała na głowie alimenty, komornika albo rozwód w toku. Niektórzy prosili o paczkę papierosów albo o to, żebym przypomniała wychowawcy o napisanej przez nich jakiejś prośbie. Część z moich rozmówców uważała, że zgoda na badania będzie dobrze postrzegana przez Służbę Więzienną. Niektórym pisałam zaświadczenie, że brali udział w badaniach i potem składali je do sądu, starając się o warunkowe przedterminowe zwolnienie.
Zdarzało się, że odmawiali rozmowy?
Tak. Członkowie zorganizowanych grup przestępczych są nieufni i popełnili zazwyczaj o wiele więcej przestępstw, niż te, za które zostali skazani. Często żyją w napięciu i spodziewają się wizyt organów ścigania albo osób z nimi współpracujących. Wydaje im się, że pod pozorem zbierania materiałów do pracy naukowej ktoś może próbować zdobyć informacje na temat nieujawnionych przestępstw. Dlatego nie każdy ze skazanych wierzył, że zależy mi tylko na pracy naukowej.
Czy ma pani poczucie, że byli w rozmowie szczerzy, że udało się pani dotrzeć do ich "prawdziwego ja"?
Nigdy nie ma gwarancji na stuprocentową szczerość czy dogłębne poznanie człowieka i takiej nie oczekiwałam, bo każdy ma swoje tajemnice. Nie jestem psychologiem ani psychiatrą, a jedynie prawnikiem, nie potrafię więc do końca ocenić, na ile badani pozwolili mi dotrzeć do ich "prawdziwego ja". Niektórzy z moich rozmówców zaznaczali, że będą mówić tylko o przestępstwach, za które zostali skazani i ja to szanowałam. Poza tym od razu umawialiśmy się, że jeśli ktoś nie będzie chciał odpowiedzieć na jakieś pytanie, to po prostu nie odpowie.
Czy zdarzało się, że ktoś jednak "wciskał kit"?
Zawsze uprzedzałam moich rozmówców, że jakąś część historii ich życia znam z akt: wyroków sądowych, wywiadów kuratorskich i innych dokumentów. To nie byli głupi ludzie i mieli świadomość, że część informacji mogę weryfikować. Jednak niektórzy mówili po prostu nie na temat zamiast opowiadać o sobie, byli ciekawi mojego życia i wtedy mówiłam, że wracamy z naszą rozmową na właściwe tory albo kończymy spotkanie.
Siadała więc pani naprzeciwko takiego - że również użyję kolokwializmu - bandziora i zaczynaliście rozmawiać.
Starałam się, żeby to były takie miejsca, które zagwarantują nam poczucie przynajmniej minimalnego komfortu rozmowy. Część moich rozmówców to byli skazani tak zwani niebezpieczni. Spotkanie z takim skazanym wiąże się z jakimś ryzykiem. Inni z kolei byli pod specjalnym nadzorem, to tak zwani mali świadkowie koronni i to ich trzeba było chronić, również przed kimś z zewnątrz. To było trudne, ale udało mi się - prawie wszystkie wywiady, oprócz jednego, przeprowadzić bez obecności funkcjonariusza. Siadaliśmy sam na sam w pokoju wychowawcy, w świetlicy albo w celi i rozmawialiśmy.
Bała się pani?
Czasami bałam się, szczególnie na początku. Później może mniej, choć zawsze jakaś niepewność towarzyszyła tym spotkaniom. Rozmawiałam z kimś, kto popełnił bardzo poważne przestępstwa. Zabił człowieka albo kilku ludzi. Czasami kierował taką grupą. Miałam wśród rozmówców takiego pana, który kierował rosyjskojęzyczną grupą przestępczą i wpadł na pomysł, że zabije wszystkich członków swojej grupy, żeby nie było żadnych świadków jego działalności, a następnie wyjedzie do Stanów Zjednoczonych. No i w znacznej części udało mu się ten plan zrealizować. Zabił kilka osób. Dostał dożywocie. Tacy ludzie mogą już nie mieć nic do stracenia.
