Podlascy policjanci zlikwidowali hodowlę psów rasowych, która działała pod Białymstokiem. Przejęli 26 psów, głównie bulterierów, które były trzymane w transporterach, bez ruchu, światła i wody. Brodziły we własnych odchodach, miały zmiany skórne i okaleczenia. Nie były wychudzone, ale nie miały mięśni. Po wypuszczeniu z klatek miały problem z chodzeniem, czołgały się po trawie. Niektóre szczeniaki nigdy nie były na powietrzu. Właścicielka może odpowiedzieć za znęcanie się nad zwierzętami.
Domowa, legalna hodowla psów rasowych działała od kilkunastu lat. Przez ostatnie blisko dwa lata była zarejestrowana w Związku Kynologicznym w Raciborzu. W maju właścicielka przeniosła się na Podlasie i nie zgłosiła się do tutejszego oddziału. Po zlikwidowaniu jej domowej hodowli i odebraniu psów, sama wypisała się ze związku.
Interwencja
Na początku października policja weszła na teren legalnej hodowli psów rasowych pod Zabłudowem w województwie podlaskim, kilkanaście kilometrów od Białegostoku. Na miejsce przyjechali też przedstawiciele białostockiego Towarzystwa Opieki nad Zwierzętami. Na miejscu znaleźli 26 psów: 21 rasy bulterier, dwie suczki rasy staffordshire bull terrier i trzy suczki rasy basenji. Niektóre były w ciąży. Najmłodsze miały trzy miesiące, najstarsza suczka miała dziewięć i pół roku.
Pochodząca z Białegostoku właścicielka Maria M., nie mieszkała z psami. Trzymała je w małym, starym, drewnianym domu na wsi. Na około 35 metrach kwadratowych powierzchni w dwóch pomieszczeniach. Bez bieżącej wody. Na podwórku nie było nawet studni.
Jak opisują wolontariusze, każdy pies stał w kontenerze transportowym, trzy w metalowych klatkach kenelówkach. Ze względu na brak miejsca, skrzynki z psami były ustawiane jedna na drugą. Niektóre z nich przykryte były prześcieradłem.
"Żyły w podłych warunkach"
Psy były w różnym stanie fizycznym i psychicznym. - Starsze psy były w gorszej kondycji fizycznej. Myślę, że z uwagi na to, że dłużej żyły w takich podłych warunkach. Młodsze psy były w gorszej kondycji psychicznej, bo one nie znały innego życia. Niektóre z tych psów nie umiały chodzić na smyczy, one się czołgały. Były też takie, które pierwszy raz w życiu widziały trawę – opisuje Anna Jaroszewicz, prezes TOZ Białystok.
Nie były chude, ale nie miały mięśni, tylko sam tłuszcz. Jadły, ale siedziały w klatce bez ruchu.
Po badaniach okazało się, że mają problemy skórne. Weterynarze podejrzewają, że mogą mieć grzybicę. Mają też kłopoty z oczami, zapalenie spojówek, liczne rany i zadrapania.
Wolontariusze zabrali wszystkie psy. Gmina Zabłudów wydała decyzję o czasowym odebraniu psów właścicielce hodowli i wskazała TOZ, jako opiekuna tymczasowego do czasu zakończenia sprawy. - Dzięki współpracy z organizacjami pozarządowymi, które zajmują się tymi rasami, umieściliśmy wszystkie psy w domach tymczasowych i rozjechały się po całej Polsce – dodaje Jaroszewicz.
Śledztwo TOZ
Policjantów zawiadomiła prezeska TOZ w Białymstoku. Obserwowała hodowlę, bo codziennie przejeżdżała obok posesji w drodze do pracy i słyszała odgłosy psów. Od lipca przyglądała się temu miejscu. Widziała, że właścicielka codziennie odwiedzała psy w tym budynku i spędzała tam cały dzień. Wreszcie we wsi trzy kilometry dalej pojawiła się rasowa suczka, która uciekła z hodowli.
Prezeska TOZ po chipie sprawdziła w bazie, z jakiej hodowli pochodzi. Zrobiła wywiad w środowisku hodowców.
- Właścicielka cały czas zmieniała miejsce zamieszkania. I my mamy takie podejrzenie, że kiedy ktoś zaczynał odkrywać rzeczywiste warunki, w jakich ona trzyma psy, kiedy zaczynało gęstnieć wokół niej, to ona wtedy przeprowadzała się w inne miejsca – podejrzewa Anna Jaroszewicz.
Prywatne śledztwo prezes TOZ trwało prawie trzy miesiące.
Czynności w kierunku znęcania się
Sprawą zajęli się policjanci z Komendy Powiatowej w Zabłudowie i Komendy Miejskiej w Białymstoku. Nie udzielają jednak zbyt wielu informacji:
- Potwierdzam, że na terenie gminy Zabłudów interweniowali policjanci, w związku ze zgłoszeniem znęcania się nad zwierzętami. Pierwsze czynności wykonane były 1 października 2019 roku. Tego samego dnia została zlikwidowana hodowla, która była legalna. Obecnie policja prowadzi czynności w kierunku art. 35 ust 1a ustawy o ochronie zwierząt - na zapytanie tvn24.pl odpisała młodsza aspirant Katarzyna Zarzecka, oficer prasowa Komendy Miejskiej Policji w Białymstoku.
Postępowanie policji prowadzone jest w kierunku znęcania się nad zwierzętami.
O hodowlę psów rasowych zapytaliśmy też Związek Kynologiczny, oddział w Raciborzu.
- Ta pani nie jest już członkiem naszego oddziału i Związku Kynologicznego. Wypisała się na własne życzenie, kiedy te psy zostały odebrane. Kiedy była u nas, byliśmy na kontroli w jej hodowli i wszystko było w porządku. Miała mniejszą ilość psów, miały bardzo dobre warunki – powiedziała nam Beata Badura, przewodnicząca raciborskiego oddziału. – Kiedy w maju przeniosła się z psami w okolice Białegostoku, my już nie mogliśmy jej kontrolować. Możliwe, że tam się coś podziało – dodała.
Do raciborskiego oddziału nikt z policji czy TOZ jeszcze oficjalnie nie zwrócił się o informacje.
Mogą trafić do adopcji
Psy są zabezpieczone do końca ewentualnego postępowania sądowego. – Jestem przekonana, że sąd wyda wyrok skazujący i stwierdzi, że właścicielka znęcała się nad psami przetrzymując je w niewłaściwych warunkach. I tym samym orzeknie przepadek wszystkich zwierząt – mówi prezes białostockiego TOZ.
Jeśli tak się stanie, psy trafią do adopcji. Jeśli właścicielka hodowli usłyszy zarzuty, może jej grozić do trzech lat więzienia.
Autor: Martyna Bielska/gp / Źródło: TVN24 Białystok
Źródło zdjęcia głównego: TOZ Białystok