Blisko 25 tys. internautów podpisało już petycję dotyczącą projektu ustawy ws. kontroli operacyjnej prowadzonej przez tajne służby oraz zasad pobierania przez nie billingów. Przeciwnicy zmian argumentują, że boją się działań władzy bez zgody sądu i łamania prywatności. Ich oburzenia nie rozumieją przedstawiciele rządu. Materiał "Faktów" TVN.
Internauci na razie protestują tylko w sieci. "Już czwarty raz kolejna władza próbuje wziąć internet pod kontrolę w środku zimy. Tak było w 2010 r., tak było 2011 roku z RSUiN, tak było w 2012 r. z ACTA…" - przekonują autorzy petycji, którą na razie podpisało ok. 25 tys. internautów.
I argumentują: "To zamach na wolność i zdrada wobec milionów internautów. Także tych, których poparcie i zaangażowanie pomogło kolejnej partii rządzącej dojść do władzy. Teraz ta partia chce pogwałcić ich prywatność, prześwietlić ich moralność i poglądy. Chce wiedzieć, co kto o niej pisze i do kogo. Innymi słowy: chce, byśmy przestali ze sobą rozmawiać na tematy inne niż pogoda!"
"Wejście w prywatność"
Krytykom nie podoba się to, że nowelizacja ustawy pozwoli służbom m.in. na monitorowanie naszej aktywności w sieci bez wyroku sądu. Nie będzie też obowiązku poinformowania obywatela już po fakcie, że był poddany inwigilacji.
Zaniepokojony nowelizacją jest także Rzecznik Praw Obywatelskich, który podziela obawy protestujących. - Mogą obawiać się tego, że ich dane mogą być sprawdzane wręcz w czasie rzeczywistym: to, co robią w sieci, jakie strony odwiedzają, z kim się komunikują - skomentował Adam Bodnar, Rzecznik Praw Obywatelskich.
- Dla mnie jest olbrzymią różnicą to, czy ktoś wchodzi w moją prywatność, dlatego że wie, że popełnia przestępstwo, czy ktoś wchodzi w moją prywatność, bo ma glejt pozwalający mu na to w dowolnym momencie, w dowolnej chwili i w dowolnej formie - stwierdził Władysław Majewski z organizacji wspierającej rozwój internetu Internet Society Poland.
"Wrzask"
Zdaniem ministra spraw wewnętrznych Mariusza Błaszczaka problem został sztucznie wykreowany. - Mamy do czynienia z wrzaskiem, mamy do czynienia z manipulacją - stwierdził w programie "Sygnały Dnia" w Polskim Radiu. Wyjaśnił, że ustawa musi wejść w życie do 6 lutego, bo tak orzekł Trybunał Konstytucyjny.
W środowej debacie wnioski o odrzucenie projektu złożyły kluby PO, Nowoczesnej, Kukiz'15 i PSL. W głosowaniu za odrzuceniem projektu opowiedziało się 193 posłów, przeciw było 230, a trzech wstrzymało się od głosu. Minister nauki i szkolnictwa wyższego Jarosław Gowin (PiS) zapewnił, że w projekcie nie dostrzega żadnego zagrożenia. Przypomniał, że w Ministerstwie Cyfryzacji zaplanowano społeczne konsultacje na temat wolności słowa, prywatności i swobody internetu.
Bogdan Rzońca z PiS mówił, że projekt może być "mocno dyskutowany i mogą się pojawić sensowne poprawki". Przedstawiciel wnioskodawców Marek Opioła (PiS) podkreślał, że w projekcie ogranicza się służby specjalne. Również sekretarz stanu w KPRM, zastępca ministra-koordynatora służb specjalnych Maciej Wąsik mówił, że projekt nie przewiduje żadnych dodatkowych uprawnień dla służb. - Rząd PO-PSL zostawił tę sprawę nam - mówił - dlatego jest to pilny projekt poselski, a nie rządowy, bo na początku lutego służby stracą prawo zbierania billingów oraz kontroli operacyjnej.
Nowa ustawa
Według projektu kontrola operacyjna ma polegać na: podsłuchu; podglądzie osób w "pomieszczeniach, środkach transportu lub miejscach innych niż publiczne"; kontroli korespondencji (w tym elektronicznej); kontroli przesyłek; utrwalaniu danych z informatycznych nośników danych, urządzeń telekomunikacyjnych oraz systemów informatycznych i teleinformatycznych. Zasadą ma być, że łączny okres kontroli nie może przekroczyć 18 miesięcy - spod tego ograniczenia wyłączono kontrwywiad.
Mimo że TK postulował skrócenie okresu przechowywania billingów, w projekcie utrzymano ustawowy 12-miesięczny. Projekt określa zamknięty katalog danych innych niż dane telekomunikacyjne, które uprawnione służby mogą uzyskiwać od operatorów w celu zapobiegania lub wykrywania przestępstw. Wskazano też, że dane telekomunikacyjne, pocztowe oraz internetowe mogą być udostępniane tylko w celu realizacji konkretnych zadań określonych w ustawie regulującej działalność danej służby.
Materiały telekomunikacyjne i pocztowe, które w ocenie prokuratora prowadzącego sprawę nie mają znaczenia dla postępowania karnego, mają podlegać niezwłocznemu komisyjnemu i protokolarnemu zniszczeniu. Właściwy sąd okręgowy miałby prawo do kontroli post factum pozyskiwania danych telekomunikacyjnych, pocztowych i internetowych. Uprawnione organy raz na pół roku przekazywałyby do sądu sprawozdania o liczbie pozyskanych danych oraz o rodzajach przestępstw, w związku z którymi o nie wystąpiono. Sąd mógłby zapoznać się z materiałami uzasadniającymi udostępnienie danych.
Projekt reguluje też szczegółowo zasady postępowania z uzyskanymi przez służby materiałami, które mogą zawierać tajemnice zawodowe, np. lekarskie, dziennikarskie, adwokackie. Gdy służby uzyskają materiały, które mogą je zawierać, szef służby przekaże je prokuratorowi, który skieruje sprawę do sądu. Sąd stwierdzi, które z materiałów zawierają takie tajemnice i zdecyduje, czy dopuścić je do wykorzystania w postępowaniu karnym, czy też zarządzić ich zniszczenie.
Autor: pk//tka / Źródło: Fakty TVN, PAP
Źródło zdjęcia głównego: Shutterstock / secure.avaaz.org