Ochroniarze z jednego z centrów handlowych w Rybniku (Śląskie) umieścili w damskiej przymierzalni kamerę, dzięki której widzieli przebierające się klientki. Wpadli dzięki czujności jednej z kobiet, która zauważyła "ukrytą kamerę" - pisze dziennik "Polska".
Darmowe rozbierane kino prawdopodobnie funkcjonowałoby dalej, gdyby nie 35-letnia Aleksandra z Rybnika. – Żeby przymierzyć kostium kąpielowy, rozebrałam się do naga. Gdy się odwróciłam, chcąc sprawdzić, czy kostium dobrze leży z tyłu, zauważyłam kamerę skierowaną wprost na lustro. Byłam zszokowana - opowiada dziennikowi kobieta.
Pokażcie, co filmujecie
Zaraz po dokonaniu odkrycia kobieta zażądała od szefa ochrony, by pokazał jej, którą część przymierzalni filmuje kamera.
– Reakcja kierownictwa sklepu była oburzająca. Od pani, która pełniła obowiązki kierownika, usłyszałam, że nic się nie stało. Raz mówiła, że kamery przestawiła firma sprzątająca, a potem, że kamery w przymierzalniach są specjalnie po to, żeby łapać złodziei. I że w ogóle nie miałam prawa wchodzić na zaplecze – skarżyła się klientka.
Władze sklepu uważają, że sprawa jest zamknięta, ponieważ jak powiedziała jego kierowniczka: "nic takiego się nie stało i przeprosiliśmy tą klientkę".
Firma ochroniarska zasłaniała się stwierdzeniem, że to kierownictwo sklepu zdecydowało, gdzie umieścić kamerę.
Zwykłe podglądanie
Ale przepisy kodeksu cywilnego mówią, że ani sklep ani ochrona racji nie mają. - Art. 23 i 24 KC w pełni chronią dobra osobiste klientów w takich sytuacjach - powiedział "Polsce" Krzysztof Zawała, sędzia Sądu Okręgowego w Katowicach. – Nie można zasłaniać się tym, że żaden przepis dokładnie nie reguluje tego, gdzie kamery mają wisieć w sklepie – dodał. – Jeśli sklep chce umieścić kamery w kabinach, to może to zrobić pod warunkiem, że wyraźnie uprzedzi o tym klientów. Wtedy klient sam decyduje, czy wchodzić do przebieralni. Jeśli informacji o kamerach nie ma, dochodzi do zwykłego podglądania.
Źródło: Polska
Źródło zdjęcia głównego: TVN24