- W tej chwili szczepionki są naprawdę bezpieczne, gdyby takie nie były, lekarze pediatrzy by nie szczepili swoich dzieci, a to robią - mówił we "Wstajesz i wiesz" na antenie TVN24 Marek Posobkiewicz, dyrektor Głównego Inspektoratu Sanitarnego. Odniósł się w ten sposób do propozycji jednego z krakowskich radnych, który chciałby, aby niezaszczepione dzieci nie były przyjmowane do przedszkoli. Pomysł wywołał sprzeciw środowisk „antyszczepionkowych”.
Szczepienie dzieci przeciwko chorobom zakaźnym to obowiązek ustawowy. Krakowski radny Łukasz Wantuch chciałby, żeby rodzicom oraz dyrektorom przedszkoli i żłobków przypomniał o tym prezydent miasta. W tej sprawie samorządowiec złożył projekt uchwały, którą radni zajmą się 23 marca. Jeśli zostanie zaakceptowana, dyrektorzy publicznych placówek zaczną wymagać od rodziców uczęszczających tam dzieci zaświadczeń, że ich pociechy były szczepione.
- Musimy też pamiętać o tej niewielkiej grupie osób, która nie może być zaszczepiona ze względów medycznych - podkreślił Posobkiewicz.
"To były choroby, które powodowały powikłania i zgony"
Dodał jednak, że większość dzieci może, a nawet powinna być zaszczepiona. - Musimy pamiętać, że jeszcze 30 lat temu w szpitalach były specjalne oddziały dla chorych leczonych na polio, różyczkę, z powikłaniami po odrze. To były choroby, które występowały masowo, które powodowały powikłania, które powodowały zgony - zaznaczył.
Szef Głównego Inspektoratu Sanitarnego powiedział, że odra "rozchodzi się lawinowo". - Jeżeli do szkół, przedszkoli wpuszczane by były tylko osoby zaszczepione, będą bezpieczne - stwierdził.
Przypomniał też, że szczepionki dla dzieci są bezpłatne. - Niemal wszyscy podlegamy obowiązkowemu ubezpieczeniu, wszystkie dzieci mają bezpłatne świadczenia - zaznaczył.
"Nie chodzi o to, żeby ukarać, ale przekonać"
W przypadku, gdy ktoś uporczywie uchyla się od zaszczepienia dziecka, może dostać grzywnę w wysokości do 1500 zł. - System jest taki, że na początku przychodnia telefonuje, wysyła list, żeby rodzice się zgłosili z tym dzieckiem. Później, gdy forma edukacyjna nie pomaga, POZ powiadamia inspektora sanitarnego, który też w podobny sposób próbuje namówić, wysyła upomnienie. Jeżeli to nie pomoże, wszczyna się tryb egzekucji celem przymuszenia. Nie chodzi o to, żeby ukarać, ale przekonać. Ale w przypadku ludzi zatwardziałych nawet to nie pomaga - ocenił.
- Ta osoba, która (zamiast szczepić - red.) woli podać melisę, wrócić do naturalnego życia, musi pamiętać o tym, że jeszcze przed 100 laty była selekcja naturalna, ale selekcja naturalna polega na tym, że cześć z tych osób, które zachorowały - umierała - podkreślił.
Autor: eos//gak / Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24