Nie jest potrzebna kontrasygnata premiera na obwieszczeniu o konkursie na sędziów Sądu Najwyższego - zgodnie zapewniają przedstawiciele rządu i nowej Krajowej Rady Sądownictwa. Innego zdania jest stowarzyszenie sędziów Iustitia, które twierdzi, że bez kontrasygnaty "nieważny będzie wybór sędziów SN". Jeszcze w marcu premier uznawał, że jego kontrasygnata w tej sprawie jest niezbędna. Co więcej, jak ustaliliśmy, na innym rozporządzeniu prezydenta, dotyczącym tego samego konkursu, widnieje podpis premiera.
W weekend Stowarzyszenie Sędziów Polskich Iustitia ogłosiło, że w jego opinii wybór nowych sędziów Sądu Najwyższego będzie nieważny.
- Wynika to nie tylko z faktu niekonstytucyjności procedury, ale i z tego powodu, że postanowienie prezydenta ją inicjujące, wbrew artykułowi 144 ustęp 2 konstytucji, nie miało kontrasygnaty Prezesa Rady Ministrów. Tym samym nieważny będzie wybór sędziów SN - tłumaczył przewodniczący Iustitii Krystian Markiewicz.
Kontrasygnata to mechanizm równoważenia wpływów dwóch ośrodków władzy wykonawczej - prezydenta i premiera. Prezydent - jako głowa państwa - część decyzji podejmuje samodzielnie. Konstytucja wylicza tu między innymi inicjatywę ustawodawczą, zgłaszanie weta, kierowanie ustaw do Trybunału Konstytucyjnego, prawo łaski i powoływanie sędziów. W innych sprawach decyzje prezydenta, aby były ważne, wymagają również podpisu premiera. Ten podpis nazywany jest właśnie kontrasygnatą.
Dokument tylko z jednym podpisem
Obwieszczenie prezydenta o wolnych stanowiskach sędziego w Sądzie Najwyższym, które ukazało się w "Monitorze Polskim" 29 czerwca, ma tylko jeden podpis - Andrzeja Dudy.
- Uważam, że to jest zgodne z prawem - ocenił w niedzielnej "Ławie polityków" w TVN24 wiceminister sprawiedliwości Patryk Jaki.
Maciej Mitera, rzecznik nowej KRS, dowodził z kolei w poniedziałek w Polskim Radiu, że obwieszczenie o konkursie na sędziów Sądu Najwyższego mieści się w osobistej prerogatywie prezydenta, jaką jest powoływanie sędziów, a zatem - jego zdaniem - kontrasygnaty premiera Morawieckiego nie wymaga.
Zastanawiające jest jednak, dlaczego obwieszczenie prezydenta czekało tak długo na druk w "Monitorze Polskim". Andrzej Duda wydał je 24 maja, a zostało ogłoszone 29 czerwca, czyli po miesiącu i pięciu dniach. "Monitor Polski" wydaje Rządowe Centrum Legislacji podlegające szefowi Kancelarii Premiera.
Miesięczny spór czy "trwający dialog"?
Specjalistyczny serwis prawny Lex.pl twierdzi, że przyczyną zwłoki był spór, jaki kancelarie prezydenta i premiera toczyły właśnie w kwestii kontrasygnaty.
"Kancelaria Premiera uznawała, że żeby obwieszczenie było ważne, powinien je także podpisać premier, ponieważ takich obwieszczeń nie ma wśród wymienionych w Konstytucji aktów, o których prezydent decyduje sam. Z kolei Kancelaria Prezydenta wskazywała, że obwieszczenie o wakatach jest częścią należącej tylko do prezydenta procedury powoływania sędziów, więc kontrasygnata premiera nie jest potrzebna. Zwyciężyła w końcu opcja Kancelarii Prezydenta" - napisał w poniedziałek 16 lipca redaktor naczelny Lex.pl Krzysztof Sobczak.
