- Jako były powstaniec, ale też jako harcerz, nie byłem w stanie zrozumieć mentalności tych młodych, kompletnie zdegenerowanych ludzi - ocenił w programie "Fakty po Faktach" TVN24 dr Andrzej Wiczyński ps. "Antek". Uczestnik Powstania Warszawskiego, dowódca plutonu 227 BS Szarych Szeregów, komentował reportaż "Superwizjera" TVN o polskich neonazistach.
Doktor Andrzej Wiczyński, który walczył z nazistami w czasie II wojny światowej, mówił w TVN24 w poniedziałkowy wieczór o emocjach, jakie mu towarzyszyły w trakcie oglądania reportażu "Polscy neonaziści".
- Muszę się przyznać, że do końca go nie oglądałem. Nie wytrzymałem. Byłem tak wstrząśnięty tym, co widziałem na początku, że w połówce wyłączyłem telewizor. Dopiero następnego dnia obejrzałem całość. Nie byłem w stanie tego strawić. To było coś przerażającego - tłumaczył.
Podkreślił, że najbardziej przeraził go widok "lasu z tymi swastykami i wypowiedź tego zdegenerowanego faceta, który wygłasza laurkę na temat Adolfa Hitlera". Wiczyńskiego zbulwersowały również słowa jednego z bohaterów programu, który mówił, jaki z Hitlera "był dżentelmen, jak on uwielbiał kobiety i dzieci i że stworzył NSDAP, które walczyło o przyzwoitość wszystkich ludzi".
"Marzę, żeby być oskarżycielem posiłkowym"
- Ja tak sobie marzę, że jeżeli oni zostaną posadzeni na ławie oskarżonych, a może w końcu tak będzie, to marzę, żeby być oskarżycielem posiłkowym. Wtedy może opowiedziałbym im ciut o okupacji, o Powstaniu Warszawskim - stwierdził dr Wiczyński.
- Opowiedziałbym im, jak w czasie okupacji na ulicach Warszawy, ale nie tylko Warszawy, SS rozstrzeliwało niewinnych ludzi za jednego zabitego Niemca - mówił były powstaniec, wyjaśniając, że za jednego zabitego Niemca wojska niemieckie rozstrzeliwały stu Polaków. - Może wtedy przestaliby "hailować", zobaczyliby, że to SS stworzone przez Hitlera to była największa okupacyjna banda, która grasowała na ulicach Warszawy - powiedział.
Wiczyński podkreślił także, że członków stowarzyszenia Duma i Nowoczesność zabrałby do Muzeum Powstania Warszawskiego, "żeby zobaczyli, co zrobiło SS na Woli, rozstrzeliwując kilkadziesiąt tysięcy Polek, Polaków, dzieci i młodzież".
Mówiąc o jednym z mężczyzn występujących w reportażu, który wzniósł toast "za Adolfa Hitlera i naszą ukochaną ojczyznę, Polskę", Wiczyński stwierdził, że "taki człowiek powinien dostać najwyższy wyrok w sądzie według artykułu karnego". - Gdyby to ode mnie zależało, posadziłbym ich na minimum pięć lat - dodał.
- Jako były powstaniec, ale też jako harcerz, nie byłem w stanie zrozumieć mentalności tych młodych ludzi, kompletnie zdegenerowanych. Gdzie oni się wychowali? W Wodzisławiu Śląskim? Tylko? Coś mi się widzi, że przeszli gdzie indziej przeszkolenie - ocenił gość "Faktów po Faktach".
"Dalszy ciąg historii marszu 11 listopada"
Były żołnierz Armii Krajowej przypomniał, że już po marszu 11 listopada 2017 roku, mówił o swoim zdziwieniu, że ani policja, ani nikt z władz nie zareagował na transparenty, jakie pojawiły się wśród jego uczestników. - Muszę powiedzieć, że to, co obejrzałem w "Superwizjerze", to jest jak gdyby dalszy ciąg tej historii marszu 11 listopada. Wtedy nie było żadnej reakcji władz - ocenił dr Wiczyński.
Zdaniem byłego powstańca reakcja prezydenta Andrzeja Dudy na rasistowskie hasła, niesione przez uczestników warszawskiego marszu była "słaba".
Według Andrzeja Wiczyńskiego, młodzież szkolna powinna "natychmiast pójść do Muzeum Powstania Warszawskiego".
Mówiąc o tym, czego należy uczyć w szkołach, stwierdził, że powinny się w nich odbywać lekcje patriotyzmu, na których młodzi Polacy poznaliby historię Polski w czasie okupacji nazistowskiej, jak i w okresach "poprzednich okupacji".
Autor: tmw/adso / Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: tvn24