Z Prawem i Sprawiedliwością różnimy się co do metod, ale nie co do celów. (...) Ja zawsze byłem w PiS politykiem umiarkowanym - powiedział prezydent Andrzej Duda w pierwszym wywiadzie po przedstawieniu projektów ustaw o KRS oraz Sądzie Najwyższym. "Dziennikowi Gazecie Prawnej" mówił, dlaczego nie zgadza się na weryfikację Sądu Najwyższego przez prokuratora generalnego oraz czy jest gotowy do zgłoszenia ponownego weta.
Andrzej Duda wyjaśnił, iż zasadnicze różnice między nim a PiS w kwestii reformy sadownictwa sprowadzają się do pytania, czy obóz rządowy ma wybierać wszystkich 15 członków KRS.
"Wymiar bardziej społeczny"
Prezydent chce wykluczyć sytuację, kiedy wszystkich 15 pochodzących z wyboru członków KRS wybiera jedna i ta sama partia, mająca większość w Sejmie. Stąd pomysł wyłaniania ich większością trzech piątych. -To pozwoli uwolnić sędziów wprowadzonych do KRS od partyjnej łatki - powiedział.
Zaznaczył jednak, że KRS powinni wybierać przedstawiciele społeczeństwa, tak jak jest w wielu krajach. - Takimi przedstawicielami narodu są posłowie - stwierdził.
Zdaniem Andrzeja Dudy obecnie Krajowa Rada Sądownictwa stała się reprezentacją "sędziowskiej elity". - Tam się na ogół spotykało prezesów sądów. Posłowie, wybierając nowych członków, mogą jej zapewnić większą reprezentatywność. Na dokładkę ja proponuję, aby kandydatów mogli zgłaszać obywatele. Może się okazać, że do KRS wejdą prawnicy naprawdę wspierani przez ludzi. Wymiar sprawiedliwości może stać się bardziej społeczny - mówi.
Prezydent wierzy, że PiS zaakceptuje
- Proponowałem (...), by jeśli nie zostanie uzyskana większość trzech piątych, decydował prezydent. Wobec wątpliwości konstytucyjnych i barku większości w Sejmie do nowelizowania konstytucji w tym zakresie zaproponowałem nowe rozwiązanie - mówi prezydent. - Teraz drugą fazą miałyby być wybory, w których każdy poseł mógłby głosować na jednego kandydata - dodał. Takie rozwiązanie spowoduje, że w KRS przewagę będą mieli sędziowie popierani przez większość sejmową. - Ale będą i tacy, których poprą posłowie opozycji - kończy zdanie Andrzej Duda.
To ja nawiązuję do programu PiS. Andrzej Duda
Dodał, że wierzy w to, iż PiS ten projekt zaakceptuje.
"Zawsze byłem w PiS politykiem umiarkowanym"
Odpowiadając na pytanie, czy "rozstał się na tym tle z własną dawną partią" prezydent Duda stwierdził: - Niektórzy ludzie próbują wytworzyć takie wrażenie. Szkodząc tyleż mnie, co Prawu i Sprawiedliwości. Różnimy się co do metod, ale nie co do celów. Zmiana musi być głęboka, ale nie musi być rewolucyjna. Nieprzypadkowo ja zawsze byłem w PiS politykiem umiarkowanym.
Prezydent zapytany, czy bierze pod uwagę powtórne weto, jeśli jego projekty zostaną zmienione przez partie rządzącą, odpowiedział, że "nie zgodzi się, aby Krajowa Rada Sadownictwa była wybrana w całości głosami jednej tylko partii".
Pytany o "wątek wierności wyborczym obietnicom PiS", odpowiedział: - Proszę mi wskazać punkt w programie PiS, gdzie zapowiadaliśmy wygaszanie całego Sądu Najwyższego. Albo wybór wszystkich 15 członków KRS głosami samego PiS. To ja nawiązuję do programu PiS - pomysłem skargi nadzwyczajnej, czy zamiarem wprowadzenia ławników do Sądu Najwyższego. To są zmiany prospołeczne. Jeśli ktoś ma do mnie pretensje za pewien umiar, to odpowiem: dlatego właśnie Polacy wybrali mnie na prezydenta. Nie dlatego, że chciałem dzielić, a dlatego, że chciałem łączyć. Oni chcą dobrej zmiany, nie dobrej rewolucji.
Co dalej z Gersdorf?
Andrzej Duda dodał także, że sprzeciwia się rozwiązaniu, w którym najpierw arbitralnie usuwa się Sąd Najwyższy, a potem prokurator generalny decyduje, kogo w nim pozostawić.
Prezydent stwierdził, że "zapewne PiS wolałby odwołanie całego Sądu Najwyższego". - Ale ja się na to nie zgodzę. Dla mnie weryfikacja Sądu Najwyższego przez prokuratora generalnego jest nie do przyjęcia, bo to rozwiązanie sprzeczne ze zdrowym rozsądkiem i logiką - mówił.
