Po głośnym "oblężeniu" Sejmu w stolicy zostały już tylko korki. Związkowcy, nie czekając na głosowanie nad wnioskiem NSZZ "Solidarność" o przeprowadzenie referendum ws. wieku emerytalnego, opuścili już Wiejską i zmierzają do autokarów. Według policji, manifestacja zgromadziła około 13-15 tysięcy protestujących.
Wcześniej organizatorzy protestu zapowiadali, że w piątek przed Sejmem pojawi się nawet 50 tys. związkowców.
Gwizdy, petardy, transparenty
Było głośno, ale raczej spokojnie. Zebrany tłum rzucał petardy, słychać było okrzyki i gwizdy. Zebrani mieli ze sobą związkowe flagi i liczne transparenty. Na nich pojawiły się m.in. hasła: "Dobry emeryt, to martwy emeryt", "Jak żyć? Krótko", "Demokracja według Tuska? Nie biało-czerwona, ale biało-ruska!", "Miała być Irlandia, a jest Białoruś", "Ty głosujesz na 67, ja nie głosuję na ciebie". Mieli też trumnę symbolizującą "pracę do śmierci" i kukły Donalda Tuska oraz Jacka Rostowskiego.
"Nic się nie kończy, wszystko się zaczyna"
Przed zakończeniem protestu do zebranych przemówił przewodniczący Solidarności Piotr Duda. - Niezależnie od wyniku głosowania posłów nad wnioskiem o referendum emerytalne związkowcy już zwyciężyli. 30 marca, w dniu głosowania, nic się nie kończy, wszystko się zaczyna - mówił przed Sejmem.
- Nie dajmy się sprowokować, mimo że padają pod naszym adresem obraźliwe słowa - dodał. - Nie jesteśmy hamulcowymi gospodarki, chcemy dłużej pracować, tylko rządzący muszą nam stworzyć do tego warunki. Każdy chce pracować, żyć w zdrowiu i utrzymać rodzinę - mówił.
Do uczestników kilkudziesięciotysięcznej demonstracji zwrócił się: - Dziękuję, że jesteście, pamiętajmy o tym, że reprezentujemy nie tylko nasze centrale związkowe, ale dwa miliony Polaków i 94 proc. społeczeństwa, które jest przeciwko podnoszeniu wieku emerytalnego.
"Pobudzona ochota do buntu"
Związkowcy domagają się, żeby Polacy w referendum odpowiedzieli na pytanie, czy są za utrzymaniem dotychczasowego wieku emerytalnego, czyli 60 lat dla kobiet i 65 lat dla mężczyzn. W lutym "Solidarność" złożyła w Sejmie prawie 1,4 mln podpisów pod wnioskiem o takie referendum.
Związkowcy protestowali w Warszawie od początku tygodnia. Najpierw demonstrowali przed kancelarią premiera, a w środę przenieśli się przed Sejm. Duda zapowiedział już, że jeśli większość sejmowa doprowadzi do odrzucenia wniosku o przeprowadzenie referendum, to z punktu widzenia związkowców niczego to nie zakończy. - Najważniejsze jest dla nas to, że pobudziliśmy wśród społeczeństwa tę ochotę do buntu - oświadczył.
"Istota tego referendum jest szkodliwa"
Poparcie wniosku "Solidarności" zapowiedziały już kluby PiS, Solidarnej Polski i SLD. Czwarty klub opozycyjny - Ruchu Palikota - ma się wstrzymać od głosu. Przeciw przeprowadzeniu referendum są natomiast obie partie koalicyjne PO i PSL, które osiągnęły kompromis co do kształtu rządowej reformy emerytalnej.
Wicepremier szef PSL Waldemar Pawlak ocenił, że porozumienie ws. emerytur to pozwala parlamentowi doprowadzić do korzystnych rozstrzygnięć, bez potrzeby odwoływania się do referendum emerytalnego. Natomiast premier i szef PO Donald Tusk - zaznaczając, że szanuje wysiłek osób, które zbierały podpisy pod wnioskiem - stwierdził, że "istota tego referendum jest szkodliwa z punktu widzenia interesu Polski".
W klubie PO ma obowiązywać dyscyplina obecności i głosowania przeciwko referendum.
Sejm podejmuje uchwałę o przeprowadzeniu referendum ogólnokrajowego bezwzględną większością głosów w obecności co najmniej połowy ustawowej liczby posłów.
jak, adso, mon//bgr/k
Źródło: tvn24.pl, TVN24, PAP