Przez kilka miesięcy byłam podsłuchiwana - stwierdziła posłanka PO Julia Pitera w TVP. Jak zapowiedziała, szczegóły ujawni w prokuraturze.
Pitera w programie "Forum" w TVP1 powiedziała, że wieczorem w dniu, kiedy została zatrzymana Beata Sawicka (1 października), zadzwonił do niej mężczyzna. - Podał imię i nazwisko. Powiedział, że jest funkcjonariuszem CBA i że dzwoni do mnie, by mnie poinformować, że Sawicka została zatrzymana - relacjonowała Pitera. Kiedy się zapytała, dlaczego do niej zadzwoniono, usłyszała, że prosiła o to sama Sawicka. Zadałam mu pytanie, dlaczego on do mnie z tym dzwoni. Powiedział ten pan, że Sawicka prosiła, abym została zawiadomiona ja i Grzegorz Schetyna - dodała.
Według Pitery, o telefonie tym wiedzieli posłowie PiS Tomasz Dudziński i Adam Hofman. Według Pitery, na zorganizowanych przez siebie konferencjach prasowych sugerowali oni jednak, że Sawicka osobiście dzwoniła do Pitery. Jej podejrzenia wzbudziła informacja, która dotarła do niej w ciągu kilku ostatnich dni. Opowiadała, że do "redakcji prasowych ktoś przekazywał informacje, że Sawicka dzwoniła do Pitery jako pierwszej osoby, z którą skontaktowała się po zatrzymaniu".
- Złożyłam zawiadomienie do prokuratury z zapytaniem, czy była to prowokacja i skąd w ogóle ci panowie mieli te informacje, których udzielali na konferencji prasowej - powiedziała w TVP1. Według niej, współpracują oni z szefem CBA Mariuszem Kamińskim.
- Dzisiaj wiem, że byłam podsłuchiwana przez kilka miesięcy. (...) Będę składała zeznania i zażądam odtajnienia wszystkich materiałów - podkreśliła Pitera. - To co zrobiło CBA ze mną jest skandalem - oburzała się posłanka.
Przypadkowe podsłuchanie? Tymczasem "Dziennik" donosi, że Agencja Bezpieczeństwa Wewnętrznego podsłuchała rozmowę b. premiera Kazimierza Marcinkiewicza z jednym z wiceministrów jego rządu. Do podsłuchania rozmowy miało dojść przez przypadek, gdyż podsłuch założony był na telefonie rozmówcy ówczesnego premiera. Według informacji "Dz", służby zarejestrowały rozmowy Marcinkiewicza na przełomie 2005 i 2006 roku, czyli w pierwszych miesiącach działania rządu PiS.
- Marcinkiewicz został nagrany przy okazji. Interesowaliśmy się innym ważnym urzędnikiem z resortów gospodarczych - twierdzi oficer ABW. Podczas tamtej operacji tajne służby nie znalazły niczego obciążającego na rozmówcę Marcinkiewicza. - Nie wiem, o którego z urzędników z resortów gospodarczych mogłoby chodzić. Ja w tamtym czasie nie kontaktowałem się telefonicznie z wiceministrami, pamiętam, że telefonowałem zaledwie do kilku - mówi z kolei Marcinkiewicz.
Źródło: PAP, rai.tv, arch.poznan.pl
Źródło zdjęcia głównego: TVN24