- Zarzuty "Dziennika" są po prostu śmieszne - mówi Jarosław Kaczyński. A Zbigniew Wassermann grzmi: - Nasze służby tracą twarz. Jego zdaniem dzieje się tak, bo "w mediach daje się zauważyć lawinę niesprawdzonych informacji na temat służb specjalnych".
Prezes PiS Jarosław Kaczyński uważa, że zarzuty o zatrudnianiu w kontrwywiadzie wojskowym harcerzy i dziennikarzy są "po prostu śmieszne" i całkowicie je odrzuca. Według niego, stosując argumenty użyte w raporcie, do którego dotarł "Dz" "można by podtrzymać cały komunistyczny aparat po dziś dzień" mówiąc, że "inni kandydaci do służb to są harcerze albo dziennikarze".
Z kolei były koordynator służb specjalnych uważa wtorkowy artykuł "Dziennika" za kontrolowany przeciek. - Przeciek jest niezwykle skuteczną formą zwalczania przeciwników politycznych - mówił minister rządu Jarosława Kaczyńskiego.
Wtorkowy "Dziennik" napisał, jak wybierani byli współpracownicy do służb za rządów Antoniego Macierewicza. Według gazety do kontrwywiadu przyjmowano cywilów i błyskawicznie awansowano - agentem można było zostać w 17 dni. A według gazety standardowo szkolenie oficera służb wojskowych powinno trwać od roku do półtora, a wcześniej powinien on przejść trzyletnią służbę przygotowawczą.
- Należy czytać ustawy. Szef służby może skrócić okres szkolenia - komentuje te rewelacje Wassermann. Polityka nie niepokoi to, co wynika z wtorkowego artykułu. Zastanawia się raczej, czy nie chodzi o zniszczenie zreformowanych przez PiS służb. - Zaczynam mieć wątpliwości, czy nie chodzi o to, że powstała nowa nieuwikłana w przeszłość formacja, która wyrwała się spod kontroli starego układu - dodaje Wassermann.
Źródło: TVN24, PAP
Źródło zdjęcia głównego: TVN24