- To co się działo na kolei po ostatnich burzach, to jest skandal - powiedział w programie "24 Godziny" Adrian Furgalski, dyrektor w Zespole Doradców Gospodarczych TOR. - PKP ma usta pełne frazesów: "kochajcie kolej, korzystajcie z pociągów". Ale jak coś się stanie, to wszyscy mają uszy skulone i uciekają. W tym czasie pasażerowie błąkają się po peronach - dodał Furgalski.
Furgalski wyliczał wady jakie ma polska kolej, a które przyczyniły się do powstawania olbrzymich opóźnień w ruchu pociągów po ostatnich nawałnicach.
Jego zdaniem, głównym powodem powstawania opóźnień i co za tym idzie dezorganizacji w ruchu kolei jest brak systemu łączności online pomiędzy maszynistą a dyspozytorem. - Brakuje informacji na temat zerwanych trakcji i systemu, dzięki któremu te dane spływałyby w jedno miejsce - powiedział Furgalski. – To u nas pieśń przyszłości. 2-3 lata – ocenił Furgalski.
Tory w lesie
Kolejnym problemem, który wspomniał Furgalski jest lokalizacja torów kolejowych. - W Europie Zachodniej ruch pociągów, to przede wszystkim szybka kolej. Tam nie ma mowy o drzewach, bo wszystko jest elegancko ogrodzone. U nas również jest to pieśń przyszłości - ocenił dyrektor. - Mamy niby rozporządzenie ministra, w którym jest napisane, że 15 metrów od skrajnej linii torów nie może być drzew. Ale przecież wiemy, że jest to nieżyciowe. Nie da się wycinać lasów - dodał. I podsumował: "To jest Polska. PKP ma 40 lat opóźnienia do kolei zachodnich".
Historia o pociągu
Czym to wszystko się kończy w praktyce, i to nie tylko z powodu nawałnic, ilustruje historia jaką otrzymaliśmy dziś na platformę Kontakt TVN24. Jak pisze Monika z Łodzi podróżowała w piątek z mężem i 2-miesięcznym dzieckiem z Kalisza do Łodzi. Jednak pociąg, którym mieli jechać już na początkowej stacji miał 120 min. opóźnienia. - Postanowiliśmy wsiąść do pośpiesznego relacji Wrocław-Warszawa, który spóźniony był tylko o 50 minut - pisze Monika. Jednak w tym pociągu w czasie jazdy uszkodzeniu uległa lokomotywa. - Sprawna miała przyjechać w ciągu godziny. Nie przyjechała. Obsługa pociągu nie była w stanie udzielić jakiejkolwiek wiarygodnej informacji - relacjonuje internautka.
Pasażerowie spędzili 4 godziny w polu w oczekiwaniu na sprawną lokomotywę. - W czasie tego postoju mijały nas co najmniej cztery pociągi, ale żaden się nie zatrzymał, bo podobno należały do innej spółki. - Pasażerowie jak za starych dobrych czasów nie usłyszeli nawet symbolicznego przepraszam, że o propozycji zwrotu opłaty za bilet nie wspomnę - napisała Monika.
Źródło: TVN24, PAP
Źródło zdjęcia głównego: TVN24