Za około trzy miesiące Boeing 767, który we wtorek awaryjnie lądował na warszawskim lotnisku Chopina, może wrócić do wykonywania rejsów w PLL LOT - poinformował w sobotę prezes spółki Marcin Piróg. Jak sprecyzował w rozmowie z tvn24.pl rzecznik LOT Leszek Chorzewski, wszystko na to wskazuje, ale na ostateczną decyzję trzeba poczekać kilka tygodni - do czasu zbadania konstrukcji maszyny. Na razie LOT planuje korzystać z takiej samej maszyny należącej do innej linii lotniczej.
O tym, że samolot może szybko wrócić na niebo powiedział rano prezes Piróg. - Najświeższe wiadomości są takie, że za około trzy miesiące samolot powinien wrócić do eksploatacji - zadeklarował w Radiu PiN.
Orientacyjny czas
- To jest orientacyjna długość oczekiwania na samolot. To może być troszeczkę krócej, to może być troszeczkę dłużej. W każdym razie wygląda na to, że jest poważna szansa, że ten samolot będzie mógł ponownie latać - wyjaśnia rzecznik LOT Leszek Chorzewski w rozmowie z tvn24.pl. Zastrzega jednocześnie, że na pewno będzie można to powiedzieć dopiero po kilku tygodniach, gdy specjaliści LOT-u wraz z przebywającymi w polsce ekspertami Boeinga zbadają strukturę kadłuba.
- Chodzi o ocenę tego, czy przypadkiem jego konstrukcja nie ucierpiała na skutek tego lądowania - dodaje rzecznik LOT.
Chorzewski zapowiedział też, że samolot zostanie pokazany publicznie we wtorek. - Ci, którzy zobaczą ten samolot, nie będą mogli uwierzyć w to, jak on jest nieznacznie uszkodzony w stosunku do całego zdarzenia - zapowiada.
Niedługo zastępstwo
Rzecznik wyjaśnia też, że LOT wkrótce będzie miał zastępstwo na miejsce uszkodzonej maszyny. Jak zapewnia, umowa dotycząca wynajęcia samolotu jest "tuż przed finalizacją". - Ten samolot prawdopodobnie już za kilkanaście dni będzie nam służył - zapowiada.
Samolot Polskich Linii Lotniczych LOT wylądował we wtorek po południu awaryjnie na stołecznym lotnisku. Maszyna nie mogła wysunąć podwozia w normalnym trybie, zawiódł też system awaryjny, więc pilot posadził samolot "na brzuchu". Na pokładzie było 220 pasażerów i 11 członków załogi. Nikt nie został ranny.
Źródło: tvn24.pl, PAP