Patrzyła pani komuś takiemu w oczy i widziała tam zło?
Były osoby, od których bił taki przerażający chłód, pozbawione jakichkolwiek wyrzutów sumienia.
Robię pieniądze z przestępczości od dwunastego roku życia (…). Pomysł włamań przyszedł mi z biedy. U nas naprawdę była bieda, mimo że ojciec bardzo dobrze zarabiał. Jak nie pił, to pieniądze były, ale potem i tak wszystko przepijał. Mama siedziała i płakała, bo nie miała z czego zrobić obiadu. Jak miałem trzynaście, czternaście lat to jednocześnie pracowałem, do "badylarzy" jeździłem, dawałem mamie pieniądze z takich robót dorywczych. Jednocześnie pracowałem przy takich pracach fizycznych i zajmowałem się włamaniami. Skończyłem ósmą klasę i przez rok nie poszedłem do szkoły. Już byłem wdrożony w taką "robotę swoją". Ten rok przeznaczyłem na to, żeby sobie zarobić na zakup mieszkania lub domu, żeby wyprowadzić się od ojca.Skazany za kierowanie zorganizowaną grupą przestępczą, w ramach której wyprodukowano znaczne ilości amfetaminy i wprowadzono ją do obrotu
Spójrzmy na życiorysy tych rozmówców. Jakie typy może pani wyróżnić?
W jednym, takim który występuje dość często, wszystko zaczyna się bardzo wcześnie od biedy i patologii. Jeden z rozmówców mówił, że on co prawda nie pamięta, ale mama mu mówiła, że jak poszedł do przedszkola, przeszukiwał kurtki, zabierał jakieś rzeczy dzieciom z plecaka. Więc ta kariera przestępcza…
Słowo "kariera" jest tu na miejscu?
No właśnie, muszę wyjaśnić, że słowo "kariera" w kryminologii nie oznacza, że ktoś zrobił karierę i jest celebrytą, że odniósł jakiś sukces, to jest po prostu sekwencja popełnianych przestępstw, droga życiowa przestępcy. Więc w przypadku części moich badanych droga przestępcza zaczęła się bardzo wcześnie. Przypominają mi się słowa Gustawa Herlinga-Grudzińskiego, że człowiek jest ludzki w ludzkich warunkach. Osoby, które tak wcześnie zaczynają swoją karierę, w szkole podstawowej, jeszcze przed okresem dojrzewania, najczęściej były wychowywane w nieludzkich warunkach. Były to dzieci krzywdzone. Przemocy uczyły się w domu. Część tych dzieciaków utrzymywała swoje rodziny, na przykład kradły suszące się pranie i w ten sposób ubierały swoich bliskich. Moi rozmówcy byli dumni z tego, że kradnąc w wieku dwunastu, trzynastu lat, potrafili utrzymać swoje rodziny. To jest taki właśnie typ kariery przestępczej, w którym ktoś bardzo wcześnie rozpoczyna, dokonując przestępstw najczęściej najpierw przeciwko mieniu, później z czasem te granice przekracza, jest już w stanie dokonywać na przykład rozbojów, czyli uderzyć człowieka. A potem są przekraczane kolejne granice, pojawiają się uprowadzenia dla okupu, czasami zabójstwa. Tak wygląda częsty typ kariery przestępczej u sprawców "kryminalnych", czyli takich, którzy najczęściej dokonują przestępstw przeciwko mieniu, życiu, zdrowiu. To są włamania, rozboje, kradzieże, uprowadzenia dla okupu, handel ludźmi, czerpanie zysków z prostytucji, ale też zabójstwa.
Nie wszyscy są "kryminalni"?
