- Dużo czasu nie zostało nam do jesiennych wyborów parlamentarnych. Jeśli nie wyciągniemy wniosków z tej porażki, to jesienią popłyniemy - powiedział w specjalnym, powyborczym wydaniu „Kawy na ławę” Eugeniusz Kłopotek z PSL, współrządzącego w koalicji z PO.
Goście Bogdana Rymanowskiego skomentowali w nocy z niedzieli na poniedziałek sondażowe wyniki wyborów prezydenckich. Według ostatecznych sondażowych wyników Andrzej Duda uzyskał poparcie 52 proc. głosujących, a Bronisław Komorowski 48 proc.
Zdaniem rzecznika PiS Marcina Mastalerka cała kampania kandydata PiS pokazywała zmianę także w pracach sztabu wyborczego. - Ja Andrzeja Dudę obserwowałem z bliska i pomagałem mu z całych sił. Nie biegałem do mediów i nie opowiadałem wszystkiego o kandydacie. Czasy, gdy osoby z otoczenia kandydata wynosiły informacje na zewnątrz dawno się skończyły - podkreślił Mastalerek.
Żółta kartka
Krytycznie o wynikach wyborów dla koalicji rządzącej wypowiedział się Eugeniusz Kłopotek z PSL. - Duda wykonał gigantyczną pracę. Okazuje się, że coś, co wydawałoby się niemożliwe jest osiągalne. Prezydent Komorowski ma teraz sporo czasu. W dużym stopniu zawdzięcza on porażkę naszej polityce. Pierwsza zasadnicza sprawa to podniesienie wieku emerytalnego. Zapłacił za to pan prezydent. Dużo czasu nam nie zostało do jesiennych wyborów parlamentarnych, jeśli nie wyciągniemy wniosku z tej porażki, to jesienią popłyniemy - ocenił Kłopotek. Uspokajająco, ale też refleksyjnie do sondażowych wyników wyborów odniósł się Adam Szejnfeld z PO. Zaznaczył, że Platforma w najbliższym czasie będzie „pracować na jesienne wybory, biorąc pod uwagę wynik wyborów prezydenckich”. - Chciałbym pogratulować Andrzejowi Dudzie, to jego osobisty sukces. Ale też sztabowi. Jestem przekonany, że bez dobrej pracy sztabu, ale też wielkiego zaangażowania członków PiS tego sukcesu by nie było. Widziałem to zaangażowanie. To jest dowód na to, że w wyborach w przeciwieństwie do sportu nie zawsze wygrywa się tylko, gdy jest się najlepszym. W polityce można być gorszym, a wygrać - mówił Szejnfeld. Jego zdaniem „ludzie w tych wyborach dali sygnał, że mają dojść i nie chcą letniej wody w kranie”. - Wylali kubeł zimnej wody na rządzących. Ale to wszystko może skończyć się oparzeniem. Jeśli zgłaszane w kampanii wyborczej nierealnych obietnice będą realizowane, to Polacy się poparzą - ocenił Szejnfeld. - W Polsce nikt nigdy nie rządził dwie kadencje. Polacy nigdy nie wybrali dwukrotnie tej samej partii politycznej do władzy. Wychodzi naturalne zmęczenie dwoma kadencjami. Ludzie oczekiwali od PO dużo więcej niż mogliśmy dać. Ta niecierpliwość rosła z czasem naszego rządzenia, a wybory prezydenckie były tym wentylem. Musimy się wsłuchać w to, co wyborcy mówili w tej kampanii. Na bazie tego będziemy musieli przygotować naszą ofertę - dodał.
Zgubna arogancja?
Do słów Szejnfelda odniósł się Włodzimierz Czarzasty z SLD. Podkreślił, że słowa posła PO świadczą o arogancji władzy. - Miałem nadzieję, że buta i arogancja opuści PO. Nie odważyłbym się, żeby w godzinę po wyborach powiedzieć, że wygrał słabszy i gorszy. Więcej szacunku dla ludzi - apelował Czarzasty. - Myślę, ze jest to moment, w którym bardzo możliwe, że dwubiegunowa scena polityczna pęknie. To jest szansa dla różnych struktur. Jest to też szansa dla polskiej lewicy, mówię też o SLD. (…) Chciałem powiedzieć panu Nałęczowi i panu Szejnfeldowi. Posłuchajcie rady pani Komorowskiej: emigracja jest szansą - żartował.
Kilka dni temu prezydentowa Anna Komorowska przekonywała, że emigracja może być nie tylko koniecznością, ale także szansą na zdobycie nowych kwalifikacji.
Zmiana warty?
Jarosław Gowin z klubu Zjednoczonej Prawicy prognozował z kolei, że „PO już teraz zastanawia się co zrobić, by w jesiennych wyborach uniknąć ciężkiej porażki”. - Sądzę, ze w najbliższych dniach zderzą się dwie tendencje: Kopacz, która będzie próbowała powołać nowy gabinet usuwając Grzegorza Schetynę. Jest on jedynym człowiekiem, który może jej jesienią odebrać władzę - ocenił Gowin. Jego zdaniem Andrzej Duda reprezentował w tych wyborach „dobre zmiany dla Polski”. - Takie zmiany rozpoczynamy od jutra - zapewnił poseł. - To jest absurd. Prezydent nie będzie zmieniał premiera, PO musi sobie sama poradzić - odbijał piłeczkę Tomasz Nałęcz. Jego zdaniem koalicja rządząca „ma problem”, ponieważ widać, że Polska jest „stęskniona obietnic”.
Autor: mn//rzw / Źródło: tvn24