Do oficjalnej liczby podsłuchów, które zakłada policja i służby specjalne w Polsce, dotarł "Dziennik". Jak się okazuje, za rządów PiS wcale nie podsłuchiwano więcej.
Ilość urządzeń podsłuchowych nawet nieznacznie zmalała w okresie rządów partii oskarżanej niejednokrotnie o prowadzenie politycznej inwigilacji. Wicepremier z PO Grzegorz Schetyna mówił w lutym w TOK FM: - To była ogromna procedura, przemysł. Byliśmy państwem, które upodabniało się państwa policyjnego.
Stała dwunastka
Tymczasem ilość pluskiew i podsłuchiwanych komórek praktycznie nie zależy od tego, jaka ekipa rządzi Polską, uważają rozmówcy "Dziennika". - Przez całą dekadę podsłuchów było około 12 tysięcy rocznie. Obserwowaliśmy nieznaczne wahania: kilkaset mniej lub więcej. Ale nie były to znaczące zmiany - powiedział "Dziennikowi" emerytowany oficer służb specjalnych.
Niedługo być może poznamy oficjalną liczbę podsłuchów w Polsce. Trwają bowiem prace nad ustawą, która zmusza ministra sprawiedliwości do publikowania statystyk podsłuchów.
Podsłuch w trumnie Papały
Najczęściej podsłuchuje się telefony komórkowe. - Mikrofony w ścianach i mikrokamery to margines. Zajmują się tym prawdziwi fachowcy, np. z CBŚ. Oni potrafią okablować wszystko. A bywają niesamowite zlecenia, np. przed 10 laty podczas uroczystości pogrzebowych Marka Papały [zastrzelony Główny Komendant Policji - przyp.] kazano umieścić mikrofony w trumnie. Liczono, że ktoś z żałobników powie coś ważnego - powiedział "Dziennikowi" anonimowy oficer jednej ze służb specjalnych.
Źródło: Dziennik
Źródło zdjęcia głównego: Archiwum TVN24