Są jeszcze "gospodarczy", "narkotykowi" i "multiprzestępcy"…
Ale kiedy mówimy o tych dzieciakach, które wcześnie zaczynają…
To najczęściej mówimy o "kryminalnych" z bardzo bogatym doświadczeniem. Często z syndromem "lokalnego bohatera", który przez lata pozostaje w tych samym środowisku, gdzie zna wszystkich i wszyscy znają jego. Ale osoby te większej kariery w grupie przestępczej zwykle nie robią. To jest ktoś, kto cieszy się w swoim środowisku szacunkiem i jest potrzebny grupie przestępczej "na miejscu". Żeby wytypować ofiarę na przykład, rozprowadzać w małej społeczności narkotyki albo powierza się mu pieniądze, czy lokalny interes.
Ale, jak sądzę, nie wszyscy pochodzą z patologicznych środowisk.
Zdarzają się tak zwane dzieci z dobrych domów. I tutaj motywacja do popełniania przestępstw jest już zupełnie inna. Tu już nie chodzi o zarobienie pieniędzy, żeby wyjść z patologii, zarobić na jedzenie czy ubranie. Taka osoba widzi, jak rodzice się poświęcają, jak zapracowują, a przy tym odmawiają sobie wiele przyjemności, na które ich nie stać. Ktoś taki stwierdza, że nie chce tak żyć, chce mieć dużo, szybko i nie napracować się. Często takie osoby angażują się w przestępczość, która daje im adrenalinę. Potrzebują silniejszej stymulacji. Życie swoich rodziców albo swoje - w szkole, na studiach, w pierwszej pracy - postrzegają jako nudne i nieatrakcyjne.
Co robią dla adrenaliny?
Jeden z moich rozmówców kradł samochody pod koniec lat dziewięćdziesiątych, to były początki zorganizowanej przestępczości w Polsce. Mówił, że na terenie Olsztyna nie było nikogo lepszego od niego. Potrafił "złamać" każdy zamek. Dla niego te kradzieże to był obszar do sprawdzenia się, do spełnienia, dawały mu prestiż, poważanie, dostęp do pieniędzy, pięknych kobiet, wszystko to, co było wcześniej nieosiągalne. Inni przestępcy tak samo sprawdzają swoje kompetencje i "dowartościowują się", organizując przerzut ludzi przez granicę albo dokonując uprowadzeń dla okupu.
Ja nie patrzę nawet tak, czy moje życie się opłacało czy nie, wiedziałem, że kiedyś pójdę siedzieć. Ja przestępczość po prostu lubiłem, nie tylko kasę. (…) Dla mnie wyzwaniem jest taki sposób życia, jaki prowadzę, bo ja nie lubię schematów i jak mi ktoś coś narzuca. Ja nie wyobrażam sobie siebie, jak wstaję rano i idę do roboty, siedzę w niej osiem godzin. (…) To nie jest dla mnie życie i nigdy nie będzie. Moim celem są takie wyzwania, które sobie stawiam, nawet jak później przyjdzie mi za nie zapłacić więzieniem.Skazany za kierowanie zorganizowaną grupą przestępczą, produkcję i wprowadzenie do obrotu znacznej ilości amfetaminy
To byli ludzie młodzi?
Tacy złodzieje samochodów na przykład to byli sprawcy w wieku 20-30 lat. Może nam się wydaje, że to ludzie młodzi, ale w tym świecie trzydziestolatek to ktoś, kto już powinien kończyć karierę. Typowa kariera "pospolitego sprawcy" wygląda tak: w okresie dojrzewania albo nawet wcześniej wchodzi w przestępczość, mniej więcej do 30. roku życia pnie się do góry, a później następują tak zwane punkty zwrotne, najczęściej: poznanie kobiety, urodzenie dziecka, zdobycie dobrej pracy, ukończenie szkoły. Ludzie "mądrzeją", zmieniają środowisko i tendencja do popełnienia przestępstw spada. Tak się dzieje w około osiemdziesięciu procentach przypadków.
A pozostałych dwadzieścia procent?
Ci zostają przy przestępczości - to są tak zwani sprawcy uporczywi albo chroniczni.
