Zlikwidowano automatyzm, bo zawiodło zaufanie co do tego, czy instytucjonalnie w Polsce sądy rzeczywiście odpowiadają standardom europejskim - powiedziała w "Faktach po Faktach" prof. Ewa Łętowska, sędzia Trybunału Konstytucyjnego w stanie spoczynku i była Rzecznik Praw Obywatelskich. Odniosła się do wyroku Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej w sprawie pytania irlandzkiego sądu. Miał on wątpliwość w sprawie ekstradycji do Polski mężczyzny poszukiwanego na podstawie Europejskiego Nakazu Aresztowania.
Chodzi o sprawę polskiego obywatela Artura C., poszukiwanego przez polską prokuraturę w związku z zarzutami dotyczącymi przemytu narkotyków. Irlandzka sędzia Aileen Donnelly zwróciła się w trybie pilnym do Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej o opinię na temat tego, czy Polak będzie sądzony w Polsce w uczciwym procesie.
Wskazywała na obawy co do praworządności w Polsce w związku z uruchomieniem przez Komisję Europejską artykułu 7 traktatu unijnego wobec naszego kraju. Europejski Trybunał oznajmił, że sądy w krajach Unii Europejskiej jak najbardziej mogą, a nawet powinny oceniać, czy osoba mająca być wydalona do Polski w ramach ekstradycji może liczyć na sprawiedliwy proces.
Prof. Ewa Łętowska powiedziała w "Faktach po Faktach", że z orzeczenia wynika, iż "przyznano rację wątpliwościom sędzi Donnelly, która powiedziała: ja nie jestem pewna, czy w obecnych warunkach (...) wszystko jest w porządku z polskimi sądami". - Luksemburg odpowiedział: tak, ty masz rację i dał bardzo obszerne zalecenia dotyczące sprawdzania - dodała.
Łętowska zaznaczyła jednak, iż "nie oznacza to, że polski sąd, który dostanie Europejski Nakaz Aresztowania na przykład z Holandii, może robić to samo, czyli badać" praworządność.
- Możemy to zrobić, ale musimy przedtem zadać pytanie, jak zrobiła sędzia Donnelly. Tylko my musielibyśmy to zrobić w stosunku do Holandii, do Francji, do Niemiec, tam, gdzie by trzeba było tych ludzi wydawać - dodała prof. Łętowska.
Zaznaczyła, że "Polska w tej chwili jest jedynym w Europie krajem, w stosunku do którego dano pewną kompetencję sądom europejskim".
- Zlikwidowano automatyzm, bo zawiodło zaufanie co do tego, czy instytucjonalnie w Polsce sądy rzeczywiście odpowiadają standardom europejskim - podkreśliła.
"Trudno się dziwić, że ludzie protestują"
Prof. Łętowska odniosła się także do protestów organizowanych w wielu miastach kraju przeciwko zmianom w sądownictwie forsowanym przez PiS.
W piątek Sejm po ekspresowych pracach uchwalił głosami Prawa i Sprawiedliwości przygotowaną przez to ugrupowanie nowelizację ustaw dotyczących wymiaru sprawiedliwości, między innymi o Sądzie Najwyższym, ustroju sądów, Krajowej Radzie Sądownictwa i o prokuraturze. Senat zaakceptował ustawę w głosowaniu przeprowadzonym w nocy z wtorku na środę. W czwartek po południu kancelaria prezydenta zakomunikowała, że Andrzej Duda podpisał nowelizację.
Wieczorem przed Pałacem Prezydenckim podczas manifestacji doszło do przepychanek z policjantami. Stołeczna policja poinformowała, że "w związku z zagrożeniem" użyto gazu łzawiącego wobec protestujących.
Prof. Łętowska podkreśliła, że "jeżeli w parlamencie nie ma przyzwoitej debaty, następuje atrapizacja parlamentu, są problemy z zaskarżaniem (ustaw - red.) do Trybunału Konstytucyjnego, dzieje się to, co się dzieje z sądami (...)", to "trudno się dziwić, że ludzie protestują".
Komentując interwencje policji w czasie manifestacji powiedziała, że istnieje problem proporcjonalności reakcji. Wskazała, że obowiązuje zasada wynikająca ze standardu ochrony praw człowieka, która mówi, iż człowiek poddany władztwu policji w jakimś miejscu, jest poddany domniemaniu, że za jego bezpieczeństwo odpowiada policja.
Łętowska powiedziała, że podziwia ludzi protestujących w małych miejscowościach. - Należy mieć wiele szacunku dla takich ludzi, dlatego że oni przecież w pokojowy sposób dają wyraz swoim - nie zawsze w ich otoczeniu podzielanym - emocjom - dodała.
"To jest wykorzystanie prawa w sposób nieproporcjonalny"
- To jest nękanie przy pomocy prawa. To jest wykorzystanie prawa w sposób nieproporcjonalny - oceniła prof. Łętowska.
Dodała, że na pewno napisanie hasła mieści się w kategoriach demonstracji, ale jest również wykroczeniem. Natomiast - jak oceniła - zastosowano "nieproporcjonalne środki".
- Przy tym wcale nie o to chodzi, żeby ten, kto te środki zarządził, mniemał, że w ostatecznym rezultacie ta pani będzie odpowiadała z tego przepisu Kodeksu karnego o propagacji ustroju totalitarnego. Chodzi o co innego (...) Niech trochę (kobieta, która usłyszała zarzuty) sobie pojeździ, niech trochę sobie pocierpi. To jest takie grillowanie - oceniła była rzecznik praw obywatelskich.
Autor: js/tr/woj / Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: tvn24