Katastrofa samolotu z prezydentem Lechem Kaczyńskim to błąd pilota - oskarżają Arkadiusza Protasiuka rosyjscy prokuratorzy i specjaliści. Według nich, pilot uległ presji i podchodził do lądowania czterokrotnie. Z zarzutami nie zgadza się drugi pilot prezydenckiego samolotu TU-154 Tomasz Pietrzak. - Z informacji, które otrzymałem, wynika, że było tylko jedno zajście (do lądowania) - powiedział w TVN24. Dodał przy tym, że piloci charakteryzują się odpornością, która pozwala mieć pewność, że nie będą ulegać presji. - Ci, którzy pracują w pułku są "twardzielami" - podkreślił.
W sobotę o godzinie 8.56 polskiego czasu doszło do największej tragedii w ostatnich latach. Rozbił się samolot z 96 osobami na pokładzie. Wszyscy zginęli - politycy, ministrowie, a przede wszystkim - prezydent Lech Kaczyński z małżonką. Trwa teraz ustalanie przyczyn tragedii - czy był to błąd pilota? Czy lotniska w Smoleńsku? Rosjanie sugerują, że to błąd pilota, który próbował podchodzić do lądowania cztery razy. Tym informacjom zaprzecza były dowódca 36. Specjalnego Pułku Lotnictwa Transportowego Tomasz Pietrzak. - Z tym, ile było podejść samolotu musimy poczekać. Z informacji które otrzymałem wynika, że było tylko jedno zajście. Ale zostawmy to, żeby nie było spekulacji - zaznaczył.
Cztery podejścia do lądowania, to zdaniem ekspertów o dwa za dużo. Według specjalistów, można wykonać maksymalnie dwa zajścia i jeśli drugie także się nie uda, należy lądować gdzie indziej.
Piloci to twardziele
Kapitan Arkadiusz Protasiuk to bliski przyjaciel Pietrzaka. - Myśmy wiele lat razem latali, przyszliśmy do pułku w tym samym roku, 1997 spotkaliśmy się i potem lataliśmy razem, zarówno na Jaku-40, jak i na Tupolewie. Arek wiele godzin spędził na prawym fotelu na Jaku-40, potem się wyszkolił na dowódcę załogi Jaka 40, potem był nawigatorem na TU-154, więc znał samolot doskonale. Wszystkie jego niuanse i zakamarki były mu bardzo dobrze znane - zapewnił.
- To był wspaniały człowiek. Arek cieszył się dużą popularnością, był bardzo lubiany przez kolegów. Był uśmiechnięty. To były jego atuty. Jest to naprawdę ogromna strata i szok. Zostawił dwójkę bardzo malutkich dzieci i żonę - zaznaczył i dodał, że nie wierzy w zarzuty o to, że mógł ulec presji. - Ci ludzie, którzy w pułku pracują, mają niesamowitą osobowość. Oni są wybierani, nie wszyscy trafiają do specpułku. Przede wszystkim, należy zachować chłód i zimny rozsądek po to, by nie ulegać emocjom. Dlatego ci piloci, którzy byli szkoleni i wyznaczani na dowódców załogi musieli spełniać kryteria trzeźwej oceny sytuacji. Charakteryzowali się odpornością, która pozwalała mieć pewność, że nie będzie w żaden sposób ulegała presji, że będą tzw. "twardzielami" - podkreślił.
Pietrzak dodał, że samolot, którym leciał prezydent Kaczyński, był najbardziej "pewny". - Samolot, który uległ katastrofie to ogonowy 101. On cieszył się nie tyle niezawodnością, ale większą popularnością wśród pilotów, mieliśmy do niego większe zaufanie. Zabieraliśmy go na najtrudniejsze trasy i wyprawy... jest to szok - przyznał.
Lotnisko powinno być zamknięte?
Jego zdaniem trudno określić dlaczego doszło do tragedii. Zasugerował jednak, że być może to wina lotniska. - Jeżeli lotnisko nie jest w stanie wykonywać żadnych operacji, to się je zamyka. Natomiast w tym przypadku były sugestie "proponujemy żebyście pojechali tu", to nie był nakaz wykonania lotu na lotnisko zapasowe. Jeżeli byłby to nakaz, to byłoby jednoznaczne, nie byłoby dyskusji. Tu były sugestie, dlatego dowódca załogi mając możliwość lądowania zawsze sprawdza, robi jedno zajście, drugie zajście, więc może to sobie ocenić - podkreślił.
Jego zdaniem kapitan Protasiuk wykonał jedno zajście. Tragiczne w skutkach.
Źródło: tvn24.pl, TVN24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24