Zostawmy więc małolatów, którzy zmądrzeli i porzucili gangsterkę. Opowiedz mi o chronicznych przestępcach. To oni jeżdżą potem drogimi furami, są obwieszeni złotem jak na filmach gangsterskich?
Niekoniecznie. W większości jest inaczej. Ci typowi sprawcy chroniczni najczęściej nie zasilają szeregów przestępczości zorganizowanej. To zwykle drobni recydywiści. Nie mogli znaleźć pracy, nie mieli wykształcenia, nie byli w stanie wchodzić w relacje z kobietami, byli dotknięci alkoholizmem. Tak to wygląda najczęściej.
Są dziewczyny, którym podoba się takie życie, futra, samochody, dziewczyny lubią takie rzeczy. Lubiłem, jak moje dziewczyny chodziły ‘jak choinki’ (…), ja dla swoich byłem dobry, mimo że byłem złym człowiekiem, ja mówiłem do nich 'kochanie, kocham cię' i nie biłem nigdy swoich kobiet, niech to pani zapisze (…).Skazany za uczestnictwo w zorganizowanej grupie przestępczej, za włamania, kradzieże i rozboje
Ale przecież bywają i tacy, o których ja mówię, ci obwieszeni złotem, zawsze w towarzystwie pięknych kobiet…
Tak, ale ci z kolei to właśnie znaczący członkowie albo szefowie grup przestępczych. Z tamtymi "chronicznymi" łączy ich tylko fakt, że popełniają wiele przestępstw. Jednak nie wykazują tych wszystkich cech, o których przed chwilą wspomniałam, tych wszystkich "trudności życiowych". Mają piękne domy, zadbane dzieci i pracę, chociaż bywa, że tylko "na papierze".
To proszę mi opowiedzieć o tych z "Ojca chrzestnego".
Tylko że w Polsce nie ma mafii! Możemy mówić o przestępczości zorganizowanej, ale nie o mafii. Chociaż zdarzali się tacy naśladowcy. Na przykład ten szef rosyjskojęzycznej grupy, o którym już mówiłam, taki był… Lubił jeździć limuzyną, przeszedł operacje plastyczne, na wolności stylizował się na Ala Capone.
Jak wygląda życie dojrzałego mężczyzny, czterdziestolatka dajmy na to, szefa takiej grupy przestępczej?
Na wolności? Jest to bardzo krótki okres. W tym wieku trafia już do zakładu karnego albo jest już martwy. Czterdziestu lat po prostu nie dożywa. Często jest tak, że zakład karny ratuje mu życie. Ale jeśli jest na wolności, to rzeczywiście otacza się luksusami. Jak popatrzymy na taką osobę z zewnątrz, to zobaczymy fajny samochód, piękną kobietę u boku, bogaty dom. A jak popatrzymy na niego z punktu widzenia prokuratora, to zobaczymy osobę, która stara się mieć legalny biznes i prowadzi często coś w rodzaju podwójnego życia. W większości ludzie ci liczą się z tym, że kiedyś zostaną złapani i na tę okoliczność się zabezpieczają. A jak zostaną złapani, to chcą sprawiać wrażenie porządnego obywatela. Żeby był punkt zaczepienia dla linii obrony: nie mogę iść siedzieć, bo mam niepracującą żonę, chorą matkę, dzieci na utrzymaniu, legalny biznes, zatrudniam ludzi i tak dalej. Mówimy wtedy o "karierze zygzakowatej". Przez jakiś czas praca, przez jakiś działalność przestępcza albo łączenie jednego z drugim.
Dziecko miało wszystko - dobrą szkołę, i tak dalej. (…) Córka chodziła do klasy z rozszerzonym angielskim, chodziła też prywatnie na język, potem studia filologia angielska. Żona i córka miały dobrze, ładnie się ubierały, jeździły dobrymi samochodami. Kasę oddawałem żonie, trochę sobie też zostawiałem. Mieszkanie zamieniliśmy na większe. Kupiłem też domek letniskowy.Skazany za udział w zorganizowanej grupie przestępczej o charakterze zbrojnym, między innymi za porwania i współudział w zabójstwach
Jak ci "wyjęci z luksusu" przechodzą pobyt w więzieniu?
