Trzy oraz dwa lata więzienia dla dwojga byłych urzędników z Kamienia Pomorskiego - to wyrok sądu ws. tragicznego pożaru hotelu socjalnego w 2009 roku. Zginęły wówczas 23 osoby, w tym 13 dzieci. Prokurator żądał wyższych kar.
Hotel socjalny spłonął w 2009 roku, w drugi dzień świąt wielkanocnych. W budynku, gdzie zameldowanych było 77 osób, nikt nie dostrzegł nadchodzącego niebezpieczeństwa. Gdy na miejsce dotarła straż pożarna, prawie cały obiekt stał już w płomieniach. Zginęły 23 osoby, w tym 13 dzieci.
Proces trwał od 2011 roku przed szczecińskim sądem okręgowym. Sąd orzekł karę 3 lat pozbawienia wolności dla Krzysztofa G. i 2 lat więzienia dla Barbary K.
Prokuratura domagała się 4,5 roku więzienia dla Krzysztofa G. oraz 2,5 roku dla Barbary K.
Prokurator chciał też dla obojga zakazu wykonywania zawodu zarządcy nieruchomości na - odpowiednio - sześć i cztery lata. Dla b. dyrektora wnosił też o zakaz sprawowania stanowisk kierowniczych w administracji państwowej i samorządowej na sześć lat.
"Niedopełnienie obowiązków"
Prokurator oskarżył ówczesnego dyrektora Zakładu Gospodarki Mieszkaniowej w Kamieniu Pomorskim Krzysztofa G. i zatrudnioną wtedy na stanowisku starszego inspektora do spraw administracyjno-budowlanych Barbarę K. m.in. o niedopełnienie obowiązków ciążących na nich w związku ze sprawowaniem w imieniu gminy zarządu nad budynkiem socjalnym. G. jako funkcjonariuszowi publicznemu zarzucono także m.in. niedopełnienie obowiązków służbowych z tym związanych.
Według prokuratury główne nieprawidłowości to brak wymaganych przeglądów i kontroli okresowych oraz wymaganych ekspertyz dotyczących konstrukcji obiektu. W akcie oskarżenia zwrócono też uwagę na niezapewnienie - wbrew prawu budowlanemu - ograniczenia rozprzestrzeniania ognia i dymu oraz niezapewnienie możliwości ewakuacji ludzi.
Po pożarze strażacy, którzy brali udział w akcji ratowniczej, przedstawili druzgocący raport. Według nich w budynku nie powinni byli w ogóle mieszkać ludzie.
Obiekt nie spełniał norm, a straż pożarną zbyt późno powiadomiono o ogniu - zdaniem strażaków właśnie te czynniki wpłynęły na rozmiar tragedii w hotelu robotniczym. - W naszej ocenie konstrukcja oraz wyposażenie, wystrój, czyli przedmioty, które tarasowały drogi ewakuacyjne, stwarzały stan zagrożenia życia. W obiekcie w takim stanie ludzie nie mogą mieszkać - mówił w 2009 roku ówczesny zastępca komendanta głównego PSP Janusz Skulich.
W hotelu znajdowała się specjalna klatka ewakuacyjna, ale wyjścia na nią były zatarasowane rowerami.
Domagali się uniewinnienia
Obrońcy dwojga oskarżonych w trakcie procesu domagali się uniewinnienia swych klientów. Uważali, że nie ma winy po stronie byłych urzędników, bo nie mogli oni wiedzieć o zwiększonym zagrożeniu pożarowym. - Żadne przeglądy okresowe nie dałyby zarządcy informacji dotyczących stanu technicznego budynku, ponieważ byłyby to przeglądy administracyjne, nie dające wiedzy technicznej - mówił mecenas Patryk Zbroja. - Nie było po stronie naszych klientów umyślności, ani świadomości, w jakim stanie technicznym jest hotel socjalny - podkreślił. Adwokat przywołał też opinie biegłych w zakresie pożarnictwa sprzed tragedii, wystawione po wcześniejszym, niewielkim pożarze w budynku. Żaden z biegłych nie wskazał jakiegokolwiek zagrożenia związanego z eksploatacją budynku pod względem pożarowym - przypomniał. - Jedyne, co zostało ustalone w sposób prawidłowy to fakt, że przyczyną pożaru było zwarcie instalacji, ale nie wiadomo, co było przyczyną zwarcia - dodał Zbroja. Argumentował, że nie można wywieść związku przyczynowo-skutkowego między zachowaniem oskarżonych a pożarem. Jako argument przemawiający za niewinnością G. i K., adwokat podawał również brak w budżecie miasta środków na remont budynku.
Autor: js//rzw / Źródło: PAP, TVN24