We wsi Nasutowo (woj. zachodniopomorskie) od lat gromadzone były tysiące ton toksycznych odpadów. Niebezpieczne chemikalia trzeba jak najszybciej usunąć ponieważ zagrażają środowisku. Ale na ich utylizację nie ma pieniędzy. Właściciel firmy, która zbierała odpady, jest bankrutem. Koszt ich usunięcia spadł więc na gminę a wójt rozkłada ręce. Bo potrzebuje na to od 0,5 do 3 mln zł.
3 tys. ton farb, rozpuszczalników, odpadów z pralni chemicznych - m.in. takie chemikalia od lat były gromadzone w Nasutowie, malowniczej wsi położonej pod Białogardem i ok. 30 km od Koszalina (woj. zachodniopomorskie). Właśnie tam od 2008 roku Andrzej Szczechowski dzierżawił halę.
Podejrzenia wójta
Po kilku latach działalność mężczyzny wzbudziła podejrzenia wójta gminy Białogard. Maciej Niechciał zaczął dociekać na czym dokładnie ona polega. - Poinformowałem prokuraturę, że coś jest nie w porządku - relacjonuje wójt.
Okazało się, że firma Szczechowskiego tonęła w długach, dlatego sąd na wniosek urzędu skarbowego zakazał mu prowadzenia działalności gospodarczej. Przedsiębiorca stał się bankrutem. Odpowiedzialność za składowisko chemikaliów spadło więc na gminę.
Zrzucanie odpowiedzialności
Wójt wystąpił do wojewódzkiego inspektoratu ochrony środowiska z prośbą o kontrolę. I taka została przeprowadzona.
- Poinformowano mnie telefonicznie - z czego zrobiłem notatkę służbową w obecności pani sekretarz - że wszytko jest w porządku. A wycieki z beczek trzeba zasypać trocinami i tak to może funkcjonować - relacjonuje Niechciał.
Inspektorat ochrony środowiska sprawę bagatelizuje, natomiast wójt jest bezradny. Przyczyną tej niemocy są finanse. W budżecie nie ma pieniędzy, które pozwoliłyby zutylizować taką ilość niebezpiecznych chemikaliów. Potrzeba na to od 0,5 mln do nawet 3 mln zł.
Mieszkańcy są przerażeni niemocą i bezradnością urzędników. Relacjonują, że w dni upalne beczki wybuchają.
- W ciągu pół roku zacznie się to rozszczelniać. Niektóre z tych beczek mają po 5 lat. Powstanie reakcja łańcuchowa, a my będziemy wzywać straż chemiczną. I wszyscy zamkną wtedy usta. Będą udawać, że nie znali problemu - alarmuje Witold Tomaszek, współwłaściciel terenu, na którym jest składowisko.
Autor: jl / Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: tvn24