Opowiadają mi często, jakimi drogimi samochodami jeździli, w jakim luksusie żyli. Podczas rozmów starali się kreować na celebrytów, przynosili mi wycinki z gazet, akty oskarżenia, pokazywali - tam było napisane, jakie zyski osiągały ich grupy.
Mówili to z dumą?
Jak najbardziej. Część z nich była dumna z tego, że potrafili być bezwzględni. Często chwalili się, że ich rodzina, konkubiny albo żony z rozdzielnością majątkową mają firmy, hotele… Chwalili się, że są poustawiani do końca życia. Taki gangster - nazwijmy go umownie "mądrym gangsterem", który ma czterdzieści lat, to jest osoba, która już teoretycznie nie powinna się zajmować działalnością przestępczą, tylko zbierać profity.
I rzeczywiście tak się dzieje?
Niekoniecznie. Śledzę ich losy po wyjściu z więzienia. Wielu z nich nie cieszyło się długo wolnością, bo chociaż zmienili profil działalności na mniej ryzykowny, pozbawiony przemocy - obecnie najczęściej przestępczość gospodarczą, to jednak znów coś poszło nie tak, bo są już tymczasowo aresztowani.
Oprócz nich są też tacy, którzy na skutek różnych zdarzeń życiowych bardzo późno podejmują decyzję o popełnieniu pierwszego przestępstwa.
Tak i to jest najciekawszy materiał badawczy. Najtrudniej jest zrozumieć motywację kogoś, kto wchodzi w przestępczość w naszym wieku, po czterdziestce. Bo już właściwie ma jakąś pozycję zawodową, rodzinę. Wydawałoby się, że na tym etapie życia przestępczość nie jest mu do niczego potrzebna. Ale często jest tak, że w życiu pojawia się jakiś zakręt, ktoś popada w nałogi - hazard, narkotyki, w życiu się nie układa, traci żonę, firmę, ma długi. A z drugiej strony zna przestępców, bo na przykład wychowywał się na takim osiedlu, chodził do szkoły z nimi i gdzieś tam zawsze byli obok. Jeśli ktoś nie ma znajomości podwórkowych, to są miejsca, gdzie mogą poznać się różne światy. Na przykład kasyno to miejsce, w którym można spotkać biznesmena, złodzieja, prostytutkę, każdego. Ktoś, kto zaczyna mieć problem z hazardem, poznaje szemrane towarzystwo, członków grupy przestępczej i może do nich dołączyć.
Przyjechaliśmy w Nowy Rok do naszego garażu [nowo otwartego i świeżo wyposażonego warsztatu samochodowego - red.] (…) i zastaliśmy przecięte kłódki i całkowicie wyczyszczone wnętrze, co do wiertełka. Nie było zarejestrowanej działalności, więc nie było też ubezpieczenia. Zgłosiliśmy co prawda tę kradzież na policję, ale nic to nie dało. (…) Nie wiedziałem, co zrobić ze swoim życiem i jak odrobić wszystkie stracone pieniądze. W Polsce nie miałem pracy, ale miałem rodzinę: dwoje dzieci i niepracującą żonę. (…) Nie miałem żadnego pomysłu na siebie i na legalną pracę. Wtedy pojawiła się osoba, która opuściła zakład karny i która zaproponowała mi możliwość szybkiego zarobienia pieniędzy.Skazany za kierowanie zorganizowaną grupą przestępczą, w ramach której organizował nielegalny przemyt ludzi
Znowu o sobie pomyślałem… W jakim charakterze mógłbym dołączyć do grupy przestępczej?
