Pomiędzy zadeklarowanym a rzeczywistym stanem majątkowym europosła Pawła Piskorskiego kontrolerzy skarbowi wykryli różnicę wysokości ponad 100 tys. zł - twierdzi tygodnik "Newsweek". Byłemu prezydentowi Warszawy grozi w tej sytuacji 75 tysięcy złotych karnego podatku.
Jak informuje "Newsweek", kontrolerzy skarbowi planują uznać część majątku byłego prezydenta stolicy za pochodzącą z nieujawnionego źródła - i obłożyć 75-procentowym podatkiem. Decyzja w tej sprawie ma zapaść po zakończeniu weryfikacji zeznania podatkowego europosła za 2001 r. Według "Newsweeka" kontrola ta dobiega już końca.
Alicja Jołkowska, rzeczniczka Urzędu Kontroli Skarbowej w Warszawie, odmówiła komentarza w tej sprawie, powołując się na tajemnicę skarbową.
Według tygodnika zbadania finansów byłego prezydenta stolicy chce prokuratura, badająca pochodzenie zasobów Piskorskiego w ramach większego śledztwa. - Szukamy majątków liderów grupy pruszkowskiej i osób, których nazwiska pojawiły się w materiałach ze śledztwa dotyczącego wątku ekonomicznego "Pruszkowa" - wyjaśniła w rozmowie z "Newsweekiem" Katarzyna Szeska, rzeczniczka Prokuratury Okręgowej w Warszawie.
Piskorski od dawna tłumaczy, że swój pokaźny majątek zawdzięcza w dużej mierze inwestycjom na giełdzie i korzystnym transakcjom na rynku antyków w latach 90. Prokuratora sprawdza wiarygodność zapewnień europosła. Według tygodnika wątpliwości śledczych wzbudziła - datowana na rok 1997 i opiewająca na prawie milion złotych - umowa sprzedaży kolekcji bliżej nieokreślonych przedmiotów. Jest to odręcznie zapisana kartka papieru, bez charakterystyki elementów. W dodatku, po zbadaniu przez grafologa podpis nieżyjącego już antykwariusza uznano za podrobiony - donosi "Newsweek".
Podczas postępowania światło dzienne miał ujrzeć jeszcze jeden nieznany dotychczas fakt. 23 listopada 1992 r. w kasynie Jackpol w Gdyni Paweł Piskorski miał wygrać 4 mld 950 tys. starych zł (równowartość 500 tys. zł). 24-letni Piskorski był wtedy posłem na Sejm i wiceszefem Kongresu Liberalno-Demokratycznego. Polityk tłumaczy, że nie wspominał o tym wcześniej, bo "trudno uznać grę w kasynie za atut polityka". - Zresztą wtedy przestałem grać, uznając, że nie ma co kusić losu - mówi tygodnikowi Piskorski. Jak dodał, wyciąganie starych spraw i dokumentów świadczy o tym, że ktoś się na niego uwziął.
Źródło: newsweek.com
Źródło zdjęcia głównego: TVN24