Kompromis przez zaniechanie - najprawdopodobniej tak PO rozwiąże kwestię kontrowersyjnej ustawy o in vitro autorstwa Jarosława Gowina. Zamiast szumnie zapowiadanego nowego prawa PO będzie chciała jedynie ratyfikować unijną Konwencję Bioetyczną oraz zmienić dotyczace jej przepisy w kilku innych ustawach, np. transplantacyjnej.
- Zarząd klubu PO nie podejmie w najbliższym czasie decyzji w sprawie ustawy Jarosława Gowina dotyczącej in vitro, bo obecnie nie ma odpowiednich nastrojów społecznych do przedstawiania takiego projektu - mówią nieoficjalnie członkowie kierownictwa Platformy.
Ta procedura zostanie najprawdopodobniej uregulowana prawnie wyłącznie w zakresie wymaganym przez konwencję bioetyczną i dyrektywy UE. Niektóre zapisy mogą zostać umieszczone w tzw. ustawie transplantacyjnej oraz w rozporządzeniach ministra zdrowia. Chodzi m.in. o prawną ochronę ludzkich embrionów. Na pewno nie będzie tez mowy o o całkowitej lub częściowej refundacji in vitro - co jeszcze pod koniec ubiegłego roku zapowiadał premier Donald Tusk.
Projekt Gowina upadł
Posłowie PO podkreślają, że w ewentualnym projekcie resortu zdrowia nie znajdą się żadne "ostre zapisy", dotyczące m.in. tego komu przysługuje prawo do zapłodnień in vitro. Według projektu Gowina, miałyby mieć je wyłącznie małżeństwa. Ta propozycja wzbudziła najwięcej kontrowersji. Podobne sprzeciwy wzbudziłą także regulacja wykluczająca pobieranie komórek rozrodczych od osób trzecich.
Ponadto projekt Gowina pozwalał na utworzenie tylko dwóch zarodków, które muszą być implantowane matce i wprowadzał prawną ochronę embrionów (czyli zakaz ich selekcjonowania i mrożenia). To wywołało sprzeciw lekarzy, którzy argumentowali, że znacznie obniży to skuteczność in vitro. Spora część klubu PO z Januszem Palikotem i Małorzatą Kidawą-Błońską na czele była przeciw tym zapisom.
Konwencja bioetyczna tylnymi drzwiami?
Wszystko wskazuje na to, że próba ratyfikowania unijnej konwencji bioetycznej bez tworzenia odrębnej ustawy to efekt strategii "i wilk syty, i owca cała". Bardzo restrykcyjna ustawa Gowina byłą nie do przyjęcia dla liberalnego skrzydła PO, z kolei Gowin zarzekał się, ze jeśli jego partia przygotowuje ustawę, która pozwoli na selekcję i "zabijanie" zarodków, to on złoży własny projekt.
Sam Gowin pytany, co zrobi, jeśli jego klub rzeczywiście nie poprze jego ustawy, odparł: - O tym dowiedzą się pierwsi moi koledzy. Nie ukrywam, że zaczynam się trochę niecierpliwić tą sytuacją, chciałbym, żeby jakieś decyzje klubu w tej sprawie już zapadły - dodał.
PiS chce zakazu in vitro...
Jeśli nie ustawa Gowina, to w kolejce czeka projekt PiS. Prawo i Sprawiedliwość chce całkowitego zakazu tworzenia ludzkich zarodków. Jednak embriony, które już powstały i są obecnie hibernowane, mogłyby być wykorzystane do zapłodnień in vitro - czyli do adopcji zarodków. Miałaby być ona finansowana ze środków publicznych.
A lekarze i SLD - liberalnej ustawy
Powstaje również obywatelski projekt ustawy o in vitro, który ma dopuszczać m.in. tworzenie nadliczbowych zarodków, przechowywanie ich oraz stosowanie diagnostyki preimplantacyjnej. Pracują nad nim ci członkowie rządowego zespołu ds. konwencji bioetycznej, którzy zgłosili zdanie odrębne do projektu Gowina.
Wreszcie na początku września ub. roku do marszałka Sejmu trafił też projekt przygotowany przez posłankę Joannę Senyszyn (Lewica), zakładający finansowanie przez NFZ in vitro do trzeciej próby.
Polska podpisała Konwencję Bioetyczną Rady Europy z 1997 roku, ale jej nie ratyfikowała. Konwencja stanowi próbę określenia podstawowych praw związanych z postępem biologii i medycyny. Do najważniejszych zasad tam zawartych należy nakaz poszanowania integralności i godności każdej osoby oraz respektowania jej interesu i dobra jako przeważających nad interesem społeczeństwa i nauki.
Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: TVN24