Sąd Najwyższy oddalił we wtorek kasację wniesioną przez obrońcę właściciela firmy remontowo-budowlanej skazanego na 15 lat pozbawienia wolności i 300 tysięcy grzywny za usiłowanie zabójstwa pracownika w 2013 roku w okolicy Grójca. Tym samym orzeczone przez sąd kary są ostateczne.
Sąd Najwyższy wskazał w uzasadnieniu postanowienia, że kasacja obrońcy pomimo obszerności jest w stopniu oczywistym niezasadna.
- Wynika to z nierespektowania przez obrońcę rygorów postępowania kasacyjnego w zakresie funkcji kasacji, jak też jej przedmiotu i dopuszczalnych podstaw kasacji - zaznaczyła sędzia Małgorzata Gierszon.
SN nie zgodził się też z zarzutem obrońcy, że sąd apelacyjny przeprowadził kontrolę wyroku sądu okręgowego w sposób nierzetelny i sprzeczny z prawem.
- Żadną miarą nie można uznać, że sądy obu instancji wydały wyrok nierzetelny, niesprawiedliwy, sprzeczny z zebranym materiałem dowodowym. Nie można uznać, że sąd apelacyjny w sposób dowolny, nierzetelny przeprowadził kontrolę instancyjności - podkreśliła sędzia Gierszon.
Sąd Najwyższy zwrócił też uwagę, że obrońca w kasacji próbował podważać ustalenia faktyczne sądów niższej instancji, dotyczące w szczególności udziału oskarżonego w przestępstwie.
- Nie jest to dopuszczalne w postępowaniu kasacyjnym - oświadczyła sędzia.
Brutalnie pobity i przysypany ziemią
Sprawa - głośna kilka lat temu w mediach - miała swój początek w 2013 roku. Mieszkaniec Katowic Dominik B. w 2013 roku pracował "na czarno" w firmie budowlano-remontowej na Mazowszu. Gdy nie mógł wyegzekwować wypłaty w wysokości 1400 złotych od pracodawcy, zagroził, że doniesie do Państwowej Inspekcji Pracy, iż szef nielegalnie zatrudnia pracowników.
Wówczas jego pracodawca Szymon F. wraz z innym pracownikiem - Mateuszem R. - wywiózł go do lasu w okolicach Grójca. Tam Dominik B. został brutalnie pobity i okaleczony, a następnie przysypany ziemią. Sprawcy uciekli, myśląc, że nie żyje. Poszkodowany resztką sił dotarł do krajowej "siódemki", gdzie znaleźli go kierowcy. Mężczyzna miał liczne rany cięte głowy i karku oraz połamane i pokaleczone cztery palce.
Pracodawca skazany na 15 lat więzienia
Sąd Okręgowy w Radomiu w 2013 roku skazał Szymona F. na karę 12 lat pozbawienia wolności, a Mateusza R. na 10 lat więzienia. Od wyroku wniesiono trzy apelacje.
W 2017 roku Sąd Apelacyjny w Lublinie podwyższył zasądzone oskarżonym kary. Szymon F. został skazany na 15 lat pozbawienia wolności, a Mateusz R. na 13 lat. Sąd apelacyjny zasądził także po 300 tysięcy złotych zadośćuczynienia od obu skazanych.
W lipcu 2017 roku obrońca Szymona F. mecenas Andrzej Werniewicz wniósł do Sądu Najwyższego kasację od wyroku sądu apelacyjnego. W skardze kasacyjnej obrońca wskazał na nienależyte - jego zdaniem - rozważenie argumentacji przedstawionej w uzasadnieniu apelacji oraz brak uzasadnienia oddalenia apelacji. W kasacji zarzucono też sądowi apelacyjnemu brak obiektywizmu oraz oparcie się tylko na części materiału dowodowego.
Właściciel firmy remontowej Szymon F. konsekwentnie nie przyznawał się do winy. Natomiast Mateusz R. przyznał się, wyraził skruchę i przeprosił Dominika B. za doznane szkody. Jednocześnie oświadczył, że działał wspólnie z Szymonem F., który zaplanował zemstę i kazał mu zadać pokrzywdzonemu ciosy przygotowanym wcześniej tasakiem.
Autor: js//now / Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: tvn24