Płocka policja odnalazła w jednym z mieszkań skrajnie wychudzonego psa. Zwłoki drugiego schowane były w wersalce. 26-latka, która miała opiekować się czworonogami, usłyszała zarzut znęcania się nad zwierzętami.
Informację o tym, że w mieszkaniu może dochodzić do znęcenia się nad zwierzętami otrzymał dzielnicowy.
Pod wskazanym adresem policjanci i przedstawiciele Towarzystwa Opieki nad Zwierzętami zastali 26-letnią kobietę i wychudzonego psa.
Z informacji dzielnicowego wynikało, że w mieszkaniu mają być dwa psy. Policjanci zaczęli poszukiwania. W wersalce odnaleźli zwłoki drugiego zwierzęcia.
"Było słychać tylko wycie"
Jak relacjonował reporter TVN24, kobieta kilkanaście tygodni temu wyprowadziła się do nowego mieszkania, w starym pozostawiając zwierzęta. Miała się jednak nimi opiekować i przychodzić, by dawać im jedzenie.
O sytuacji poinformowali policję sąsiedzi, którzy nie mogli już znieść pisku zwierząt.
- Dopóki je wyprowadzała, to jeszcze było w miarę. Później już ich nie było tutaj widać, było tylko słychać wycie tych psów - wspominał jeden z mieszkańców kamienicy, w której znaleziono zwierzęta.
Zgodnie z relacją reportera TVN24, policja poinformowała 26-latkę, że zamierza wejść do mieszkania, dlatego też kobieta pojawiła się w domu. Być może schowała martwe zwierzę do wersalki, usiłując zatrzeć ślady.
Gdy policjanci zjawili się w domu, płakała i zapewniała, że opiekowała się psami tak, jak potrafiła. Nie umiała przekonująco wyjaśnić policjantom, dlaczego doprowadziła do tak ekstremalnego wygłodzenia zwierząt.
Tłumaczyła, że choć nie mieszkała ze zwierzętami, przychodziła je karmić co dwa-trzy dni. W ocenie specjalistów psy nie otrzymywały jednak jedzenia całymi tygodniami.
- Wydaje mi się, że mógł nie jeść przez kilka miesięcy, około dwóch. Pies długo może nie jeść, w przeciwieństwie do kota, ale takie wychudzenie stanowi na pewno długotrwałe cierpienie. To się w głowie nie mieści, że człowiek potrafi być tak okrutny - mówiła Maria Szygowska z Towarzystwa Opieki nad Zwierzętami w Płocku.
- Każdy z nas, kto kocha zwierzęta zapewne odnosi takie samo wrażenie, gdy widzi taką krzywdę, tak skrajnie wychudzonego psa - skomentował Krzysztof Piasek z płockiej policji.
26-latka usłyszała zarzut znęcania się nad zwierzętami. Grozi za to kara do dwóch lat pozbawienia wolności.
"Nie widać po niej, że przeszła tak wiele"
Saba, która przeżyła, ma ok. 9 miesięcy. Na razie trafiła do schroniska dla zwierząt, gdzie znajduje się pod opieką weterynarzy. Jak wyjaśniają, powinna wrócić do zdrowia, jednak rehabilitacja może potrwać wiele tygodni.
- Sprawuje się bardzo dobrze, to jest bardzo dzielna dziewczyna - mówi o Sabie weterynarz Renata Janiak. - Nie widać po niej, że przeszła tak wiele, taką katastrofę życiową. Robimy, co możemy, żeby ją odżywić. Karmimy ją kilka, kilkanaście razy dzienne, bardzo małymi, niewielkimi porcjami karmy wysokowartościowej, specjalistycznej. Jest też dożywiana dożylnie - wyjaśnia. Saba jest radosnym, towarzyskim psem, który łasi się do każdego. Waży w tej chwili 12 kg (a powinna co najmniej 20 kg). Na razie pozostanie pod opieką weterynarza. Gdy dojdzie do siebie, będzie miała szansę trafić do nowego, kochającego domu.
Autor: kg//rzw / Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24