80 procent dzieci w polskich domach dziecka ma oboje rodziców, którzy się nimi nie chcą zająć. Jednocześnie wychowankowie sierocińców nie mają wielkich szans na znalezienie prawdziwej rodziny, bowiem ilość adopcji jest bardzo niska. Jak wynika z najnowszego raportu Najwyższej Izby Kontroli, idea państwowych domów dziecka upadła. Jednocześnie na rodzinne domy dziecka, które mają być lekarstwem na problemy, brakuje pieniędzy.
Najnowszy raport NIK-u nie został jeszcze oficjalnie opublikowany. Jak wynika z kontroli w polskich domach dziecka, obecnie trudno szukać w nich prawdziwych sierot, jest ich mniej niż 20 procent spośród około 25 tysięcy. - Obecnie to są głównie dzieci rodziców, którzy utracili pracę, nie mogą utrzymać domów, wkracza tu alkohol - mówi Wojciech Kucerow, dyrektor Domu Dziecka nr 2 w Białymstoku.
Jak pokazują wyniki kontroli, porzucone przez rodziców dzieci nie mają też wielkich nadziei na znalezienie nowego, prawdziwego domu. Procedury związane z adopcjami są niezwykle zbiurokratyzowane i powolne. W efekcie cały proces może trwać w ekstremalnej sytuacji nawet osiem lat, a średnio to około dwa i pół roku. Między innymi z tego powodu liczba adopcji, i tak już niska, spadła jeszcze bardziej, z 30 do 25 procent.
Na dodatek życie w domach dziecka daleko odbiega od warunków idealnych. W prawie wszystkich dochodzi do przemocy i agresji między wychowankami m.in. dlatego, że trafiają tam nieletni przestępcy, którzy powinni być w poprawczakach.
Trudne rozwiązania
Z drugiej strony NIK podkreśla w swoim raporcie, że najlepszą drogą do uzdrowienia sytuacji są rodziny zastępcze. Nie dość, że dają dzieciom szanse na normalny dom, to są znacznie tańsze. Miesiąc pobytu dziecka w sierocińcu to 3200 zł, w rodzinie zastępczej około trzech razy mniej.
Lepszym rozwiązaniem są też rodzinne domy dziecka, na które postawiono na przykład we Wrocławiu, gdzie jest ich już 20. - Gdyby tylko przepisy na to pozwalały, to pewnie samorząd tego typu miejsc tworzyłby dużo więcej - mówi Jacek Sutryk dyrektor departamentu spraw społecznych Urząd Miasta we Wrocławiu.
Niestety tutaj nowe prawo, które weszło w życie z początkiem 2012, sytuację komplikuje. Utworzono bowiem instytucje asystenta rodziny i rodziny pomocniczej, wsparto tworzenie rodzin zastępczych, ale jednocześnie zmieniono też status rodzinnych domów dziecka. - My zgodnie z nową ustawą mamy niemalże połowę tej stawki co dzieci w rodzinie zastępczej, to znaczy, że mam dzielić kotlet na pół? - pyta Halina Jóźwiak, prowadząca rodzinny dom dziecka.
Źródło: Fakty TVN
Źródło zdjęcia głównego: Fakty TVN