PiS chce odwołania Stefana Niesiołowskiego z funkcji szefa sejmowej komisji obrony. - Na czele komisji stoi osoba nieobliczalna, nieodpowiedzialna, która atakuje dziennikarza i używa obelżywych słów - oświadczył na konferencji Mariusz Kamiński z PiS.
Wniosek o odwołanie Niesiołowskiego z funkcji szefa sejmowej komisji obrony to pokłosie zdarzeń, jakie miały miejsce podczas piątkowej blokady Sejmu przez NSZZ "Solidarność". Dokumentalistka Ewa Stankiewicz (autorka m.in. filmu "Solidarni 2010") filmowała pod Sejmem Niesiołowskiego, mimo że mówił, by tego nie robiła. "Won stąd" - rzucił Niesiołowski do Stankiewicz i odepchnął kamerę.
Kamiński - jak poinformował na poniedziałkowej konferencji prasowej - złożył już w sekretariacie komisji obrony wniosek o odwołanie Niesiołowskiego. Uzasadniając ten krok, poseł PiS podkreślał, że komisja obrony sprawuje cywilny nadzór nad armią, dlatego na jej czele - jak stwierdził - nie może stać osoba nieobliczalna i nieodpowiedzialna.
- Przewodniczący takiej komisji powinien być osobą odpowiedzialną, stateczną, ważącą słowa tak, aby dawać odpowiedni przykład żołnierzom i aby godnie podkreślać, że w Polsce jest cywilny nadzór nad armią - powiedział Kamiński, zaznaczając jednocześnie, że w przypadku Niesiołowskiego tak nie jest.
Doniesienie do prokuratury
W poniedziałek do prokuratury okręgowej wpłynęło doniesienie posła PiS Marcina Mastalerka o możliwości popełnienia przestępstwa przez Niesiołowskiego wobec Stankiewicz. - Stefan Niesiołowski jest przez nas oskarżany o to, że po pierwsze, dopuścił się groźby karalnej - zniszczenia mienia, to jest kamery, naruszył nietykalność cielesną dziennikarki, a także (...) uniemożliwiał dziennikarce wykonywanie swoich czynności zawodowych - powiedział Mastalerek.
Niesiołowski zadeklarował, że zrzeknie się immunitetu, jeśli do prokuratury trafi doniesienie ws. rzekomego zaatakowania przez niego dziennikarki. Zapewnił, że nie dotknął Stankiewicz, a jedynie odsunął od swojej twarzy jej kamerę.
Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24