W charakterze konsultanta na przykład. Jeśli miałby pan pieniądze, to mógłby pan zainwestować w jakąś fabryczkę amfetaminy. W nielegalny biznes alkoholowy albo papierosowy, w jakiś przemyt.
Jakbym miał na przykład działkę za miastem…
To mógłby pan udostępnić ją na "dziuplę" albo właśnie fabryczkę amfetaminy.
I wtedy, jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki, moje problemy by znikły - dług z kasyna zostałby umorzony, gotówka wylądowałaby na stole, więc utracone wcześniej pieniądze zostałyby "odrobione", już nie musiałbym się martwić o to, że nie mam pracy albo że jestem bankrutem.
Tak to właśnie działa.
W tym świecie jest miejsce dla kobiet?
W zasadzie nie pełnią one żadnych ważnych ról, bo to jest zmaskulinizowany świat. Kobieta może być matką, żoną, kochanką, ale ma niewiele do powiedzenia, nawet jeśli jest to osoba bardzo inteligentna. Spotkałam się tylko z jedną kobietą - członkiem zorganizowanej grupy przestępczej. Była lekarką, pediatrą, z jednego z krajów byłego ZSRR, dostała dwanaście lat pozbawienia wolności. Po odbyciu kary wyjechała za wschodnią granicę, wróciła do zawodu, dzisiaj tam prowadzi praktykę lekarską, czyli leczy dzieci. W trakcie odbywania kary uczyła się do egzaminu, uczyła się także języka angielskiego. Bardzo inteligentna kobieta.
Za co dostała dwanaście lat?
Była konkubiną szefa, liczyła i dzieliła pieniądze, prowadziła rachunki, wszystko według jego wytycznych oczywiście. Jeśli ktoś z grupy pobierał broń, samochód, ona to skrupulatnie zapisywała, ile benzyny wyjeździł i tak dalej.
Księgowa?
Coś w tym rodzaju, ale nie tylko. Brała udział w zabójstwie rodziny z dziesięcioletnim dzieckiem. Nie strzelała co prawda, ale… Pewna rodzina popadła w długi u szefa tej grupy. Podpisano więc akt notarialny, zgodnie z którym szef tej grupy miał mieć dożywotnie prawo do tego mieszkania. To była okazała nieruchomość w Trójmieście. Wiadomo było, że ta rodzina już długo nie pożyje, skoro jest podpisany taki akt notarialny. Pojechali wszyscy w umówione miejsce na grilla, żeby świętować zawarcie transakcji. Ta kobieta wiedziała, że zostały już wykopane trzy groby, wiedziała, co się będzie działo. Gdyby ona tam nie pojechała, to żona dłużnika z dzieckiem też by tam nie pojechała, a chodziło o to, żeby cała rodzina była na miejscu. W pewnym momencie na znak szefa członkowie grupy wyjęli broń i zaczęli strzelać. Dziecko uciekło. Schowało się w lesie, ale zostało znalezione i zamordowane. Ta kobieta wiedziała, co się będzie działo, nie zgłosiła policji, nie zapobiegła w żaden sposób. Wiedziała, co ma się wydarzyć, a potem widziała to wszystko. Została uznana za współwinną tego zabójstwa.
Fakt, że była pediatrą i że zamiast chronić życie brała udział w zabójstwie, i to dziecka, sąd uznał za okoliczność obciążającą. Dyrektor zakładu karnego stwierdził, że była "idealną skazaną" i popierał jej wniosek o warunkowe zwolnienie, ale bez skutku. Wyszła zaledwie kilka miesięcy przed końcem kary.
Ale ona także była raczej ozdobą mężczyzny, szefa grupy przestępczej. To była piękna kobieta. Tak jest w tym świecie. W większości nie angażują się one w działalność przestępczą, raczej kobietom się o tym w ogóle nie mówi. Nie ma się do nich zaufania. Wiadomo, że gdy kobieta zostanie przyciśnięta, to szybciej zacznie współpracować z policją niż zatwardziały przestępca.
