Na rynku mamy mnóstwo produktów reklamowanych jako eko, bio czy naturalne. Naturalna i ekologiczna może być żywność, kosmetyki, ubrania, a nawet konto w banku. Co faktycznie kryje się za tymi hasłami? Na co musi zwrócić uwagę proekologiczny konsument, aby nie dać się nabić w zieloną butelkę? Materiał magazynu "Polska i Świat".
Bio, organik, w stu procentach naturalne - takie produkty coraz częściej widzimy na sklepowych półkach. – To jest to, co ma nas przyciągnąć do kupienia danego produktu – podkreśla technolog kosmetyczna Magdalena Kaczanowicz.
Dziennikarka i autorka programu "Wiem, co kupuję" Katarzyna Bosacka zwraca uwagę, że produkt "może rzeczywiście wyglądać na naturalny, wiejski czy ekologiczny". Jednak czasami pod przykrywką ekologii, dostajemy ekościemę. Magdalena Kaczanowicz tłumaczy, że to nic innego jak "greenwashing". - To pranie mózgu związane ze wszystkim, co jest eko, bio – wyjaśnia.
To przedstawianie walorów ekologicznych produktów, które wcale ekologiczne nie są - zabieg marketingowy, znany od dziesięcioleci. - Pierwszy raport o greenwashingu wydaliśmy na początku lat 90. Stara się opakować w zielone coś, co tak naprawdę zielone nie jest – mówi Marek Józefiak z Greenpeace.
Dlatego ważne jest, aby wiedzieć, które produkty wybierać, bo nie zawsze rolnik z lokalnego bazarku, wedle zapewnień, produkuje ekologicznie. – Mają jabłka pryskane 26 razy w roku, a dla swojej rodziny mają kilka drzew, gdzie oprysków nie ma – zdradza Katarzyna Bosacka. – Konsument nie ma rentgena w oczach – dodaje.
"Wtedy mamy 100 procent gwarancji"
Dlatego duża odpowiedzialność spoczywa tutaj na rządzących. Kiedy mówimy o żywności, zasady są proste - jednolite w całej Unii. - Szukamy odpowiedniego oznakowania – mówi dr Alicja Ponder z Instytutu Nauk o Żywieniu Człowieka SGGW.
Chodzi o zielony listek z 12 gwiazdkami, z numerem gospodarstwa ekologicznego i krajem pochodzenia. – Wtedy mamy 100 procent gwarancji, że jest to produkt wyprodukowany zgodnie z ustawą o produkcji ekologicznej – stwierdza prof. Ewelina Hallman z Instytutu Nauk o Żywieniu Człowieka SGGW.
Mamy wówczas pewność, że producent przechodzi regularne kontrole jakości i nie używa nawozów sztucznych. Katarzyna Bosacka tłumaczy, że taki producent może się w każdej chwili spodziewać kontroli. – Będzie musiał pokazać próbkę ziemi, próbkę nasion – dodaje.
Jak przekonuje zespół ze Szkoły Głównej Gospodarstwa Wiejskiego - ekologiczne oznacza też zdrowsze, chociażby na przykładzie truskawek. Te eko mają więcej pozytywnych przeciwutleniaczy, zmniejszają ryzyko wielu chorób. – Ich poziomy są znacznie wyższe niż w próbkach konwencjonalnych – tłumaczy dr Alicja Ponder.
Prof. Ewelina Hallman wyjaśnia, że osoby będące na diecie ekologicznej mają mniejsze problemy zdrowotne, choćby odnotowuje się mniej przypadków nowotworów.
Czasami jednak cały wysiłek rolnika może zniszczyć opakowanie, kiedy bio kalafior czy pomidor ląduje w foli, bo ekologia to nie tylko troska o siebie, ale przede wszystkim o planetę - coraz częściej zapewniają o tym też producenci ubrań i kosmetyków.
Jednak czy w ekologicznym słoiczku zawsze znajdziemy ekologiczny krem? – Zdecydowanie tak nie jest. Gdyby tak było, większość kosmetyków byłaby z tych ekologicznych - mówi Magdalena Kaczanowicz.
"Jeśli okaże się, że nic się za tym nie kryje, możemy dochodzić swojego roszczenia"
Często producenci wprowadzają klientów w błąd i w przeciwieństwie do żywności, nie ma tu jednego symbolu, którym możemy się kierować. - Panuje "wolna amerykanka". Włosi mają własny certyfikat ekologiczny dla kosmetyków, francuzi inny – zwraca uwagę Katarzyna Bosacka.
Konsumenci sami nie wiedzą, czego szukać, dlatego obok uznawanych certyfikatów każdy producent może wstawić swoje logo, które właściwie nic nie znaczy. - Jeśli okaże się, że nic się za tym nie kryje i jest to tylko tak zwana definicja marketingowa, i czujemy się wprowadzeni w błąd, możemy dochodzić swojego roszczenia – mówi Małgorzata Cieloch z Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumentów.
Zielonym mydleniem oczu nazywamy też brak precyzji. – W większości produktów woda stanowi od 70 do 80 procent składu, więc nawet najbardziej syntetyczny produkt może być w takim stopniu naturalny - zwraca uwagę Magdalena Kaczanowicz.
To nie oznacza, że taki produkt jest zły, ale na pewno nie jest naturalny, więc klient niepotrzebnie przepłaca. W ostatnim czasie jako bio można sprzedać wszystko - nawet konto w banku. - Musimy patrzeć na działania, które realnie odnoszą się do sedna działalności danej firmy. Na przykład bank nie może pożyczać pieniędzy na inwestycje w paliwa kopalne – mówi Marek Józefiak. Jeśli nadal to robi, to cały zielony marketing to kolejna ekościema, podobna do zielonej etykietki na plastikowej butelce.
Karolina Bałuc, asty/adso
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24