Dlaczego zwyciężyła opcja prezydencka? Wytłumaczeniem może być opinia pierwszej prezes Sądu Najwyższego Małgorzaty Gersdorf w kwestii jednej z tegorocznych nowelizacji ustawy o Sądzie Najwyższym. Gersdorf zauważyła, że skoro prezydent ma mieć dodatkowe uprawnienia wobec Sądu Najwyższego - które nie są określone w konstytucji - to musi te uprawnienia realizować z kontrasygnatą premiera.Podpisy premiera pod aktami urzędowymi dotyczącymi Sądu Najwyższego mogą sugerować jednak, że rząd ma bezpośredni wpływ na Sąd Najwyższy. Można by to interpretować jako podporządkowanie SN władzy wykonawczej, co z kolei mogłoby być uznane jako dowód na to, że Polska nie realizuje zaleceń Komisji Europejskiej w kwestii ochrony praworządności.
Rozbieżność zdań kancelarii premiera i prezydenta potwierdził szef tej pierwszej. - Trwa dialog między Rządowym Centrum Legislacji a Kancelarią Prezydenta w tej sprawie - poinformował Dworczyk 25 czerwca, miesiąc po wydaniu obwieszczenia przez prezydenta.Cztery dni później obwieszczenie prezydenta ukazało się w "Monitorze Polskim".
Premier zaakceptował coś, czego nie zaakceptował
Trwająca 35 dni procedura druku prostego, kilkuzdaniowego obwieszczenia to nie jedyny sygnał świadczący o tym, że zasady kontrasygnowania przez premiera aktów urzędowych prezydenta dotyczących Sądu Najwyższego dopiero się wykuwają. Kancelarie szefa rządu i głowy państwa dochodzą w tej kwestii do odmiennych wniosków. Świadczy o tym przykład innego prezydenckiego aktu.
Obwieszczenie prezydenta o naborze sędziów do Sądu Najwyższego jest sygnowane tylko przez prezydenta, zgłoszenia do konkursu na sędziów Sądu Najwyższego mają być dokonywane na urzędowych formularzach, a ich wzór określa rozporządzenie prezydenta - takie rozporządzenie Andrzeja Dudy, zawierające wzór karty zgłoszenia, ukazało się w "Dzienniku Ustaw" z 30 marca tego roku (pozycja 659). Widnieją na nim dwa podpisy - Andrzeja Dudy i Mateusza Morawieckiego.
Upraszczając tę prawniczą kwestię, można powiedzieć, że premier Morawiecki nie zaakceptował swym podpisem konkursu na sędziów. Zgodził się za to na szczegółowe warunki konkursu, którego jednak - co do zasady - nie zaakceptował.
A zatem jeśli przyjąć, że rację mają urzędnicy prezydenccy i rządowi, że obwieszczenie o wolnych stanowiskach sędziów jest realizacją wyłącznego prawa prezydenta do powoływania sędziów, to określenie wzoru karty zgłoszenia kandydata na sędziego w tym właśnie konkursie - logicznie wnioskując - już nie należy do osobistych prerogatyw prezydenta. Jak więc traktować opinie kancelaryjnych urzędników w randze ministrów o decyzjach rodzących skutki prawne?
Sprawa kontrasygnaty nie dotyczy tylko konkursu
Wątpliwości, czy uprawnienia prezydenta względem Sądu Najwyższego wynikające z nowej ustawy wymagają kontrasygnaty premiera, jest więcej. Część prawników, w tym Rzecznik Praw Obywatelskich, zwraca uwagę, że dwa podpisy - głowy państwa i szefa rządu - powinny widnieć również na postanowieniach o przeniesieniu sędziów w stan spoczynku.
- Prezydent nie podjął żadnej formalnej decyzji, która by się odnosiła do pani pierwszej prezes Sądu Najwyższego. Bo nie wydał postanowienia, które by określało: skończyła się kadencja. Został wydany jedynie ogólny list. Ale list nie ma takiego znaczenia. Musi być do tego podpis prezydenta, musi być postanowienie z kontrasygnatą prezesa Rady Ministrów - argumentował 8 lipca w "Faktach po Faktach" RPO Adam Bodnar.
Autor: jp//now / Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: Unia Europejska