Rodzinę trzymałem z dala od przestępczości. Syn przyjechał na widzenie, i żona, i mieli pretensje, że ja tu siedzę. (…) A ja mówię żonie: A czy ty uważasz, że te futra, wycieczki i samochody to spadły tobie z nieba?Skazany za kierowanie zorganizowaną grupą przestępczą, w ramach której wytworzył znaczne ilości amfetaminy i konopi
Czy można wskazać jakiś moment albo mechanizm, w wyniku którego pospolity przestępca staje się szefem grupy przestępczej?
Zależy, w jakiej grupie. Jeśli chodzi o "kryminalnych", to często jest tak, że te grupy budują się w więzieniu. Do tych grup będzie przynależał ktoś, komu można zaufać, kto sprawdził się w warunkach więziennych, kto "nie sprzedaje", kolokwialnie mówiąc. To także jest ktoś, kogo znamy z dzielnicy, z podwórka. Ktoś taki ma szanse na wspinanie się po szczebelkach kariery. Musi się wykazać wówczas brutalnością, bezwzględnością, ale też przede wszystkim brakiem współpracy z organami ścigania. Niektórzy przestępcy mówili, że już nie mogli się doczekać, kiedy pójdą siedzieć, żeby pokazać grupie, jacy są twardzi. Bo to buduje pozycję, że grypsujesz, że na przykład weźmiesz na siebie winę za kolegów. Odsiedzisz swoje, wyjdziesz i będziesz wyżej w hierarchii. Tak jest u "kryminalnych".
Czyli częścią takiej kariery jest siedzenie w więzieniu.
Tak - jeśli mówimy o tym typie przestępców. Inaczej jest w przypadku na przykład przestępców gospodarczych czy narkotykowych. To inne oblicze współczesnej przestępczości zorganizowanej. Tu już nie mamy takiej silnej struktury i relacji podporządkowania. Szefem jest ten, kto ma więcej kasy, kto ma coś więcej do powiedzenia, kto ma lepsze kontakty, znajomości, potrafi więcej załatwić na przykład na granicy, ma lepszy dostęp do dobrych narkotyków. Tu zdobywa się pozycję nie siłą, ale kapitałem społecznym, kontaktami, pieniędzmi, inteligencją. Swoją "pracą", bo oni często na to tak właśnie mówią, że to jest ich "praca".
Biznesmeni?
Kiedy strażnik przyprowadzał tych "zorganizowanych" - gospodarczych czy narkotykowych, to odnosiłam wrażenie, że część z nich w ogóle nie pasowała do więzienia. Gdyby nie to, że wcześniej przeczytałam akta, że miałam dużą wiedzę, że to przestępca, nigdy bym nie pomyślała… To nie byli ludzie wytatuowani, napakowani, łysi. Pamiętam, że kiedyś przyszedł taki pan - miał piękny, filmowy uśmiech. Ten jego uśmiech od razu rzucał się w oczy. Spojrzałam na niego, a on mówi: "No tak, każdy tutaj zwraca uwagę na moje zęby. Wiedziałem już, że policja za mną jeździ, że mam ogon, postanowiłem zrobić sobie porcelanę, bo jak pójdę siedzieć, to tam w kryminale na pewno będzie fatalna opieka dentystyczna". Jak powiedział, tak zrobił i świecił tymi zębami w więzieniu. Są lepiej ubrani, elokwentni, łatwiej wchodzą w kontakt, bardzo starają się zmniejszyć dystans, ciągle kombinują. "A czy miałaby pani dostęp do akt innych członków grupy?". "Pewnie bym miała". "A nie chciałaby pani sobie dorobić na boku?". Ciągle sprawdzają, na co sobie mogą pozwolić.
Taki członek albo szef zorganizowanej grupy przestępczej, jeśli został osadzony w wieku lat trzydziestu, to wychodzi na wolność na przykład po czterdziestce. W sile wieku. Jak pani z nimi rozmawiała, mówili, że po odsiadce będą prawymi obywatelami i nigdy już nie popełnią przestępstwa?
