Prokurator generalny Andrzej Seremet nie przyszedł na sejmową komisję ds. służb specjalnych, która zaprosiła go na posiedzenie ws. podsłuchów – dowiedziała się TVN24. Stwierdził bowiem, że nie ma obowiązku tłumaczyć się przed speckomisją.
Posłowie z komisji ds. służb specjalnych chcieli, by prokurator generalny wypowiedział się na temat stosowania w Polsce podsłuchów. Ten pisemnie jednak odmówił. Stwierdził bowiem, że zakres tematyczny komisji nie wymaga, by on ani ktokolwiek inny z Prokuratury Generalnej - w jego imieniu - na posiedzeniu się pojawił.
Ponadto podpiera się ustawą o prokuraturze ze stycznia ub. roku, z której wynika, że prokurator generalny raz w roku przedstawia Sejmowi i Senatowi jawną informację o liczbie zastosowanych podsłuchów. Stąd - w opinii Seremeta - nie ma potrzeby, by dodatkowo spotykać się z posłami.
Posłowie ze speckomisji uważają, że skoro Seremet jako prokurator generalny nadzoruje śledztwa, to powinien się stawić na komisji poświęconej technikom operacyjnym. I nie kryją oburzenia odmową.
Kilkanaście tygodni temu m.in. portal tvn24.pl ujawnił, że wojskowi śledczy z Poznania, którzy badali sprawę przecieku ze śledztwa smoleńskiego przez ponad pół roku zbierali billingi dziennikarzy oraz bez zgody sądu żądali od operatorów ujawnienia treści sms-ów kilkunastu numerów.
Jeden z nich należał do prok. Jerzego Engelkinga, b. zastępcy Prokuratora Generalnego, który ze sprawą smoleńską nie miał nic wspólnego. Operatorzy odmówili, bo nie chcieli popełnić przestępstwa.
Poznańskie śledztwo skontrolowała Prokuratura Apelacyjna w Warszawie.
Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24