Dwóch strażaków zginęło podczas akcji gaszenia pożaru hurtowni sztucznych kwiatów w Białymstoku. Sprawą zajmie się Prokuratura Okręgowa w Białymstoku. Ich rodziny są pod opieką psychologiczną. Ogień wybuchł w czwartek w późnych godzinach popołudniowych, w akcji uczestniczyło ponad 100 strażaków i 31 pojazdów ratowniczych.
Prokuratura prowadzi śledztwo
Prokuratura Okręgowa w Białymstoku będzie prowadziła śledztwa w sprawie pożaru i akcji ratowniczo-gaśniczej, w trakcie której zginęło dwóch strażaków - poinformował rzecznik tej prokuratury Łukasz Janyst. Pracuje też specjalna komisja Państwowej Straży Pożarnej. Lukasz Janyst dodał również, że w czwartek w nocy na miejscu zdarzenia był prokurator, uczestniczył między innymi w oględzinach zwłok. Oględziny miejsca pożaru nie były jeszcze wówczas możliwe. Śledczy czekają też na nadesłanie materiałów z czynności, które na miejscu prowadziła policja. Własne postępowanie prowadzi też straż pożarna. Rzecznik komendy wojewódzkiej Państwowej Straży Pożarnej w Białymstoku, Marcin Janowski, poinformował w piątek, że okoliczności i przebieg zdarzeń bada specjalna komisja, w której są między innymi specjaliści z komendy głównej Państwowej Straży Pożarnej. - Będziemy się starali nie tylko odtworzyć minuta po minucie, czy sekunda po sekundzie, co się działo na miejscu, ale też spróbować wyjaśnić, jak doszło do tej tragedii - mówił rano rzecznik komendy wojwódzkiej.
"Trwa zbieranie szczegółowych danych"
- To byli strażacy z komendy miejskiej Państwowej Straży Pożarnej w Białymstoku, którzy tego dnia pełnili służbę - poinformował Marcin Janowski ze Straży Pożarnej w Białymstoku w rozmowie z TVN24.
- W trakcie tej służby zostali zadysponowani do pożaru budynku magazynowego. W trakcie działań gaśniczych niestety doszło do tragedii. Ponieśli śmierć w trakcie działań na służbie. Na chwilę obecną tyle mamy informacji do przekazania. Trwa zbieranie szczegółowych danych, będzie prowadzona analiza zarówno samych działań ratowniczych, jak i okoliczności, w jakich doszło do tego tragicznego zdarzenia - powiedział.
Pożar miał miejsce w budynku na terenie dawnych zakładów mięsnych, w zlokalizowanej tam obecnie hurtowni sztucznych kwiatów. Strażacy określili miejsce zdarzenia jako dwukondygnacyjny budynek, w którym płonęły (powodując bardzo duże zadymienie) składowane tam plastikowe przedmioty.
Przyczyny nie są znane
Informację o pożarze strażacy dostali około godziny 18:40. Jak relacjonował dziennikarzom rzecznik Komendy Miejskiej PSP w Białymstoku Paweł Ostrowski, okazało się, że płonie duży budynek magazynowy, a w nim - tworzywa sztuczne. W trakcie akcji, kiedy było widać, że strażaków, sprzętu i wody jest za mało do opanowania sytuacji, dysponowane były kolejne jednostki. - Kiedy przyjechaliśmy na miejsce, pożar był mocno rozwinięty, weszliśmy do środka i rozpoczęliśmy działania gaśnicze i na parterze, i na piętrze (...). Wszędzie tam składowane były tworzywa sztuczne - mówił Ostrowski.
Do Białegostoku udał się komendant główny Państwowej Straży Pożarnej Leszek Suski.
Wyrazy współczucia złożył rodzinom zmarłych strażaków szef MSWiA Mariusz Błaszczak. "Straciliśmy na służbie w Białymstoku dwóch odważnych Strażaków" - napisał na Twitterze. Wyrazy współczucia ich rodzinom złożył też między innymi prezydent Białegostoku Tadeusz Truskolaski.
Rodziny pod opieką psychologiczną
Rodziny strażaków, którzy zginęli podczas akcji gaszenia pożaru w Białymstoku, są objęte opieką psychologiczną - poinformował w piątek rzecznik komendanta głównego Państwowej Straży Pożarnej st. bryg. Paweł Frątczak. - Na miejscu jest nasza grupa operacyjna. Rodziny strażaków oraz strażacy, którzy brali udział w akcji ratowniczo-gaśniczej, są objęci opieką psychologiczną. Na miejscu jest grupa psychologów ze straży pożarnej oraz policji - powiedział Frątczak.
Autor: mw,azb//rzw / Źródło: TVN24, PAP
Źródło zdjęcia głównego: tvn24