Polski kierowca busa, który w poniedziałek wieczorem został napadnięty i obrabowany pod Paryżem, w czwartek rano dotarł do Polski. - Myślałem, że to policjanci - powiedział w siedzibie firmy w Papowie Toruńskim-Osiece poszkodowany mężczyzna.
Informacje o napaści na kierowcę potwierdziła w środę francuska policja. 43-letni mężczyzna otrzymał kilka ciosów kijem baseballowym, ma także ranę na nodze – od noża bądź kastetu zakończonego ostrym szpikulcem.
"Byli dobrze przygotowani do ataku"
- Oglądałem film na tablecie w samochodzie, którym jeżdżę po Europie. Byłem już przygotowany do spania. Podjechał jakiś samochód osobowy na parking, na którym byłem. Wysiadło z niego dwóch mężczyzn, którzy nie wzbudzili moich podejrzeń. W pobliskiej restauracji panował normalny ruch, bo było jeszcze przed godziną 22. Zapukali i przedstawili się jako policja. Pokazali legitymacje. Po otworzeniu drzwi poproszono mnie o dokumenty i wtedy zobaczyłem trzeciego mężczyznę. Wtedy już wiedziałem, że coś jest nie tak - relacjonował zdarzenie pan Konrad.
Jak opowiadał, później wyciągnięto go z samochodu.
- Pierwszy cios kijem baseballowym w głowę sparowałem ręką. Do tej pory odczuwam to boleśnie. Później nie byłem już w stanie powstrzymać ich ataku - mówił 43-letni mężczyzna. Dodał że jego zdaniem dwóch mężczyzn "było pochodzenia arabskiego, trzeci był Europejczykiem". - Czwarty mężczyzna z tej grupy nie brał czynnego udziału w zdarzeniu. Stał z boku, ale nie zarejestrowałem, jak dokładnie wyglądał. Upadając na kolana, otrzymywałem kolejne ciosy i nie byłem się w stanie podnieść - mówił. - Nie wrzucajmy wszystkich do jednego worka. To wcale nie musieli być imigranci, a nawet podejrzewam, że były to osoby na stałe wrośnięte we francuskie społeczeństwo. Byli dobrze przygotowani do tego ataku, który, uważam, był wcześniej zaplanowany. Statystycznie szansa na to, że ktoś napadnie mnie jeszcze raz jest niewielka. Muszę wrócić do pracy, bo przecież człowiek musi zarabiać pieniądze. (...) Póki co o tym nie myślę i nie chcę zastanawiać się, czy cały czas będę się już bał w takich miejscach. Teraz jestem na silnych środkach przeciwbólowych - mówił kierowca. Podkreślił, że napastnicy nie odzywali się do niego ani nie rozmawiali ze sobą. - Nie wiem, przez ile czasu leżałem na tym parkingu. Gdy się ocknąłem i odzyskałem zdolność widzenia, to ruszyłem w kierunku MacDonalda. Tam poprosiłem, żeby dali mi telefon. Na początku nikt nie chciał tego zrobić, więc poprosiłem obsługę, żeby zadzwoniła na policję. Złożyłem we Francji zeznania i zostałem opatrzony w szpitalu. Szef firmy wysłał po mnie drugiego kierowcę, który przywiózł mnie do Polski - dodał mężczyzna.
Dochodzenie prowadzone "z najwyższą starannością"
Funkcjonariusz z komisariatu w Mantes-La-Jolie (departament Yvelines), miasta, w pobliżu którego doszło do napadu, powiedział: - Na razie mamy niewiele elementów, ale dochodzenie mające na celu odnalezienie sprawców prowadzone jest z najwyższą starannością.
Polakowi ukradziono m.in. pieniądze, dokumenty, telefon i tablet. W busie nie było towaru. Sprawcy ukradli samochód i podpalili go kilka kilometrów dalej.
Autor: kg/kib / Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: Tytus Żmijewski / PAP