Około południa pracownik Centrum Traumatologii w Gdańsku zauważył w budynku dym. Dyrekcja zarządziła ewakuację. Tak rozpoczęły się ćwiczenia w szpitalu przed Euro 2012. Okazało się jednak, że miejscowe pogotowie ratunkowe postanowiło nie sprawdzać, czy potrafi skutecznie współpracować ze sztabem kryzysowym szpitala.
- Może sądzono, że skoro są to tylko ćwiczenia, nie trzeba wysyłać karetek. Podobno ktoś widział karetkę stojącą naprzeciwko. Działaliśmy korzystając z naszych środków - powiedziała reporterowi TVN24 dyrektor Pomorskiego Centrum Traumatologii w Gdańsku Małgorzata Bartoszewska-Dogan. Jak dodała w rozmowie z tvn24.pl szefowa placówki, nikt z władz szpitala, ani straży pożarnej nie otrzymał od pogotowia informacji, że zespół pogotowia jest obecny i gotowy do wzięcia udziału w ćwiczeniach.
Dlaczego tak się stało, chcieliśmy zapytać władze pogotowia. - Pani dyrektor jest w drodze do Pragi. Prosi o kontakt w poniedziałek - usłyszał portal tvn24.pl w Wojewódzkiej Stacji Pogotowia Ratunkowego w Gdańsku.
Problemy z wezwaniami
Jak mówiła, to nie jedyny mankament symulowanej ewakuacji. - Za pierwszym razem nie udało się nam wezwać Państwowej Straży Pożarnej. Zawiódł numer 112 i 998. Dopiero szefowi ochrony udało się powiadomić strażaków wewnętrzną linią. To spowodowało opóźnienie około 20 minut - dodała Bartoszewska-Dogan. Zaznaczyła jednak, że po odebraniu wezwania PSP zjawiło się już w ciągu czterech minut.
Ćwiczenia są przeprowadzane w związku z przygotowaniami do mistrzostw Europy w piłce nożnej. Podobne akcje mają odbyć się w każdym z gdańskich szpitali. - Ćwiczenia potrzebne są po to, by sprawdzić jak dobrze straż współpracuje z władzami, pracownikami i pacjentami szpitala. Oczywiście w ewakuacji nie brali udziału prawdziwi pacjenci a pozoranci - tłumaczy Sylwester Kochanowski z PSP Gdańsk.
Dobra i szybka współpraca
- Akcje na terenie szpitali są bardzo trudne i specyficzne ponieważ do ewakuacji jest zawsze bardzo osób i dodatkowo są to osoby mające problemy z poruszaniem się - dodał strażak. Ważnym jest, by współpraca wszystkich służb z władzami szpitala była jak najbliższa. - Przepływ informacji między dyrekcją, zawiązanym sztabem kryzysowym a dowódcą akcji był jak najszybszy i jak najpełniejszy - zaznaczył Kochanowski.
Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24