Powódź w Niemczech to kolejny dowód na to, jak groźne potrafią być zmiany klimatu. Globalne ocieplenie trwa. Eksperci mówią o nasilających się zjawiskach, z którymi natura z czasem sobie poradzi, za to człowiekowi będzie o wiele trudniej. Materiał magazynu "Polska i Świat".
Początkowo być może trudno znaleźć związek między powodzią w Niemczech a globalnym ociepleniem, ale naukowcy ten związek widzą wyraźnie. - Tak, to jest jeden ze skutków zmiany klimatu - zapewnia ekohydrolog doktor Sebastian Szklarek z Polskiej Akademii Nauk i autor bloga "Świat wody".
Nie chodzi tu o powódź samą w sobie, bo to zjawisko naturalne i występujące od zawsze, tak samo jak na przykład burze. - Powodzie występowały i występować będą. Natomiast to, co się zmienia i co jest skutkiem zmiany klimatu, to jest gęstość i gwałtowność, i częstość bardzo nawalnych deszczów - wyjaśnia sozolog doktor hab. Zbigniew Karaczun ze Szkoły Głównej Gospodarstwa Wiejskiego.
- To, co się dzieje na przestrzeni ostatnich kilkunastu, a właściwie dwudziestu do może nawet trzydziestu lat, pokazuje, że te zjawiska są coraz częstsze i coraz bardziej ekstremalne - przyznaje klimatolog profesor Krzysztof Błażejczyk z PAN.
"Większe parowanie powoduje także częstsze opady"
Globalne ocieplenie to stopniowe podnoszenie się temperatury naszej planety, głównie z powodu emisji dużej ilości gazów cieplarnianych. Im cieplejsze jest powietrze, tym gorzej dla człowieka. - Wyższa temperatura w powietrzu to więcej energii nagromadzonej w tych masach powietrza, więc wszystko to, co będzie w nich powstawać, również burze, będzie dysponowało większą ilością energii. Również cieplejsze powietrze unosi więcej mas wilgotnych - tłumaczy synoptyk Mateusz Barczyk.
- To najprościej można wytłumaczyć na praniu: jeżeli wieszamy pranie na słońcu, to bardzo szybko wysycha, bo ta wilgoć bardzo szybko paruje - mówi doktor Karaczun. I niczym takie globalne "pranie" - paruje wilgoć z gleby, lasów czy powierzchni wód. I to może powodować susze, kiedy w glebie zostanie tej wilgoci za mało. - To większe parowanie powoduje także częstsze opady, dlatego że atmosfera się nasyca wodą i jakoś to musi zrzucić, to musi nam spaść na głowę - dodaje.
W obecnych warunkach nie spadnie to w postaci kilkudniowej lekkiej mżawki, ale raczej gwałtownej, krótkiej ulewy, jak te, z którymi ostatnio zmagają się Niemcy, Austria czy Belgia. I te, które coraz częściej widać też w naszym kraju. - Już właściwie trzeci rok obserwujemy bardzo częste i coraz bardziej długotrwałe okresy. Nie kilkudniowe, tylko raczej kilkutygodniowe incydenty z długotrwałymi, intensywnymi opadami deszczu - zwraca uwagę Mateusz Barczyk.
"Te zjawiska będą coraz częstsze i coraz intensywniejsze"
Naukowcy sprawdzają też, czy i jak katastrofa klimatyczna może wpływać na przemieszczanie się burz i opadów. Mają na ten temat pewną teorię. - Ocieplanie się klimatu nad Polską może zmniejszyć częstotliwość występowania tak zwanych prądów strumieniowych - podejrzewa Barczyk.
Prądy strumieniowe pojawiają się około 10 kilometrów nad ziemią i są odpowiedzialne za "przesuwanie" mas powietrza. - Popychając burze naprzód, powodują pewne rozrzedzenie nagromadzenia tego opadu w jednym miejscu - wyjaśnia. To oznacza, że deszcz, który w "normalnych" warunkach byłby rozłożony na przykład na obszarze setek kilometrów, spada w jednym miejscu i od razu wywołuje powodzie. Dla badaczy obecne zjawiska pogodowe to często zagadka, ale wiedzą jedno: powinniśmy zrobić wszystko, żeby zatrzymać globalne ocieplenie na poziomie półtora stopnia Celsjusza.
- Prognozuje się, że te zjawiska będą coraz częstsze i coraz intensywniejsze, i to jest jedyne, co jesteśmy w stanie na tę chwilę powiedzieć, bo nie wiemy, o ile będzie tego więcej i w jakich regionach, jak często będą uderzać - mówi doktor Szklarek. Eksperci mówią: jeżeli globalne ocieplenie będzie postępować, to natura najprawdopodobniej się do tego dostosuje. Ale tego samego nie można z całą pewnością powiedzieć o ludziach.
Źródło: TVN24