Jeśli ktoś ma do mnie pretensje za pewien umiar, to odpowiem: dlatego właśnie Polacy wybrali mnie na prezydenta. Nie dlatego, że chciałem dzielić, a dlatego, że chciałem łączyć. Oni chcą dobrej zmiany, nie dobrej rewolucji. Andrzej Duda
W wywiadzie Andrzej Duda powiedział też, że I prezes SN Małgorzata Gerdsdorf nie była jednym z tematów jego rozmowy z prezesem Jarosławem Kaczyńskim ani z nikim innym.
"Kampania powinna być bardziej przemyślana"
Andrzej Duda został również zapytany o ocenę kampanii billboardowej "Sprawiedliwe sądy". - Jeżeli są patologie, dlaczego o nich nie mówić? Natomiast sama kampania mogła być bardziej przemyślana. W przestrzeni publicznej podkreślano jej liczne błędy - powiedział. Dodał, że od oceniania, czy przyjęta forma finansowania kampanii jest właściwa, są odpowiednie instytucje. Prezydent odniósł się także do sprawy Michała Królikowskiego (w mediach był przedstawiany jako jeden z prawników, który pracował nad prezydenckimi projektami ). Na pytanie, czy uderzając w niego prokuratura chciała uderzyć w prezydenta mówi: "... mecenas Królikowski nie kierował żadnym zespołem pracującym nad moimi ustawami. Nie jest nawet doradcą prezydenta. Znałem go, zgłosił się, aby zaproponować swoje pomysły związane z Sądem Najwyższym. Był jednym z kilku prawników, każdy z nich pracował oddzielnie. Ja zebrałem ich propozycje, a potem przygotowałem ustawy z prawnikami pracującymi w mojej kancelarii". Prezydent przyznaje jednak, że dziwi go, iż Królikowski znalazł się "w oku prokuratorskiego cyklonu". - Ale nie przesądzam, czy prokuratura ma rację, czy nie, zajmując się jego rolą jako adwokata - dodał Andrzej Duda.
"Trzeba napisać nową konstytucję"
W wywiadzie prezydent stwierdził, że "trzeba napisać nową konstytucję". - Mamy teraz dobry czas, żeby to zrobić - przekonywał. - Sprzyja temu choćby atmosfera związana ze stuleciem niepodległości. Jest okazja, żeby spytać Polaków, jakiego chcą ustroju - dodał. Prezydent uważa, że konstytucja z 1997 roku ma wiele niedostatków i pokazywała to wstępna dyskusja nad reformą zaproponowaną przez niego samego.
- Według PiS nie mogę wyznaczyć członków KRS, o ile dojdzie do pata. A przecież jestem według innego konstytucyjnego przepisu "gwarantem ciągłości władzy państwowej" - komentował Duda. Stwierdził, że widzi w tym sprzeczność i tę niedoskonałość warto poprawić. - Jeśli prezydent wybierany w wyborach powszechnych, to silniejszy, zwłaszcza o uprawnienia związane z polityką zagraniczną. Albo system kanclerski, ale wtedy prezydenta powinien wybierać parlament - powiedział Andrzej Duda.
Prezydent wybierany przez naród, nie przez Sejm
Na sugestię dziennikarza, że PiS może "podchwycić" pomysł i po następnych wygranych wyborach może wybrać nowego prezydenta przez parlament, Andrzej Duda odpowiedział: Jeśli taka będzie decyzja narodu, dlaczego nie? Muszą najpierw zatwierdzić nową konstytucję w referendum. Tylko czy Polacy to zaakceptują? Tak się składa, że wolą mieć prezydenta wybieranego przez naród, a nie przez Sejm. Skądinąd ludzie myślą, że prezydent ma potężną władzę.
Prezydent odniósł się do zaproponowanego przez siebie referendum konsultacyjnego w sprawie nowej konstytucji. Dopytywany o szczegóły, w jaki sposób miałoby ono przebiegać powiedział, że trwają prace nad pytaniami. - Kluczowe, ustrojowe kwestie zostaną ujęte w pytania, na które Polacy odpowiedzą w referendum - powiedział.
Zapowiedział także, że będzie przekonywał senatorów, by oddali wyborcom głos w tej sprawie. - Senatorowie są wybierani w okręgach jednomandatowych, wyborcy także za to ich rozliczą podczas wyborów - zaznaczył. Dodał, że w przypadku referendum zaakceptuje wybór ludzi. Jeśli ci opowiedzą się za systemem kanclerskim w Polsce, a nie prezydenckim to on to zrozumie, ale prezydent będzie namawiał do systemu prezydenckiego, bo ten jest bardziej sprawny.
Prezydent pytany, czy ewentualna słaba frekwencja w referendum nie będzie jego porażką, odpowiedział, że niska frekwencja będzie informacją, że Polacy nie chcą zmian w konstytucji. - Trzeba ich wybór również uszanować, choć ja osobiście uważam, że powinna powstać nowa ustawa zasadnicza - powiedział.
Nie ma żadnej wojny
Zdaniem Andrzeja Dudy "nie ma żadnej wojny na górze, jest różnica w paru kwestiach". - Nie mogę zrozumieć ludzi, którzy przedstawiają to jako jakiś koniec świata, ostateczną konfrontację decydującą o tym, czy będzie dobra zmiana, czy nie. Ja słucham ludzi i uważam, że ludzie to doceniają - powiedział prezydent.
Autor: KB, MKK/adso/jb / Źródło: DGP, PAP