- Myśmy wielki problem państwowy i dramat ofiar i ich bliskich potrafili wspólnie zamienić na kolosalny, trwały problem wewnątrzpolityczno-społeczny - powiedział w programie "Piaskiem po oczach" prof. Michał Kleiber, ambasador Komisji Europejskiej ds. nowej narracji europejskiej, były prezes Polskiej Akademii Nauk i były doradca prezydenta Lecha Kaczyńskiego. W czwartek rozpoczęła pracę nowa komisja badająca katastrofę.
MON wznowiło 4 lutego badanie katastrofy smoleńskiej. Przy Komisji Badania Wypadków Lotniczych Lotnictwa Państwowego została powołana podkomisja, która - jak zapowiedział Antoni Macierewicz - zbada "całość tragedii smoleńskiej". Jej pierwsze posiedzenie zaplanowano na początku marca.
"Komisja jest bardzo specyficzna"
Prof. Michał Kleiber to były doradca Lecha Kaczyńskiego. W 2013 roku chciał zorganizować konferencję w sprawie katastrofy, na której mieliby się spotkać eksperci komisji Millera i Macierewicza. Potem z tego zrezygnował. Teraz nie dostał zaproszenia do nowej komisji. Przyznał, że nie żałuje. - Ta komisja jest bardzo specyficzna i nie przypuszczam, abym do niej pasował - powiedział. Dodał, że z entuzjazmu wyjaśnienia katastrofy zostało mu "rozczarowanie graniczące z bólem". - Myśmy wielki problem państwowy i dramat ofiar i ich bliskich potrafili wspólnie zamienić na kolosalny, trwały problem wewnątrzpolityczno-społeczny - stwierdził. - Z niezwykłym rozczarowaniem i ubolewaniem myślę o tym, że po obu stronach od sześciu prawie lat pojawiały się głosy emocjonalne, które nie dążyły do znalezienia wspólnej drogi do spokojnego przeżywania tego nieszczęścia i dojścia do prawdy. Raczej próbowały wykorzystać to politycznie i to jest według mnie rzecz, która powinna martwić nas wszystkich - powiedział Kleiber. Ocenił, że demokracja polega na tym, iż "powinniśmy się różnić w sprawach gospodarczych i społecznych", bo "sednem dochodzenia do optymalnych rozwiązań jest także ta sprzeczka". - Sprawy takiej wagi powinny nas łączyć, a nie dzielić - dodał.
"Zaniedbania od pierwszego dnia"
Zdaniem Kleibera już pierwszego dnia doszło do zaniedbań po stronie prowadzących śledztwo. - Owocowały one reakcją jeszcze silniejszą, zarzutami, które nie znajdowały uzasadnienia - wyjaśnił. Profesor ocenił też, że skład komisji powinien być nieco inny. - Widziałbym w tej komisji również trochę inne osoby. Te które są - proszę bardzo, ale widziałbym osoby, które pracowały poprzednio w komisji. Dokładne przedstawienie procedury, która prowadziła do wniosków, które tam zostały podjęte jest kluczem do rozstrzygnięć - wyjaśnił.
- W moim przekonaniu powinna to być grupa również ekspertów zagranicznych. Nie chodzi tu o to, aby ktoś wskazał palcem tę czy inną osobę, bo zawsze jest podejrzenie, że to ktoś nieobiektywny. Można się było odwołać do organizacji międzynarodowych badających przyczyny wypadków lotniczych. Wiem, że te organizacje nie odmówiłyby pomocy - przekonywał profesor. Jego zdaniem "interes narodowy wymaga, aby to wyjaśnić nie tak, żeby co parę lat do tego wracać z inną prawdą".
"Niechęć do debaty z obu stron"
- Przez lata pojawiło się ileś argumentów, które wymagają dalszej, pogłębionej refleksji. Nie jestem pewien, czy my jesteśmy na drodze, żeby w przekonywujący sposób takiej refleksji dokonać - powiedział Kleiber. Dodał, że powinien być zbadany zarówno sposób prowadzenia całej sprawy, jak również przyczyny katastrofy. - Zawsze jest cień wątpliwości, ale warto by był jak najmniejszy - zaznaczył. Zdaniem Kleibera dzisiejsze możliwości badania tego typu wypadków są takie, że przy udziale fachowców zagranicznych dałoby się rozwiązać szereg istniejących dziś wątpliwości. Profesor wspomniał też o konferencji na temat katastrofy smoleńskiej, którą chciał zorganizować w 2013 roku. Uznał, że jej organizacja nie powiodła się ze względu na "upolitycznienie sprawy". - Miałem wrażenie, że jest niechęć do debaty z obu stron - powiedział. - Próbowałem być rozjemcą, co w naszych warunkach się zupełnie nie powiodło. Wierzę i marzę o tym, żeby wrócić do tego typu koncepcji, ale na razie nie jesteśmy na tej drodze - ocenił.
"Musimy kontrolować nasze zewnętrzne granice"
Profesor mówił też o kryzysie migracyjnym w Europie. - Wspólny mianownik dla problemów unijnych to brak wspólnego zestawu wartości, które byłyby uznawane za zobowiązujące - stwierdził Kleiber. - UE jest mocarstwem światowym. Inne mocarstwa, jak USA, Rosja, Chiny mają zgodę narodową co do swojej sytuacji, ale są nielubiani na świecie. UE odwrotnie - jesteśmy lubiani na świecie, ale sami siebie nie lubimy, kłócimy się sami ze sobą - dodał.
- Wiemy, co trzeba zrobić: trzeba współczuć i przyjmować uchodźców, którzy tego potrzebują. Musimy kontrolować nasze zewnętrzne granice, to jest poza dyskusją. Trzeba znaleźć sposób na zagospodarowanie tych, którzy do nas przybywają - stwierdził Kleiber. Jego zdaniem należy "stworzyć system przyjmowania i adaptacji ich do naszych warunków". Zaznaczył, że udaje się to w wielu krajach. - Na początku będzie dużo błędów, ale musimy wysłać jasny sygnał: przyjmujemy tych, którzy potrzebują tego, ze względu na swoją życiową sytuację, nie tych, którzy chcą ją poprawić często mając bardzo dobrą sytuację w domu - powiedział. - Europa powinna przyjmować uchodźców w sposób, który jest racjonalny, przemyślany i który pozwala tych ludzi zadowolić i zagospodarować na rzecz gospodarki unijnej - dodał.
Wspomniał też, że "poprzez nierozważne kroki działamy przeciwko przyjmowaniu imigrantów, bo budzi się fala nienawiści wśród obywateli unijnych".
Autor: mart//rzw / Źródło: TVN 24
Źródło zdjęcia głównego: tvn24