Większość z nich - wręcz przeciwnie. Nie mają planów na przyszłość, to źle wróży… Najczęściej jest tak, że po tych kilkunastu latach tracą wszystko - nie mają gdzie mieszkać, tracą partnerkę życiową, są samotni, jedyne, co im pozostaje, to kontakty z zakładu karnego. Wychodzą i w pierwszej kolejności chcą się "odkuć". Nie chcą znowu trafić do więzienia, ale jak odbywają karę, to mają czas na to, żeby wszystko przemyśleć, przeanalizować błędy. I kiedy wychodzą, mają już pomysł na jedno, jedyne, ostatnie superdochodowe przestępstwo, żeby potem do końca życia już nic nie robić. Planują na przykład przestępstwo gospodarcze. Praktyka wskazuje, że najczęściej ktoś taki wraca do więzienia.
A nie jest tak, że jak już ktoś jest członkiem albo szefem grupy przestępczej, to jest już tak bogaty, że te wszystkie pałace tylko na niego czekają i jak wychodzi, to pod bramę więzienia przyjeżdża po niego limuzyna?
To są incydentalne przypadki.
Ale są tacy, którzy mają te swoje hotele i SPA, i nie już muszą wracać do przestępstwa.
Człowiek im więcej ma, tym więcej chce. Zazwyczaj wracają.
Jakie to uczucie, jak się patrzy na czyjąś śmierć albo jak kogoś zabijasz? To jest po prostu adrenalina, boisz się, żeby policja nie złapała, bo wiesz, ile jest za głowę, że nie ma poważniejszego przestępstwa, no i tylko o tym myślisz. Jak się kogoś zabije, to myśli się potem o tym, czasami się śni, ale nie na wolności, dopiero tutaj, jak już siedzisz i masz zmarnowane życie.Skazany kierował zorganizowaną grupą o charakterze zbrojnym, w ramach której dokonywał rozbojów, uprowadzeń dla okupu, wymuszeń haraczy oraz zabójstw
Nie ma już pani dosyć tych bandytów?
Nie, nie mam dosyć. Mam jeszcze bogaty materiał, którego nie wykorzystałam. Myślę o tym, żeby napisać kolejną książkę, tym razem mniej naukową. A jeśli chodzi o pracę badawczą, interesują mnie kariery kryminalne kobiet i białych kołnierzyków, bo chyba najciekawsi dla mnie są przestępcy gospodarczy. To są ludzie, którzy mogliby osiągnąć sukces, zdobyć duże pieniądze bez uciekania się do przestępstwa, gdyby potrafili odłożyć gratyfikację, poczekać.
Świat, o którym pani opowiada, dla przeciętnego zjadacza chleba jest nieosiągalny. Znamy go tylko z filmów, które zazwyczaj niewiele mają wspólnego z prawdą.
Tak, to jest ciekawy świat. Wciągający. Ale może też być destrukcyjny.
No właśnie. Czuje się pani osobiście psychicznie obciążona doświadczeniem kontaktu z tymi ludźmi?
Tak, czuję się. Skłamałabym, gdybym powiedziała, że nie. To się objawia w niektórych sytuacjach życiowych.
Jak się objawia?
Trudno powiedzieć. Niby nic szczególnego się nie dzieje, żyję normalnie. Ale to uczucie się od czasu do czasu pojawia.
Jak by je pani nazwała?
Sama nie wiem. Może… Jakiś taki podwyższony poziom lęku.
Wszystkie cytaty pochodzą z książki Moniki Kotowskiej "Kariery kryminalne członków zorganizowanych grup przestępczych", wydanej w 2019 roku w Warszawie nakładem wydawnictwa Difin.
Autorka/Autor: Tomasz Słomczyński
Źródło: Magazyn TVN24
Źródło zdjęcia głównego: Shutterstock