Najnowszy raport NIK-u nie został jeszcze oficjalnie opublikowany. Jak wynika z kontroli w polskich domach dziecka, obecnie trudno szukać w nich prawdziwych sierot, jest ich mniej niż 20 procent spośród około 25 tysięcy. - Obecnie to są głównie dzieci rodziców, którzy utracili pracę, nie mogą utrzymać domów, wkracza tu alkohol - mówi Wojciech Kucerow, dyrektor Domu Dziecka nr 2 w Białymstoku.
Jak pokazują wyniki kontroli, porzucone przez rodziców dzieci nie mają też wielkich nadziei na znalezienie nowego, prawdziwego domu. Procedury związane z adopcjami są niezwykle zbiurokratyzowane i powolne. W efekcie cały proces może trwać w ekstremalnej sytuacji nawet osiem lat, a średnio to około dwa i pół roku. Między innymi z tego powodu liczba adopcji, i tak już niska, spadła jeszcze bardziej, z 30 do 25 procent.
Na dodatek życie w domach dziecka daleko odbiega od warunków idealnych. W prawie wszystkich dochodzi do przemocy i agresji między wychowankami m.in. dlatego, że trafiają tam nieletni przestępcy, którzy powinni być w poprawczakach.
Trudne rozwiązania
Z drugiej strony NIK podkreśla w swoim raporcie, że najlepszą drogą do uzdrowienia sytuacji są rodziny zastępcze. Nie dość, że dają dzieciom szanse na normalny dom, to są znacznie tańsze. Miesiąc pobytu dziecka w sierocińcu to 3200 zł, w rodzinie zastępczej około trzech razy mniej.
Lepszym rozwiązaniem są też rodzinne domy dziecka, na które postawiono na przykład we Wrocławiu, gdzie jest ich już 20. - Gdyby tylko przepisy na to pozwalały, to pewnie samorząd tego typu miejsc tworzyłby dużo więcej - mówi Jacek Sutryk dyrektor departamentu spraw społecznych Urząd Miasta we Wrocławiu.
Niestety tutaj nowe prawo, które weszło w życie z początkiem 2012, sytuację komplikuje. Utworzono bowiem instytucje asystenta rodziny i rodziny pomocniczej, wsparto tworzenie rodzin zastępczych, ale jednocześnie zmieniono też status rodzinnych domów dziecka. - My zgodnie z nową ustawą mamy niemalże połowę tej stawki co dzieci w rodzinie zastępczej, to znaczy, że mam dzielić kotlet na pół? - pyta Halina Jóźwiak, prowadząca rodzinny dom dziecka.
Źródło: Fakty TVN
Źródło zdjęcia głównego: Fakty TVN